Po długiej, męczącej podróży nareszcie wylądowałam. Rakieta stanęła na niewidocznym podwyższeniu, wysunęły się schody spowite czerwonym dywanikem. Mimo skafandra i kasku, i tych wszystkich kabelków wspomagających oddychanie, poczułam się jak mała Lindsay Lohan. Gdy w końcu przyzwyczaiłam swoje oczy do półmroku, ostrożnie rozejrzałam się. Powietrze miało jakby granatowe przebłyski, to wrażenie nie mijało, więc przyjęłam że powietrze na Marsie tak właśnie wygląda. W dali migotały różowe latarnie, a pod własnymi stopami wyczuwałam przez glany naprawdę drobniusi piasek. Schyliłam się, ściągnęłam szybko rękawicę i dotknęłam piasku. Był gorący i naprawdę miękki. Zapomniałam jedynie, że nagim ciałem nie mogę dotknąć tego zjodowanego granatowego powietrza, ale było już za późno. Wszczepiony w moją skórę tuż nad brzuchem alarm zaczął dzwonić. Nagle zbiegło się kilka istot. Prawdopodobnie byli to pracownicy szpitala, moi Ziemni przyjaciele zapewniali, że szpital na Marsie będzie zawsze w pobliżu. Wydawało mi się to dziwne, ale nie pytałam, a oni nie wyjaśnili. Spojrzałam na moją dłoń szukając znaków obecności tego śmiesznego powietrza. Narazie nic nie było widać, co nie znaczyło że zaraz nie wyrośnie mi na niej kaktus. Pozwoliłam marsowym człowieczkom (którzy wyglądali naprawdę dziwnie - mieli szpiczaste uszy, wyłupiaste oczy i maleńkie zęby) zaprowadzić się do szpitala. Weszliśmy do prawie niewidzialnego budynku - ujawnił się w całej okazałości za pstryknięciem palcami - i zapadłam w miękki fotel. Ogarnęła mnie ciemność. Obudziłam się na podłodze o zapachu truskawki. Rękę miałam opatrzoną. Mogłam iść dalej. namęczyłam się, mam nadzieje że sie spodoba. licze na naj.
Wyobraź sobie, że jesteś pierwszym człowiekiem, który wylądował na Marsie. Opowiedz o swoich przygodach w czasie pobytu na obcej planecie.
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź