Pewnego razu był u mnie wujek. Lubił żartować. Pamiętam, ze wtedy bylo zimno. Kiedy mial juz odjeżdżać wpadłem na pewien pomysł. Podłożyłem pod koła samochodu cegły. Mój wujek pewnie siada, odpala samochód, aż tu nagle nie może ruszyć. Nie wiedział co sie stało. Uchylił okno i krzyknął : widzicie jaki mroz! Mieliśmy z niego duży ubaw. Na szczęście "mróz" puścił i wujek pojechał do domu.
pewnego razu szedl soBIE PO ULICY MARKOWSKIEGO PEWIEN CHLOPIEC O IMIENIU STAS, A MOZE JAS. NIEWIEM DOKLADNIE, ALE JAKOS TAK. NIEWIDZAC I NIE SLYSZAC WESZEDL W ODCHODY BARANA. PRZYJECHAL ON NA WAKACJE ALE NIEWIEDZIAL DO JAKIEGO MIASTA. OKAZALA SIE ZE BYLO TO MIASTO O NAZWIE ZAKOPANE. NASTEPNEGO DNIA SZEDL ZE SWOIM MLODSZYM BRATEM NA KRUPOWKI. NA KRUPOWKACH BYLO BARDZO MOKRO. CHLOPCY SZLI I BAWILI SIE KTO DALEJ SKOCZY TEN BEDZIE JADL CUKIERKI. JAS SKOCZYL W KALUZE I SIE POSLIZGNA . ZJEZDZAL NA TYLKU Z GORKI, A GDY SIE ZATRZYMAL BYL CALY BRUDNY. CHLOPCY WROCILI DO RODZICOW I TAK OTO ZAKONCZYLA SIE ICH PRZYGODA.