W XVIII wieku w jedne z wakacji wypłynąłem z rodzicami na morze. Miał to być mój prezent na urodziny od rodziców , gdyż zawsze marzyłem o takiej podróży. Niestety to nie była zbyt udana wyprawa. Mieliśmy podróżować przez 4 dni , jednakże nasza wyprawa się przedłóżyła , ponieważ podczas sztormu straciliśmy sterowanie nad statkiem i wylądowaliśmy na bezludnej wyspie. Byłoam bardzo pięknie ale też i momentami strasznie, zwłaszcza w nocy. Pierwszego dnia szukaliśmy jedzenia i drewana , by rozpalić ognisko. Ja wraz z mamą poszłem poszukać kokosy ,a tato znalazł patyki i rozpalił ognisko. Kiedy przyszła noc bałem się , że mogą jakieś zwierzęta nas zaatakować, ale rodzice mnie uspokoili i poszedłem spać. Nad ranem usłyszałem jaieś kroki. Byłem przerażony. Zbudziłem tatę i wyszliśmy z szałasu , który zbudowaliśmy. Ujrzałem wtedy piękną dziewczynę a wraz z nią mężczyznę. Okazało się , że oni też się rozbili. Mężczyzna był reżyserem filmowym , nazywał się Aleksander Matuszko. Ojciec rozmawiał z panem Olkiem , a ja starałem się nawiązać znajomość z Julią , córką reżysera. Niestety dziewczyna była bardzo skryta. Przypuszczam,że to przez warunki w jakich się znajdowaliśmy. Dni na wyspie w piątkę mijały nam bardzo szybko i zabawnie. Mimo , że się nie znaliśmy to byliśmy sobie bliscy. Po 5 dniach zostaliśmy odnalezieni przez lotnika Marcela De Luis , był on turystą z Hiszpani. Pan Marcel zawiadomił policję , która wysłała po nas straż przybżeżną. Straż przybyła po nas późnym wieczorem. Po powrocie do domu Moi rodzice i pan Aleksander zaprzyjaźnili się. Ja i Julia zostaliśmy parą. Wszystko się pięknie toczyło , jednak już nigdy nie wyruszyliśmy w rejs.
Muszę napisac opowiadanie w czasie przeszłym.. więcej informacji na priv.... 10 pkt,... z góry dziękuję ;]
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź