Pewnego zimowego dnia,gdy mijało zimne popołudnie wybrałam sie na długo wyczekiwany kulig. Pola i lasy były pokryte świezym śniegiem.Ojciec mojej koleżanki podjechał traktorem,do którego były przyczepione nasze sanki. wyruszyliśmy z sanną , po ośnieżonej,wyboistej, nierównej drodze.Niekiedy na ostrych zakrętach z wybuchami śmiechu i radości spadaliśmy z sanek.Czasem, gdy pan przyspieszał głośno piszczeliśmy i krzyczeliśmy. Wjechaliśmy do pokrytego białym puchem lasu. Nagle, gdy byliśmy już głęboko w lesie na jednym z zakrętów, sanki zawirowały. Wszyscy zaczęli zderzać się ze sobą sankami. Wielu pospadało w wielkie zaspy. Ja też spadłam z sanek. Gdy po pewnym czasie wydostałam się z zaspy i rozejrzałam się wokół, wszyscy wyglądaliśmy tak samo. Byliśmy podobni do śniegowych bałwanów, tylko brakowało nam marchewek. Jednocześnie śmiałam się i chciało mi się płakać. Okazało się, że chyba mam wybity serdeczny palec u prawej ręki. Później palec spuchł i prześwietlenie wykazało, że był złamany. Pomimo nieszczęśliwego zdarzenia, kulig wspominamy mile i wesoło.
Mam napisać opis sytuacyjny obojetnie o czym :) Czas do 2stycznia !!
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź