24.06.2011r. Pierwszy dzień na bezludnej wyspie . Znajduje się - nie wiem gdzie i nie wiem co mam począć ! Pokarm mi się kończy, do źródła mam daleko. Po moim samolocie pozostał tylko szkielet. Nawet nie mam gdzie się schronić - moich uczuć nie da się opisać. Strach, lęk, po prostu horror ! Nie mam przy sobie przyjaciół! Ta dzicz jest jak niekończący się labirynt. Kiedy wchodzę do buszu, moje ciało ogarniają przerażające dreszcze i śmiertelny strach. W dzień jeszcze jakoś sobię radzę, chociaż i tak nie jest mi lekko. Dzisiaj kiedy się obudziłam - nie wiem która była godzina - zaczęłam budować szałas, choćby jakieś schronienie, lecz co ja mam poradzić kiedy wszystko co zbuduję niszczy silny wiatr. Cały czas się modlę, aby nic mi się nie stało. Nie wiem, czy dożyję do jutra. Jest bardzo ciężko, szczególnie, że kończy mi się jedzenie i picie. ,, A kiedy odnajdę szczęście na wyspie - niczego mi już nie bedzie brakować ! "
drogi pamiętniczku(oczywiście jeśli chcesz) Chciałbym/chciałabym ci opowiedzieć o swoim dniu na bezludnej wyspie.A było to tak: Pewnego dnia z rodzicami popłyneliśmy statkiem.Podróż była cudowna,Aż do chwili w której zerwał się sztorm.Fale zaczęły bujać statkiem tak mocno że aż wyleciałam za burte,gdyż się nie posłuchałam rodziców i nie wezłam pod dach gdzie byli inni.I tak zaczął się koszmar...Gdy sztorm miną,fale uniosły mnie na bżeg.gdy wstałam zaczęłam wołać o pomoc ale nikogo nie było.Postanowiłam że zrobie szałas i zbiore coś do jedzenia bo straciłam już nadzieje że ktos mnie znajdzie.Jak poszłam po jedzenie spotkałam kilka zwierząt(wymienisz sobie)któeych się na początku bałam ale potem się osfoiłam.Gdy wyszłam na bżeg ujżałampłynący statek więc zaczęłam machać rękami aby mnie zobaczył.Okazało się że to moi rodzice którzy cały dzień mnie szukali. I tak się skończył mój dzien na bezludnej wyspie. P.S. Mam nadzieję że ci się podobało i uznasz tą pracę jako najlepszą:)Z GÓRY DZIĘKI