moje wakacje wtym roku wybralam sie nad morze.myslalem ze bezie nudno to wkoncu tylko woda .lecz gdy przyjechalem uja mnie ukok tego cudownego mniejsca co dzien olgdalam jak slonce zachodzi za morzem baltyckim i oswietla je swymi delikatnymi pomaranczowymi promieniami. chodzilem boso po prze zlocistej plazy zbieralem muszle odpoczywalem na lezaku opalalem sie i kompalem sie w safirowym morzu.po wspanialym dniu spedonym na palzy szlem do swojego hotelu i majac ciagle widok boskiego morza przed oczyma rozmyslałem : "Jak spedze jutrzejszy cudowny dzien".
WAKACYJNY DRESZCZ EMOCJI [akapit] Postanowiłem w te wakacje zorganizować z moimi przyjaciółmi rejs po Bałtyku. Wystarczy przecież tylko załatwić żywność i dogadać się w porcie z ludźmi, którzy wypożyczają motorówki! Przecież, nie miało to być nic trudnego! Ja, Ala, Olek i Renata spakowaliśmy swoje torby, wzięliśmy prowiant i wsiedliśmy do pociągu i pojechaliśmy z podróż nad morze, a konkretniej do Juraty. Kiedy przyjechaliśmy, musieliśmy jeszcze dojechać pobliskim autobusem do naszego pensjonatu. Głodni i zmęczeni, padliśmy jak muchy na nasze łóżka i zasnęliśmy, marząc o wielkich falach Bałtyku, który mieliśmy zobaczyć pierwszy raz. Wstaliśmy o świcie, aby udać się w upragniony rejs. Wolność, swoboda, wiatr we włosach... o to, o czym myśleliśmy nieustannie od rana. Po załatwieniu motorówki i wszelkich sprawach organizacyjnych, wypłynęliśmy na szerokie wody Bałtyku. [akapit] Byliśmy bardzo ciekawi, jak to będzie płynąc samemu po morzu i czuć tę wolność. Krajobraz był piękny, kiedy plaża zniknęła nam z oczu - tylko woda i topiące się w niej niebo. Słońce trochę świeciło, ale nie było upałów. Woda w świetle mieniła się swoimi wszystkimi kolorami - od szmaragdu po błękit. Płynęliśmy tak w nieskończoność - zaciekawieni tym potężnym żywiołem, ale i nieco przestraszeni. Byliśmy tak bardzo podekscytowani, że nie zauważyliśmy, kiedy zerwał się wiatr i pojawiły się pierwsze czarne chmury. Ciemne obłoki przysłoniły nam słońce i zaniepokoiliśmy się. Teraz może nie było już sielską krainą żywiołu, tylko przerażającym mrocznym krajem, do którego nigdy bym się nie udał. Zerwał się wielki wiatr i nastał sztorm. Morze szalało jak rozwścieczone, a my - bezbronni i niewinni - płynęliśmy dalej, tym razem już na prawdę przerażeni. Serca szybko nam biły. Wiedzieliśmy, że bez elementarnej wiedzy o morzu zginiemy. Zasłabłem, gdyż uderzyłem się w burtę. Co było dalej, nie pamiętam. [akapit] Obudziłem się w pensjonacie. Nade mną stali moi znajomi, słońce świeciło przez okna, padając wprost na mój tors. Wszyscy się uśmiechali i dopiero potem zauważyłem, że mam zabandażowaną ranę na skroni. Moi znajomi skontaktowali się ze strażą morską, a ta przycumowała nad bezpiecznie do brzegu. To była straszna przygoda. Nazajutrz wyjechaliśmy z Juraty i więcej nie wracaliśmy nad morze. Do dziś wspominamy tą straszną przygodę.