Każdy z nas przeżył w życiu jakąś niebezpieczna przygodę. Ja opowiem swoją, która przydarzyła mi się w zimnie. Wieczorem wybrałam się na sanki z grupą kolegów. Poszliśmy na górkę zabaw zimowych. Spędziliśmy już tam parę godzin i nadeszła pora powrotu. Wracałam z koleżanką. Zaproponowałam żeby na chwile iść na rzeczkę na lód. Zgodziła się. Zabawa była wspaniała do pewnego momentu. Nagle załamał się pode mną lód. Byłam już po pachy w wodzie i krzyczałam pomocy. Koleżanka nie wiedziała co ma robić. Zauważyła obok siebie leżący patyk, podniosła go i wyciągnęła mnie. Zapłakane udałyśmy się w stronę domu. Miałyśmy około 2 kilometrów. Był mróz i ubrania zaczęły mi przymarzać do ciała. Gdy dotarłyśmy do domu byłam szczęśliwa, że nic mi nie jest. Tego wydarzenia nie zapomnę do końca życia. Trzeba być rozsądnym podczas zabaw na śniegu i na lodzie.
Był mroźny i niesamowicie biały poranek. Wstając nie zdałam sobie sprawy,że wszystkie szkoły mają dziś odwołane lekcje, uradowana nie mogłam już potem zasnąć, tak więc zgadałam się przez telefon z przyjaciółmi z klasy,że wybierzemy się na kulig. Nasza śnieżna wycieczka miała nastąpić dopiero o 13;00. Szczęscie chciało,że znalazł się także kierowca do naszego planu. Wybiła godzina 13. Wszyscy zebraliśmy się w wyznaczonym miejscu. Każdy z nas czuł coraz większe podniecenie. Mieliśmy również zabrać ze sobą po jedną parę sanek. Zostały one przywiązane do auta i tak też wyruszyliśmy w drogę. Śniegu było niesamowicie dużo, droga była wręcz idealnie sprzyjająca do warunków. Jechało nas około 17, dziesięciu chłopców i siedem dziewczyn. Każdy z uśmiechem na twarzach wiwatował swój odpoczynek od szkoły i tak ekscytującą podróż sankami. Jechaliśmy już dobre pół godziny, aż nagle druga para sanek mojego kolegi odwiązała się od auta. W jednym momencie wszystkie pozostałe zostały odrzucone i porozrzucane na ulicy. Samochód gwałtownie się zatrzymał. Każdy z uczestników kuligu zbierał się jak najszybciej by odrazu pomóc innym. Zrobił się w pewnym stopniu korek saneczkowy. Na szczęście mieliśmy tyle farta,że nikomu nic się nie stało, niestety tylko jeden z kolegów miał trochę zadrapane kolano. Nie rezygnując z dobrych humorów, rozpoczeliśmy na nowo wiązać sanki do samochodu. Teraz jednak bardziej wytrwalej i mocniej. Wróciliśmy więc w ten sposób każdy na swoje miejsca i ruszyliśmy w drogę. Do samego końca wszystko sprzyjało nam idealnie. Wycieczka zakończona sukcesem, mimo naszego wypadku i pewnych zadrapań. Każdy z nas nie żałuje wypadu i czekamy na więcej.