W zeszły weekend wybrałam się z przyjaciółkami: Kasią i Magdą na wycieczkę do Darłowa. Głównym punktem programu było zwiedzanie tamtejszego zamku. Przebyłyśmy bardzo długą drogę, zanim dotarłyśmy na miejsce. Jadąc rowerami musiałyśmy zatrzymywać się co pół godziny, aby zrobić sobie przerwę na ciastko i zimną lemoniadę z butelki. Kiedy w końcu dotarłyśmy do celu, rozpoczęłyśmy zwiedzać zamek. Był piękny i tajemniczy. Wewnątrz znajdowało się wiele różnokolorowych komnat i korytarzy. Magda wzięła ze sobą aparat, którym zrobiła ciekawe zdjęcia. Wychodziłyśmy właśnie z komnaty balowej, kiedy nagle usłyszałyśmy potworny hałas. Dobiegał on zza zamkniętych drzwi na końcu korytarza. Postanowiłyśmy sprawdzić, co się za nimi kryje. Ostrożnie podeszłyśmy do wejścia komnaty i nasłuchiwałyśmy, aby sprawdzić, czy ktoś tam jest. Żadna z nas niczego nie usłyszała. Kasia - najodważniejsza z nas - wyciągnęła rękę w stronę klamki i przekręciła ją. Tajemnicza komnata była ciemna i pusta. Wtem ponownie usłyszałyśmy hałas. Strasznie się zlękłyśmy, kiedy nagle zobaczyłyśmy przed sobą ducha! Uciekałyśmy co sił w nogach, wybiegając ze wrzaskiem z zamku. Szybko wsiadłyśmy na rowery i pospiesznie odjechałyśmy z Darłowa. Po tym niemiłym incydencie nie mamy zbyt dobrych wspomnień po weekendowej wycieczce. Myślę, że żadna z nas już nigdy nie pojedzie ponownie odwiedzić zamku w Darłowie. Może być? W sprawie ewentualnych poprawek odpisz na wiadomość prywatną. Pozdrawiam, alexa9707.
