Pewnego dnia ja i mój kolega Jędrek poszliśmy na plac zabaw. Po drodze widzieliśmy dużo rudych wiewiórek i wiele kwiatów. Na placu zabaw poszliśmy na zjeżdżalnię. Gdy Jędrek zjezdzał, zjeżdżania pękła. Ja bardzo się śmiałem / śmiałam z tego przypadku. Okazało się, że Jędrek był za ciężki aby zjeżdżał na tej zjeżdżalni, gdyż ona jest da dzieci. To była bardzo śmieszna przygoda.,
Własciwie to z całego wydarzenia śmialiśmy się dopiero wtedy,kiedy cała sprawa się wyjasniła.Mama wróciła ze sklepu.Jak zwykle obładowana siatkami i gderająca,że żadnego pożytku z nas nie ma.Sama musi wszystko przynieść do domu.W kuchni zaczęła wyjmowac te zakupy,chować do lodówki do szafek.Każdy wrócił do swoich zajęć.Mamie przypomniało się,że nie kupiła majonezu.Poprosiła mnie,zebym jeszcze pobiegła do sklepu.Ubrałam się i czekam przy drzwiach na pieniądze.No i wtedy się zaczęło.Mama nie może znaleźć portfelika.Obszukała torebkę,wszystkie kieszenie,no i nie ma.Tragedia!Nie o pieniądze,bo ich tam duzo nie zostało.Mama nosi w portfeliku wszystkie swoje dokumenty,karty płatnicze.Awantura straszna.Mama już zaczęła głośno myśleć,co bedzie miała do załatwienia,co zablokować.W końcu tato uspokoił mamę,no trudno,zdarzyło się.Wieczór to już był,czas na kolację.Mama otwiera lodówkę,aby coś przygotować,no i oczom własnym nie wierzy,Na pólce w lodówce obok kostki masła leży portfelik mamy.Takiej salwy śmiechu dawno nie słyszałam.Długo jeszcze śmialiśmy się z tego zdarzenia,a najbardziej śmiała sie mama z tego,że taka roztrzepana.Myślę,że i z ulgi.No bo nie musiała nic załatwiać,ani blokować.
