Potrzebuje legende o Radomirze prosze o szybką odp

Potrzebuje legende o Radomirze prosze o szybką odp
Odpowiedź

Nad lasem wschodziło słońce. Śnieg przykrył ziemię białym puchem, chroniąc przed zimnem zmarznięte mchy. Rozpoczynał się kolejny, grudniowy dzień. Radomir wyszedł ze swojej leśnej chaty. Rozejrzał się dookoła, gdyż wydało mu się, ze świat jest inny aniżeli wczoraj. Nie chodziło jedynie o padający w nocy śnieg. Coś wisiało w powietrzu, czuł, że czeka  go jakieś wyzwanie, nie wiedział jednak, co to mogło być. Jak zawsze w takich chwilach, kiedy niepewność zatruwa myśli i nie pozwala skupić się na codziennych czynnościach, udał się do znajomego Pustelnika, który potrafił czytać znaki, pojawiające się w przyrodzie. Starzec mieszkał z dala od  ludzkich siedzib. Bardzo strzegł swej prywatności, jednak Radomira zawsze witał serdecznie, gdyż wiedział, że wielkim będzie on wkrótce wodzem. -Co cię sprowadza do mojej pustelni?- zapytał, ujrzawszy zbliżającą się ku niemu sylwetkę młodzieńca. -Witajcie, przyszedłem prosić o radę. -Co chciałbyś usłyszeć? -Wiem, że przede mną jakieś wyzwanie, że dzisiejszy dzień jest niezwykły. Nie wiem jednak, dlaczego. Czuję wyraźnie, że ma miejsce wydarzenie, które odmieni losy świata, w związku z czym liczę na twoją dobrą radę. -Chłopcze- odpowiedział Pustelnik- masz intuicję, której nie powstydziłby się nikt na tym świecie żyjący. Szykuj się do drogi- przed tobą daleka podróż. Wieczorem ujrzysz na niebie gwiazdę, która wskaże ci drogę. Dzisiejszej nocy narodził się Ktoś wielki, Król królów, oczekiwany i największy Władca. Ty pójdziesz złożyć Mu pokłon. Radomir, zdziwiony swoim zadaniem, gdyż spodziewał się walki z najeźdźcą lub kłusownikami, nie chcąc tracić czasu, pobiegł do swojej chaty, żeby szykować się do drogi. Szedł sam, spakował prowiant w niewielką torbę i broń, w razie, gdyby przyszło mu z kimś walczyć. „Kto wie- myślał- może armia tego Króla pomyśli, że chcę Mu wyrządzić krzywdę? Wtedy będę musiał się bronić! A może zechce, abym Mu służył, a przecież jako prawdziwy wojak muszę mieć własną broń, bo inaczej mi nie uwierzą. Wszystkiego mogę się spodziewać, zwłaszcza w taką noc, jak ta”. Wyruszył o zmroku, gdy tylko ujrzał pierwszą gwiazdę. Nigdy jeszcze nie widział takiej! Świeciła tak mocnym blaskiem, ze w lesie było jasno, prawie jak za dnia, zatem droga nie wydawała się ani straszna, ani trudna. Wiedział, że będzie musiał iść daleko, jednak postanowił po pewnym czasie posilić się, a że mróz coraz silniejszy ściskał, chciał w ten sposób zabezpieczyć się przed utratą ciepła. Usiadł na pobliskim, dużym kamieniu. Wyjął z torby kawałek chleba i już miał zacząć jeść, kiedy usłyszał cichy płacz. Rozejrzał się dookoła i ujrzał, skuloną nieopodal, małą dziewczynkę. -Co się stało? Dlaczego płaczesz? Dziewczynka podniosła na niego swoje wielkie, niebieskie oczy, od których bił blask prawie tak potężny, jak cudownej gwiazdy. -Jestem tak głodna, ze nie mam siły pójść do wioski. Nie miałam nic w ustach od tygodnia. A moja mama nie ma siły, żeby nam przyrządzić strawę, więc wyszłam na poszukiwania pożywienia. Jednak wszystko zasypał śnieg, nie ma niczego, co mogłoby mi pomóc. Radomirowi żal ścisnął serce. Wiedział, czym jest głód oraz jak bardzo ludzie z jego powodu cierpią. Zdjął w ramienia torbę i podał dziewczynce. -Nie mam wiele, ale to powinno wystarczyć tobie i twojej mamie na jakiś czas. Teraz idę złożyć hołd Królowi królów, ale obiecuję, ze kiedy wrócę, przyjdę do was i pomogę wam! -Dziękuję ci, dzielny wojaku- powiedziała dziewczynka i w tej samej chwili zniknęła. Radomir przetarł oczy ze zdumienia. „Czary jakieś? Czy co?” pomyślał. Nie miał jednak czasu na zastanawianie się nad ta sytuacją- musiał bowiem iść dalej. Gwiazda prowadziła go, z każdym krokiem wiedział, ze jest coraz bliżej celu, ponieważ było coraz jaśniej. Zaczął padać śnieg. Radomir naciągnął na głowę kaptur i szedł raźnym krokiem przez leśną drogę. „Niech pada!- myślał- Z tym okryciem żadna burza śnieżna mi niestraszna!” Wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pojawiła się przed nim ubogo odziana staruszka. Szła boso, w obdartej koszuli, zaciskała sine od zimna wargi i zdawała się być bardzo smutna. -Czy cos się stało?- zapytał, podchodząc do niej, Radomir. -Jest tak zimno, ze nie mogę iść dalej. Modlę się tylko, żeby ten śnieg przestał padać, bo chyba niedługo zamarznę w tym lesie. Wojak zdjął z siebie płaszcz i mocne buty. Podał je kobiecie, mówiąc: -Proszę to wziąć. -Ależ nie mogę, młodzieńcze, przecież będzie ci wtedy tak zimno, jak i mnie. Ja i tak jestem stara, niewiele mi życia pozostało, poradzę sobie jakoś. -Ach, nie ma o czym mówić! Proszę to założyć, ja idę tak szybko, ze aż mi gorąco- uśmiechnął się do niej i pomógł nałożyć na zmarznięte stopy i ramiona odzienie. Kobieta odwzajemniła uśmiech i, podobnie jak mała dziewczynka, zniknęła. Radomir znowu zdziwił się. Nie wiedział, czy to jego wyobraźnia płata mu takie figle, czy coś innego, jednak faktem było, ze pozostał na mrozie bez jedzenia i okrycia. „Cóż, trzeba mi iść dalej! Wkrótce zrobi się jasno, więc muszę przyspieszyć kroku!” I poszedł przed siebie, podśpiewując sobie. Wtedy, widocznie słysząc wesoły ton młodzieńca, wyskoczył zza krzaków mały piesek. -Chcesz iść ze mną?- zapytał Radomir. Piesek, jakby rozumiał, zaczął radośnie szczekać, kręcić się i machać ogonem. Od tej pory Radomir miał towarzysza podróży. -Razem będzie nam weselej! I poszli razem. Gwiazda była coraz bliżej. Jednak, ku zdziwieniu wojaka, nie było przed nimi żadnego wielkiego miasta, żadnego pałacu ani zamku. Nawet grodu. Tylko pustynia, pokryta również śniegiem, a w oddali niewielka wioska. Jednak nie nad nią świeciła gwiazda. Ona wyraźnie wskazywała punkt, znajdujący się gdzieś poza nią, w pobliżu, jednak odrobinę dalej. Wydawało mu się, ze dostrzega tam jakąś grotę czy jaskinię. Wtedy Radomir zobaczył zbliżających się w tym samym, co i on, kierunku, ludzi. Byli tam trzej mędrcy, pasterze oraz przedstawiciele innych zawodów. Domyślił się, ze oni też zapewne idą złożyć pokłon Królowi. Zauważył jednak, ze każdy z nich niesie coś w podarku. Wytworni mężczyźni- szkatułki ze złota, pięknie oprawione, pastuszkowie- owieczki, rybacy- złowione zapewne przed chwilą ryby, szewc- nowe buty, a piekarz cały worek chleba. Uświadomił sobie, ze on nic nie ma. Zrobiło mu się smutno. Czy wypada iść tam z pustymi rękami? Jak zareagują na to Rodzice Władcy? Czy zostanie dopuszczony przed Jego oblicze? -Radomirze!- Usłyszał głos. Podniósł głowę i zobaczył maleńkiego anioła, zstępującego z obłoków.-Radomirze! Nie smuć się! Mesjasz przyjmie cię z radością, przecież niesiesz Mu najpiękniejszy dar, jaki masz! Nie zrozumiał, o co chodzi. -Jak to?- Zapytał.- Przecież ja niczego nie mam. -Głuptasie- powiedział uśmiechnięty anioł- Niesiesz Panu swoje serce czyste! To jest dla Niego najpiękniejszy prezent! Doszedł do groty i, z drżeniem rąk, ale i wielką radością, podszedł bliżej. Jego oczom ukazał się widok niezwykły- wszyscy składali pokłon leżącemu w żłobie Dziecięciu. Jego rodzice byli bardzo radośni, biła od nich miłość i emanowała wokół, na wszystkich tam zgromadzonych. Matka Króla uśmiechnęła się do Radomira. -Podejdź- powiedziała- Nie bój się. On wie, ze idąc tutaj oddałeś wszystko, co miałeś. Cieszy się bardzo, bo w ten sposób okazałeś, jak dobrym jesteś człowiekiem, jak bardzo chcesz służyć Jemu i braciom swoim. Radomir uklęknął przed Panem. -Królu mój! Ofiaruję Ci moje serce i moje dłonie, zawsze gotowe do pracy. Dzieciątko pomachało wojakowi, na znak radości i przyjęcia tego daru. Obok żłóbka stały dwa anioły. Radomir poznał swoją torbę i ubranie, które miały ze sobą. Wiedział, jak cudowna jest ta noc! -Synu- powiedział opiekun Dziecka.- Za twoją dobroć zostaniesz nagrodzony! Służyć będziesz nie tylko Bogu, ale i ludziom. Wróć teraz do swojej chaty. Wkrótce będziesz przewodził wielu, będziesz dzielny, a legenda o tobie- wiecznie żywa. Tak też się stało. Wkrótce Radomir wybudował na miejscu lasu osadę. Przyszło mu mierzyć się z wieloma trudnościami, jednak zawsze, z pomocą Bożą, wychodził z nich pomyślnie. Mieszkańcy słuchali go, a on im pomagał, zawsze gotów do pracy i służby. Osada rozrastała się, a na cześć swojego założyciela- Radomiem została nazwana.   Mam nadzieje że dobre xD

Dodaj swoją odpowiedź