powiedzmy że jest to obraz, jak np. wychywasz się za łódkę a tam widzisz...rekina :) Trzeciego dnia, o wschodzie słońca byliśmy już na pełnym morzu. Miasto sznikło nam z oczu. Kapitan stwierdził, że do celu naszego rejsu - wysp Malezyjskich zostało niecałe 10 mil morskich. Cieszyłem się z tego, ponieważ chciałem w końcu odpocząć od widoku oceanu. Po południu jedząc wędzoną rybę, zaciekawił mnie przybliżający się przedmiot, a raczej zwierzę. Nie zdąrzyłem nawet powiedzieć o tym innym współtowarzyszom, gdy ogromny wieloryb uniósł nasz statek i zanurzył się w głębiny. W rezultacie złamał nam się maszt, ale cało i zdrowo dopłynęliśmy do najbliższego portu, by później swobodnie kontynuować podróż :)