Człowiek u swojego zarania był zbieraczem-łowcą. Niewielkie wspólnoty prowadziły nomadyczny lub semi-nomadyczny tryb życia. Ludzie żyli w prostych, często tymczasowych schronieniach, gromadzili niewiele dóbr i zapasów, a żywili się tym co znaleźli i złapali. Kultura człowieka pierwotnego była nomadyczna, egalitarna i w małym stopniu oparta o własność. "Własnością" były relacje społeczne, wpasowanie się w ekosystem oraz relacje ze światem duchowym. Pierwotna duchowość człowieka to animizm i szamanizm. W rzeczywistość duchową nie trzeba było "wierzyć", ona istniała. Powszechna była wiara w ożywioną i obdarzoną naturę przedmiotów. Łatwiejszemu kontaktowi z nią i łatwiejszemu przechodzeniu w stany zmienionej świadomości sprzyjały następujące czynniki: sam animistyczny światopogląd, okresowy brak pożywienia ("posty z konieczności"), często niewygodne szałasy, zaburzające okres snu, w ten sposób że zacierały różnice między jawą a snem (przeciwieństwo budzika), pożywienie oparte o mięso i niskokaloryczne rośliny, co zapobiegało racjonalizującemu działaniu wysokiego poziomu cukru we krwi, a także wysoka znajomość roślin i grzybów psychoaktywnych. Dodatkowo etos myśliwego promował okrutne inicjacje i inne próby fizyczne stawiające człowieka na granicy śmierci. Samo ubóstwo narzędzi i środków promowało bezpośredni "kontakt z rzeczywistością" zarówno w aspekcie fizycznym ("krew") jak i bezpośredni kontakt ze światem duchów. Zmiany, które nastąpiły w większości społeczeństw w ciągu ostatnich kilkunastu-kilku tysięcy lat objawiające się udomowieniem roślin i zwierząt, osadzeniem wspólnot ludzkich w stałych siedzibach, ostatecznie zwiększeniem komfortu życia i spania, zwiększeniem ilości dóbr materialnych i wielkości wspólnot miały silny, w dużym stopniu racjonalizujący wpływ na zachowania ludzkie. O ile w małych, tradycyjnych wspólnotach zbieraczy-łowców i prymitywnych rolników święto, czas sacrum, w opozycji do profanum, jest za wyjątkiem obrzędów inicjacyjnych, czasem większych zgromadzeń ludzkich, odpoczynku po polowaniu czy zbiorach, ewentualnie czasem przygotowania do nich, to zupełnie inna sytuacja zachodzi w bogatych społeczeństwach post-industrialnych. Tutaj wakacje, dłuższy czas wolny, w przeciwieństwie do na przykład Bożego Narodzenia, reliktu świąt tradycyjnych, staje się okresem swego rodzaju "intensyfikacji przeżyć". Monotonia codziennej pracy i czynności z nią związanych jest zamieniana na stanie się kimś innym. Wigilia Bożego Narodzeniu w Polsce kręciła się w dużym stopniu wokół jedzenia. Społeczeństwa niedożywione jedzenie sakralizowały. Nasze dosyć odżywione społeczeństwo w coraz większym stopniu przenosi siłę ciężkości ze schematycznych i zrytualizowanych świąt tradycyjnych, na święta oparte o możliwość samo-ekspresji, powrotu do trybu życia który nam najbardziej odpowiada ewolucyjnie albo okazje do nadrobienia inicjacyjnych zapóźnień. Ośmielam się stwierdzić, że wiodącą tendencją w sposobie spędzania tego wolnego czasu, nowym wyrazem święta, jest powrót do pierwotnego trybu życia człowieka. Jest to powrót czasami świadomy, jak na przykład na różnego surwiwalowych czy indianizujących warsztatach lub spotkaniach, zwykle jest to jednak proces odruchowy, nieuświadomiony. Tutaj wymienić należy nomadyzację wakacji, chęć przemieszczania i podróżowania, szczególnie połączoną z obozowaniem pod namiotem czy w przyczepie campingowej. Wszelkie wyprawy wędkarskie, czy grzybobrania (czysta forma zbieractwa i łowiectwa) oraz formy bardziej zawoalowane (safari, rafy koralowe, wycieczki do zoo itp.). O dziwo wyrwaniu z dużych organizmów społecznych (korporacje, szkoły, biura) towarzyszy intensyfikacja