Potrzebuje kilku fragmentów z książki pt.: ,, Dynastia Miziołków".Pilne !

Potrzebuje kilku fragmentów z książki pt.: ,, Dynastia Miziołków".Pilne !
Odpowiedź

Przykro mi to mówić, ale zauważam u moich starych pierwsze objawy spierniczenia. Zawodzi ich poczucie humoru. Nie śmieszą ich moje kapitalne żarty. Nie śmiali się, kiedy przestawiłem wszystkie domowe zegary. Budzik nie zadzwonił i mogliśmy wreszcie pospać dłużej, ale nikt się nie cieszył. Ja i Potwory pękaliśmy ze śmiechu, kiedy Papiszon zerwał się z łóżka na równe nogi i próbował naciągnąć dżinsy na piżamę. Nic z tego. Wyloty nogawek zaszyłem porządnie podwójną fastrygą. Mały Potwór krzyczał „pima pilis”, ale starzy nie byli rozbawieni. Tata kicał na jednej nodze i używał brzydkich wyrazów, a Mamiszon zrobił tę swoją słynną minę, która nie wróży nic dobrego. I rzeczywiście — kiedy mama odkryła, że napełniłem cukiernicę solą — opuściło ją poczucie humoru i przylała mi ścierką. Do szkoły dotarłem na trzecią lekcję. Pani Barszcz zignorowała prima aprilis i wpisała mi nieusprawiedliwioną nieobecność. Obawiam się, że pani Barszcz cierpi na tę samą dolegliwość, co moi rodzice - nie śmiała się, siadając na podłożonym przeze mnie serku topionym. Stanowczo odmówiłem pójścia do szkoły. Wszystko przez mamę. Akurat przyszedł Kuczmierowski, żeby pożyczyć wentyl do roweru, kiedy do pokoju wkroczyła mama i nazwała mnie Miziołkiem. Powiedziała ni mniej, ni więcej, tylko: „Miziołku, nie zapomnij, że masz dzisiaj angielski...”. Kuczmierowski mało się nie udusił ze śmiechu, zaczął chrząkać, zabrał wentyl i wybiegł bez pożegnania. Jak go znam, to zwierzę rozgada kolesiom, a jutro cała szkoła będzie wołać za mną: „Miziołku, nie zapomnij, że masz dzisiaj angielski...”. O rany, ten Mamiszon to czasem strasznie tępy. Jak mogła mi narobić takiego obciachu” Mamiszon się tłumaczy, że przez całe życie tak mnie nazywa” No dobra, ale Kuczmierowski nie musi o tym wiedzieć.   --   Mamiszon. Są takie dni, kiedy wydaje mi się, że to mama ma dwanaście lat, a ja trzydzieści z hakiem. Jak gra z nami w „Czarnego Piotrusia”, to zagląda w karty i kantuje. Gotuje jak nieudolny dwunastolalek — to pewne! Płacze w kinie. Gubi rękawiczki. Poza tym czyta ciągle od nowa „Chatkę Puchatka”. Czasami wolałbym, żeby mama była bardziej przytomna. Ostatnio wylali ją z komitetu rodzicielskiego, bo w obecności całego grona nazwała naszego dyra „śledziowym łebkiem”. Dam głowę, że Mamiszon ciągle zastanawia się, kim zostanie, kiedy dorośnie. Papiszon — ukochany zięć mojej babci. Maniak techniki komputerowej. Łakomczuch. Wiele lat temu mama prosiła o rękę pewnego faceta. (Założę się, że nie przyszło jej do głowy poczekać, aż on zrobi to pierwszy). Facet nazywał się Grześ, studiował matematykę i był potwornie roztargniony. Pewnie dlatego zgodził się, zanim zrozumiał, w co się pakuje. Nie minął rok, a już został Papiszonem. Przez chwilę my, mężczyźni, mieliśmy w domu liczebną przewagę nad Mamiszonem, który wbrew pozorom jest kobietą. Ta sytuacja była dla mamy nie do zniesienia, toteż po namyśle urodziła jeszcze dwie dziewczynki i tym samym położyła kres męskiej dominacji w naszym domu.   --   Stanowczo odmówiłem pójścia do szkoły. Wszystko przez mamę. Akurat przyszedł Kuczmierowski, żeby pożyczyć wentyl do roweru, kiedy do pokoju wkroczyła mama i nazwała mnie Miziołkiem. Powiedziała ni mniej, ni więcej, tylko: „Miziołku, nie zapomnij, że masz dzisiaj angielski...”. Kuczmierowski mało się nie udusił ze śmiechu, zaczął chrząkać, zabrał wentyl i wybiegł bez pożegnania.

Dodaj swoją odpowiedź