Byłam młoda, żądna świata. Chciałam poznawać, badać, bawić się, zwiedzać. Nie chciałam całego życia spędzić u boku rodziców, pragnęłam samodzielności. W wieku 18 lat poprosiłam mamę, żeby oddała mi już tę część spadku, która by do mnie należała. Oświadczyłam jej że zamierzam wszystko spieniężyć i ruszyć w daleki świat. Mama zaczęła mnie ostrzegać, mówić, że będę żałować takiego kroku, lecz ja jej nie słuchałam, chciałam spełniać marzenia. Rodzice z dużym oporem, ale dali mi wszytko, co kiedyś miało do mnie należeć, pożegnałam sie z rodziną, znajomymi i wyruszyłam w świat. Najpierw chciałam wyjechać do stolicy, kupić modne ciuchy, obyć się w świecie gwiazd, a następnie miałam zamiar poznać Francję, Anglię, Stany Zjednoczone, Kanadę, Meksyk, a nawet Afrykę. Jednak w Warszawie poznałam niesamowitych ludzi, z którymi świetnie się bawiłam, uczestniczyłam w wystawnych przyjęciach, drogich bankietach. Moi przyjaciele naprawdę mnie lubili, dlatego kupowałam im często prezenty, oraz sama zapraszałam na przyjęcia. Z czasem przekonałam się, że zaczyna mi brakować pieniędzy na życie, na mieszkanie... A co z moimi dalekosiężnymi planami? Rozpoczęłam prowadzić poważne rozmowy z przyjaciółmi, że muszę przestać bywać w wykwintnych miejscach i że muszę znaleźć pracę, czy mogliby mi w tym pomóc. Prędko się przekonałam, że to nie są przyjaciele. Nie dość, że naciągnęli mnie na wydatki, to jeszcze wyrzucili ze swego życia, gdy najbardziej ich potrzebowałam. Zostałam sama bez pracy i dachu nad głową w moim wymarzonym "wielkim świecie". Za pół roku roztrwoniłam dorobek życia moich rodziców. Zaczęły mnie nachodzić myśli, aby wrócić do domu. Ale od razu je odpędzałam, gdyż wiedziałam, że rodzina mnie wyśmieje, jeśli nawet nie odwróci się ode mnie... Często nocowałam w parku, jadłam w domach pomocy bezdomnym... W końcu postanowiłam: wracam do domu, poproszę rodzinę o przebaczenie i najmę się u znajomych w gospodarstwie. Tylko skąd wziąć 15 złotych na PKS? Żebrałam... tak wstyd się przyznać, ale żebrałam. Wsiadłam... jadę... przyjechałam do domu. Gdy mama mnie zobaczyła zdębiała: potargane włosy, nie myte miesiąc, bluzka rozdarta, spodnie nad kolano i rozwalone buty... Juz miałam się cofnąc, ale mama przybiegła i mnie przytuliła mówiąc :"Wreszcie jesteś. Tak się bałam. Kocham cię". Łzy ciekły mi po policzkach. W oddali widziałam siostrę wchodzącą do domu. Pomyślałam, że pewnie będzie zła, bo to co zostało z całego majatku powinno należeć do niej, a ja znów się tu pojawiam. Szłam do domu, myśląc jak wytłumaczyć mojej siostrze że nie odbiore jej niczego, tylko proszę o dach nad głową. Jednak gdy weszłam do domu ona rzuciła mi się na szyję i szepnęła do ucha: "woda w wannie na Ciebie czeka, zaraz zawołam wszystkich znajomych, aby razem ze mną cieszyli się z powrotu mojej ukochanej Kingi".
musze napisac podobna przypowiesc do przypowiesci o synu marnotrawnym ale zeby to chodzilo o mnie
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź