reporter; witam. czy to prawda, że uratował pan dziecko z pożaru, bez przymusu? stażak: tak. ale to nic wielkiego. to tylko moja praca. r; nic wielkiego? to bardzo wielki czyn. s;po prostu wiedzialem, ze to wielki bol stracic kogos . a swadomosc, ze moglem uratowac to dziecko bylaby nie do zniesienia r;aha.bardzo pana podziwiam. s;nie ma za co. sam mam troje dzieci i nie przeżyłbym tego strasznego bólu.. r; dziekuje bardzo za wywiad . do zobaczenia s; do widzenia.
J-JA S-STRAŻAK J:Witam pana bardzo serdecznie, chciałabym zapytać o dzisiejsze wydarzenie, czy byłaby taka możliwość? S:Dzień dobry, oczywiście, z przyjemnością J:Dziękuję, a więc, jak doszło do pożaru? S:Troje dzieci podczas nieobecności rodziców zabawiało się ogniem paląc kartki papieru, niestety pewien kawałek spadł na podłogę i ogień rozprzestrzenił się w całym pokoju J:W jakim wieku były dzieci? Czy mogły choć w pewnym sensie ugasić początki pożaru? S:Chłopiec ma 10 lat, i dwie jego siostry 8 a druga 5 lat. Myślę,że mogły coś zrobić, lecz strach i panika,które je ogarnęły były zbyt silne by cokolwiek wykonać J:Z tego co wiem, dwójka dzieci zdążyło wybiec z mieszkania, lecz najmłodsze z nich zostało same S:Dokładnie tak, dym był wszędzie, wypełnił całe mieszkanie, dziecko nie potrafiło się wydostać, tak też wkroczyłem ja J:Jak pan się czuje jako bohater? Wkońcu uratował pan ludzkie życie S:Bohater? Nie wiem sam dokładnie jak mogę na to odpowiedzieć, to moja praca, wykonałem to co do mnie należało, tak wiec nie wiem czy jestem bohaterem (śmiech) J:W naszym odczuciu jest pan jak najbardziej dzielnym człowiekiem, dziękuję bardzo za wywiad S:Dziękuję również.