Wczoraj przyjechał do mnie kuzyn Filip. Cały czas próbował mnie skompromitować. Mama mówi, że robię z igły widły, ale ja naprawdę mam rację. Obiecuje mi gruszki na wierzbie, że jak nie będę się z nim kłócić to kupi mi nowy rower. Niestety trafiła z tym jak kulą w płot, bo mój rower jest jeszcze całkiem sprawny i nie chcę nowego. Poza tym nic nie wynagrodzi mi poślizgnięcia się na środku ulicy przy moim wymarzonym chłopaku i wpadnięcia w wielką kałużę. Filip stał obok i nie wierzę, że nie miał z tym nic wspólnego. Spiekłam raka i uciekłam. Kuzynek wyjechał a mama stanęła na wysokości zadania zabierając mnie na zakupy.
Minęła już prawie połowa wakacji , a ja ciągle nie zrobiłam nic ciekawego . Jednak tego dnia nuda ogarnęła mnie całkowicie . Moje koleżanki wyjechały na kolonie , w kinie nic ciekawego , a biblioteka zamknięta z powodu remontu . Babcia u której przebywam powiedziała , że robię z igły widły i , że mam nie dramatyzować . Spaliłam raka . Powiedziała , że jak będe grzeczny to ona z dziadkiem znajdą mi ciekawe zajęcie . Moim zdaniem obiecuje gruszki na wierzbie . Jednak stanąłem na wysokości zadania , bo za 2 dni dzidek podarował mi swój aparat fotograficzny i powiedział , że jak zrobię ładne zdjęcia to pójdziemy razem je wywołać i wyślemy na konkurs . Od pierwszej chwili mnie to zafascynowało . Teren u babci był bardzo ładny . Zzielone drzewa , wysoka trawa , cudowny ogródek - raj dla fotografa . Zrobiłam ok . 500 zdjęc . Z babcią wybrałyśmy 30 najładniejszych , a z dziadkiem poszliśmy je wywołać . Najbardziej spodobało mi się zdjęcie motyla na róży . To postanowiłam wysłać na konkurs . Zajęłam 2 miejsce . Od czasu wakacji fotografia stała się moją największą pasją , a rodzice dowiedziawszy się o moim sukcesie kupili mi zawodowy aparat . Pozdrawiam ; )) .
