Wymyśl bohatera i napisz o nim opowiadanie. TO MA ZAJĄĆ POŁOWE KARTKI KANCELARYJNEJ

Wymyśl bohatera i napisz o nim opowiadanie. TO MA ZAJĄĆ POŁOWE KARTKI KANCELARYJNEJ
Odpowiedź

Ombi był magiem. Wielkim, grubym i zielonym magiem. To ostatnie wyjaśniało, że z pewnością nie był człowiekiem. Przez połowę swojego życia studiował w Akademii Magicznej, jednocześnie pracując akademickiej  Bibliotece. Niestety Ombi nie należał do ostrożnych studentów. Do pracowitych zresztą też nie. Praca była dla  niego wymówką od nauki, a nauką wymawiał się od pracy. Tak więc zazwyczaj bujał się na krześle oparłszy nogi na blacie stołu. Zdarzało mu się wtedy zasnąć, toteż często trącał jakieś przedmioty stopą. Niestety zazwyczaj kończyło się to wylaniem inkaustu na zwoje z alchemii, zrzuceniem zapalonej świecy na rzadkie woluminy bądź rozgnieceniem resztek posiłku na Księgach Wiedzy. Władze biblioteki dawno by go wyrzuciły, gdyby nie to, że Ombi, mimo swego lenistwa i niezdarności bywał pomocny. Rzecz jasna powodem mógł być też Bibliotekarz, grasujący pomiędzy regałami. Nie znacie Bibliotekarza? Cóż chyba to lepiej dla was… W każdym razie był to osobnik tak samo dziwny jak i przerażający. Żółte ślepia, ukryte w gęstwinie brązowo rudych kudłów wlepiał w każdego kogo napotkał i szczerzył kły sięgające podbródka, na każdego kto przetrzymał lub zniszczył doszczętnie księgę lub zwój. Powodem dla którego wciąż był zatrudniony, mimo nieprzyjemnej aparycji i strachu jaki wzbudzał, było to, że jedynie on umiał odnaleźć wszystko w Bibliotece i samemu się przy tym nie zgubić. Ombi lubił Bibliotekarza. Czy ów lubił maga? Trudno powiedzieć. Chyba akceptował go na zasadzie zła koniecznego. Tym niemniej pracowali razem i jakoś się nawet dogadywali. Wracając jednak do naszej historii. Mag, jak już zapewne się domyślacie studentem wybitnym nie był. Jednak wrodzony spryt i cwaniactwo pozwalały mu zdobywać najwyższe noty z egzaminów, nawet wtedy kiedy się na nich nie pojawiał. Jak to robił? Znacie penie powiedzenie – nie można zjeść ciastka i mieć ciasta. Otóż nasz bohater mógł. I bardzo go to cieszyło. Jednak i dla Ombiego miał nadejść czarny dzień. I to dużo szybciej niż się spodziewał. Tego dnia, mag wyjątkowo wybrał się na sprawdzian sprawności magicznej. Ku jego zaskoczeniu i uciesze egzaminującego dostał zaledwie ocenę mierną. Późnym popołudniem wracał z Akademii. Jego krok był z lekka chwiejny, a ziemia co jakiś czas uciekała z pod nóg. Ombi nie był smutny. Był po prostu zdziwiony. A jak się czemuś dziwił szedł pic.  Każdy ma różne sposoby na rozjaśnienie myśli, nie ważne jakie, ważne, że skuteczne. Niestety tym razem, poza stanem upojenia alkoholowego, nasz bohater nie osiągnął niczego więcej. Myśl, że tej nocy musi przeprowadzić inwentaryzację z Bibliotekarzem, nie napawała go optymizmem. Ombi miał dziwne wrażenie, że lepiej by było, gdyby poszedł do kwatery zamiast do pracy, jednak jakoś nie chciało mu się świętować z innymi studentami zaliczenia z przedmiotu. Gdy przekroczył wrota Biblioteki, Bibliotekarz uniósł łeb i pociągnął nosem. Kręcąc z dezaprobatą głową, udał się pchając wózek z księgami w głąb pomieszczenia. Ombi westchnął rzucił torbę pod stół i wszedł w alejkę z pergaminami. Po kilku godzinach układania i spisywania brakujących egzemplarzy poczuł się niezwykle znużony. Postanowił położyć się na chwilę i wziąć się zaraz po przebudzeniu do dalszej pracy. Ponieważ zaś nie lubił usypiać po ciemku zapalił kilka świec na stoliku i jak zwykle opierając na nim nogi pogrążył się we śnie. Obudził go bijący obok żar i duszący dym. Biblioteka płonęła. Ombi był przerażony. Panicznie zerwał się z krzesła i zaczął szukać Bibliotekarza. Niestety, nie mógł go nigdzie znaleźć. Wybiegł więc na zewnątrz. Tłum studentów obserwował widowiskowy pożar. Było już za późno, aby cokolwiek uratować. Dobytek naukowy wieku wieków poszedł spektakularnie z dymem. Dużo czasu zajęło skrybom z całego okręgu, aby odtworzyć wszystkie dzieła. Ombi udał się do swojej kwatery. Spakował najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka swojego współlokatora nie zapominajmy, że  torba maga spłonęła w Bibliotece i udał się przed siebie. Miał dziwne wrażenie, że i tak nie zabawiłby długo w Akademii, zwłaszcza po tym co zrobił. Po Bibliotekarzu słuch zaginął. Nie znaleziono jego zwłok w ruinie budynku, tak więc nie spłoną w nim. Zapewne zdążył w porę uciec, sam Corellon Larenthian raczy wiedzieć, gdzie teraz przebywa   Sprawdź sobie poprawnośc interpunkcyjną. Mam nadzieje, że nie jest problemem, że praca jest dłuższa niz pół kartki kancelaryjnej

Dodaj swoją odpowiedź