kontaktów interpersonalnych - nowe znajomości, przyjaźnie, romanse. Człowiek powraca do niewielkich, kilkunasto-kilkudziesięcioosobowych struktur społecznych (obozy wędrowne, wycieczki autokarowe, wyjazdy "ze znajomymi"). Obecnie w antropologii pojawiają się dwa główne hipotetyczne pierwotne habitaty Homo sapiens. Jeden z nich to sawanna, a drugi to bogate w mięczaki i ryby wybrzeża rzek, jezior i mórz. I sawanna i owe wody są oczywiście w klimacie gorącym. I co roku Europa jest świadkiem wielkiego exodusu do tych pierwotnych habitatów człowieka. Zjazdy rockowe, hippisowskie, indianistyczne, a także z innej beczki - zloty średniowiecznych rycerzy, motocyklistów, rajdowców, a nawet miejsca spotkań z papieżem mają wspólną cechę - to wielkie sawannopodobne amfiteatralne trawiaste miejsca, zwykle z pojedynczymi drzewami. Ci, którzy nie udali się na owe zloty stoją w korkach na autostradach (lub w kolejkach na lotniskach) w drodze na gorące plaże południowej Europy i Ciepłych Krajów. Tam półnadzy lub nadzy, zajadając małże, smażone ryby, winogrona czy mango, tańcząc na dyskotekach po jakiejś tam extasy są może trochę bliżsi swoim przodkom niż za ekranem komputera lub przy szkolnym biurku, w ponury śnieżny styczniowy dzień. Rozwijająca się ostatnio tzw. medycyna ewolucyjna kładzie stara się zapobiec chorobom właśnie poprzez nauczenie ludzi jak we współczesnym świecie żyć zgodnie z wypracowanym ewolucyjnie pierwotnym sposobem życia człowieka. Oznacza to między innymi dużo, dużo ruchu, oraz liście, owoce i chude mięso w diecie. Ale co to ma wspólnego z duchowością? Otóż ma. Po pierwsze często samo-uświadamiane odczucie bycia człowiekiem bardziej pierwotnym, bliższym wyimaginowanych "korzeni", odczucie powrotu do złotego wieku staje się celem w samym sobie, a wakacje czasem świętym. Po drugie ten święty wolny czas jest prerekwizytem przemian świadomości. Czas wolny to czas, kiedy odpoczywają budziki. Nasz naturalny rytm snu nie jest drastycznie przerywany, a sny się często właśnie wtedy pamięta. Sny sobotnie to sny często najbardziej znaczące. To czas na wyciszenie, medytację, modlitwę, jogę, pielgrzymkę. Ale i czas szaleństwa. Kiedy można pozwolić sobie na siedzenie przed monitorem przez 24 godziny, codzienne odwiedziny dyskotek, wędrówkę po Europie auto-stopem. Czas wolny to czas poszukiwania czegoś nowego, odnowy spontanicznej więzi z ludźmi, przyrodą i duchowością. Czas kiedy podświadomie poszukuje się sytuacji liminalnych, na granicy, otwartych, ryzykownych, nieokreślonych. Autostop, podróże, narkotyki, czy nawet rozłąki ze środowiskiem społeczno-przyrodniczym, które otacza nas na co dzień są przynajmniej po części takimi sytuacjami. Czasem sytuacjami groźnymi - najwięcej wypadków samochodowych zdarza się właśnie podczas wakacji. Do tej pory w artykule przewijały się sytuacje, kiedy sakralny i liminalny aspekt wakacji był czymś nieuświadomionym. Ale gdyby tak podejść do tego świadomie? Z nastawieniem, trochę teatralnie. Mądrze łącząc lub oddzielając inicjacyjno-deprywacyjne i orgiastyczno-karnawałowe aspekty święta. Sam nie wiem czy to poprawi czy zepsuje zabawę Gdyby tak doprowadzić do tego, że piesze (odchudzająco-transformacyjne) pielgrzymki do Afryki na safari połączone z wędkowaniem, seksem grupowym i techno-party, poprzedzone sadomasochistycznym wątkiem inicjacyjnym staną się czymś tak świętym i tradycyjnym jak wigilia? I o tym chętnie podyskutuję. Mam nadzije ze pomoglam ale bedziesz musial jeszcze to troche skrócic (bo tu sa 933 wyrazy.) <333
Napiszę wypowiedz około 150/200 wyrażów na temat jeden dzień z życia człowieka pierworodnego
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź