Kartka z Pamiętnika Róży po powrocie Małego Księcia.

Od bardzo dawna już nie pisałam. Nie było zwyczajnie o czym, gdy Mały Książe odleciał, nie działo się nic warte uwzględniania w pamiętniku, .Ale dzisiaj stało się coś strasznego. Gdy piszę o tym wszystkie wspomnienia wracają. Jednak zdecydowałam się na to, aby wszyscy, którzy przeczytają ten pamiętnik wiedzieli jak może się skończyć niepohamowane pragnienie wiedzy.
W sobotę wraz z czwartym zachodem słońca na B612 pojawił się Mały Książe. Gdy go ujrzałam serce niemal wyskoczyło mi z piersi. Tak bardzo za nim tęskniłam. Jednak on niemal nie zwrócił na mnie uwagi. Raz tylko uchwyciłam jego wzrok,
a raczej zadrżałam przeszyta zimnym spojrzeniem pustych oczu pozbawionych wyrazu. Mały Książe już nie był tym człowiekiem, którego znałam. Zbyt długie przebywanie z dorosłymi uczyniło z niego potwora, o czym przekonałam się przy następnym spotkaniu, na które nie musiałem długo czekać. Mały Książe powitał mnie chłodno bez uczucia, tak jak zmęczony sprzedawca kolejnego, nie uprzejmego klienta w niedzielny wieczór. Następne, a zarazem ostatnie słowa jakie od niego usłyszałam, brzmiały: „Niema tu dla ciebie miejsca, Pani Różo.” Potem schylił się złapał mnie za łodygę, skrzywił się paskudnie, gdy zraniłam go kolcem, i wyrwał mnie z korzeniami. Na półoszalała z bólu jak przez mgłę czułam, jak podniósł na wysokość twarzy, po raz ostatni strasznie się uśmiechnął - samymi zaciśniętymi wargami. Jednak ból był dla mnie zbyt wielki, straciłam przytomność mając przed oczami ruinę człowieka którego niegdyś znałam.
Gdy się ocknęłam leżałam w wysokiej zapuszczonej trawie między baobabami. Brakowało mi wody, i słońca. Usychałam, zapomniana przez wszystkich.
Wiele dni leżałam w agonii na przemian tracąc i odzyskując przytomność.
W te nieliczne, krótkie chwile kiedy byłam świadoma słyszałam okrutny śmiech złego Księcia, gdy w alkoholowym upojeniu próbował być szczęśliwy.
Opuszczając planetę wraz z innymi połamanymi patykami niesionymi przez wiatr ujrzałam jeszcze coś czego nie zapomnę już nigdy- Mały Książe leżał wśród pustych butelek i zakrwawionych strzykawek. Nawet dziś, 3 miesiące
po tym wydarzeniu prześladuje mnie ten widok. Ale niedługo moja armia będzie gotowa. Setki skrzywdzonych przez Małego Księcia istot wstępują w jej szeregi. Nie chcemy już żyć w strachu. Gdy tylko będziemy gotowi rozpoczniemy inwazje by położyć kres życiu strasznej istoty, którą stał się Mały Książe.
Nie, nie damy mu lekkiej śmierci będzie cierpiał długo a jego bolesnego krzyku będziemy słuchać z radością, z każdą minutą nabierając sił, szczęśliwi, że spotkała go zasłużona kara. Gdy już zginie w mękach, jego okrwawione truchło wystawimy na widok publiczny, aby kto tylko na niego spojrzy wiedział, czym się może skończyć niepohamowana ciekawość. Potem założymy Pierwsze Galaktyczne Imperium, które stanie na straży wolności wszechświata.

Dodaj swoją odpowiedź