- Dawno, dawno temu, za siedmioma gwiazdami, za siedmioma mgławicami istniała mała planetka. Nazywała się Nosferatus. Rosły na niej przepiękne gęste lasy, płynęły rzeki, istniały morza i oceany. Lądy przecinały pasma niebotycznych gór ze szczytami tonącymi w białych oparach chmur. Żyły na tej planecie przeróżne zwierzęta, w oceanach pływały ryby, a przestworza wypełniał szum ptasich skrzydeł. Pewnie, że upraszczam! Góry i oceany w swej istocie były takie same jak i na Ziemi, a jakże! Lecz to, co żywe różniło się nieco od tego, co znasz stąd. Była to szczęśliwa planeta. Nikomu nie brakowało miejsca do życia, nikomu też nie brakowało jedzenia. W czym zatem problem - zapytasz? Ano w tym, że słońce, wokół którego krążyła planeta, umierało. Ani góry, ani lądy, ani morza, ani rzeki nie zdawały sobie z tego sprawy. Nie zdawały sobie z tego sprawy również zwierzęta, ryby i ptaki, ale istniał gatunek podobny do nas, który był tego świadom. Ich cywilizacja przetrwała zawieruchy wojen, przetrwała kataklizmy związane ze zmianami klimatu i życiem samej planety. Przetrwała niemal totalną zagładę środowiska naturalnego i otrząsnęła się z własnej głupoty i zapatrzenia w siebie. Dzięki zdobyczom nauki udało im się odtworzyć wymarłe gatunki i doprowadzić ich świat do równowagi. Słowem: udało im się pokonać wszystkie zagrożenia i zbudować cudowną cywilizację żyjącą w pełnej harmonii z ich ojczystą planetą. - Może tu będziemy mądrzejsi i nie zniszczymy własnej celi we wszechświecie? - dodał po chwili zadumy. - Jakiej celi, dziadku? Jakiej celi? - Pyzata buźka malucha ożywiła się. - Kochany, jak mam ci to wytłumaczyć? Kiedy wczoraj stłukłeś wazon, mama postawiła cię do kąta. Przyjemnie było stać tam samotnie, bez ruchu, w oczekiwaniu na koniec kary? - Nie, dziadku, wcale nie. Strasznie się nudziłem. - A widzisz! A gdyby mama zamknęła cię w pokoju na cały dzień? - A uciekłbym, dziadku, uciekł! - zaśmiał się smyk. - Tak, z twojego pokoju nie trudno uciec. Wystarczy otworzyć okno i... ogród przed tobą. Pewnie, gdybyś zdeptał nagietki rosnące na klombie pod twoim oknem, mama wymyśliłaby sroższą karę, karę, która by cię nie ominęła. - Pewnie tak. - A gdyby z twojego pokoju nie dało się uciec? - Jak to: "nie dało się uciec"? - powtórzył malec z przestrachem. Nagle okazało się, że jego przemyślane figle nie były do końca przemyślane, jakby w swych założeniach "na każdą okazję" nie przewidział jakiegoś szczegółu i teraz dopiero sobie uświadomił, że może istnieć opresja, której nie pokona dziecięcy żywioł. - No, gdyby na przykład w oknie były kraty, a drzwi zostałyby zamknięte na klucz. - Przecisnąłbym się jakoś! -odezwał się lekceważąco. - Nieraz przeciskałem się między kratami! - Tak, wiem! Krata w okienku do komórki jest taka, że udaje ci się przez nią przecisnąć, jednak przez kratkę do klatki z króliczkami nie udało ci się wejść! Utknąłeś! - Ale rączkę przełożyłem... - Ale gdybym cię zamknął w klatce, razem z króliczkami, to nie wyszedłbyś z niej, prawda? - Dziadek zniecierpliwił się... - Ale rączkę bym wyciągnął... - nie poddawał się maluch. - Eee!- żachnął się, całkiem wytrącony ze swych dydaktycznych zamierzeń, dziadek. - Ale nie zamkniesz mnie, dziadku... Nie zamkniesz? Bo chyba bym się nie przecisnął... przez te kratki... - Nie, nigdy cię nie zamknę. Ale takie właśnie pomieszczenie, z którego nie da się wyjść, nazywa się celą. Zamyka się w nich złych, bardzo złych ludzi. I muszą tam mieszkać czasami więcej lat niż ty masz w tej chwili. - Ojej!!! - A my mieszkamy na planecie Ziemia, która jest, co prawda, ogromna, mieści nas wszystkich, i ciebie, i mnie, i pana Em, i Pikusia... - I króliczki? - I króliczki. Nie jest jednak aż tak ogromna, byśmy mogli ją bez opamiętania niszczyć i zaśmiecać. - Ja nie śmiecę! - A jak nazwać to, co wczoraj zrobiłeś w swoim pokoju? - Malutki bałaganik... Ale posprzątałem... Ty mi, dziadku, pomogłeś... Ale było jeszcze miejsce! Nie zaśmieciłem całego pokoju - wsypał się i spoglądał teraz zawstydzony w stare oczy dziadka. - A gdyby dziadek ci nie pomógł, a mama kupiła ci jeszcze kilka zabawek? Gdyby zabawki wypełniły cały twój pokój? Co wtedy? Maluch zastanawiał się chwilkę. - Mógłbym spać z tobą? - zapytał nieśmiało. - Nie, przecież w twoich oknach są kraty, a drzwi zamknięte... - Dziadku!!! - Był bliski płaczu. - To właśnie cela: miejsce, z którego nie ma ucieczki, w którym jesteśmy zamknięci z wszystkimi naszymi problemami, z całym brudem, jakim się bezrozumnie otaczamy. Ziemia jest na razie naszym więzieniem, naszą celą, o którą musimy dbać, bo nie mamy gdzie uciekać, a innej nie dostaniemy. Oni potrafili zadbać o swój pokój i przeżyli w nim wiele szczęśliwych eonów lat, a jednak stało się tak, że musieli uciekać. - Kto, dziadku, kto? - No wiesz... Wampiry. Kochany, przecież nie pierwszy raz opowiadam ci tę historię... - Przepraszam, zapomniałem. Ale będę mógł spać z tobą, jeśli mama kupi mi jeszcze kilka zabawek? - Nie, chyba że wszystkie zabawki będą poukładane i żadna z nich nie będzie płakać, leżąc zapomniana w jakimś kącie. - Będę o nie dbał jeszcze bardziej. - W tę obietnicę dziecko włożyło tyle szczerości, że stare serce dziadka skurczyło się gwałtownie, a umysł wypełnił wyrzut sumienia. Wiedział jednak, że jedna z dróg do wrażliwości prowadzi przez cierpienie. - Tak więc Wampiry stanęły przed nie lada problemem: jak ocalić swój świat i siebie samych. Ich naukowcy wiedzieli, że zagłada jest nieunikniona. Cały trud, wszystkie siły skierowali w jednym kierunku: jak uniknąć tej zagłady...
napisz bajke sf since faction coś o robotach
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź