Pewnego zimowego deszczowego dnia zostałam zaproszona na pokład kosmicznego statku. Rozpoczeła się moja wielka przygoda wystartowała rakieta i poleciałam na księzyc. Gdy wylondowałam wyszłam ze statku i poczułam się taka lekka. Biegłam i w pewnym momęcie napotkałam dziwne stworzenie przypominało małego człowieka ale nie dosłownie miał cztery rence i długie palce z mackami wystraszyłam się to przypominało jak by kosmite. Uciekłam do statku kosmicznego powiedziałam sobie że nigdy tam już nie wrucę. Teraz leciałam na marsa. Mars czerwona planeta. Tam niebyło żadnych kosmitów był piękny widok na gwiazdy wydawały się tak blisko.Myślałam że tam niema żadnych stworów a jednak był obślizgły i bardzo brzydki i tak dziwnie mówił, niedało się go zrozumieć. Uciekłam z tego kosmosu. Na ziemi było lepiej. Myślałam że to było na prawdę ale na szczęście to był sen.
