Ale mnie boli głowa. Ała. Chwila, gdzie ja jestem? Co to za mniejce? Moja głowa. Ała. Pewnie mam chalucynacje. Tak, to napewno to. To może lepiej nie będę sie ruszać. Chwila. ale jak bym miał chalucynajce to bym tak trzeźwo nie myślał. No pięknie. Musze znaleść jakąś wodę. Zaraz uschnę. Ledwo wstałem na nogi i chwiejnym krokiem ruszyłem przed siebie. Zacząłem się rozglądać i zauważyłem coś dziwnego. A właściwie to wszysko było dziwne. Jakie ogromne drzewa. One mają niebieskie liście. A kora jest pomarańczowa. Na ziemi rosną jakieś dziwaczne, niekształtne kwiatki. Chyba kwiatki. Zaczynam się bać. Jezu, a to co? Przedemna stałęło jakieś zwierze. Miało cztery włochate łapy, potężnie zbudowany tułów i groźnie wyglądający łeb. Było mniej więcej mojego wzrostu. Jego sierść miała barwę fioletową. Na łbie znajdowały się dwa rogi jak u jelenia, uszy szpiczaste jak u elfa, duże czarne oczy, a kształtem przypominało głowę psa. Szczerze, nie zdziwiłem się. Aż do czasu gdy to coś zaczęło do mnie mówić. -Witaj. Jestem Moska. Dowódca tutejszej straży. Widzę, że jesteś nowy w naszym wymiarze. Z tego co mi wiadomo pochodzisz z rasy ludzi tak? Jestem zaszcycony. Wasz gatunek nie odwiedzał nas od milionów lat. A cóż to za mina? Oh, pewnie nie wiesz o czym mówię. Chodź za mną, wytłumaczę Ci wyszstko po drodzę. - Zaczął iść. - Nasz wymiar zwany jest Wymiarem Wolności. W skrócie WW. Skąd ta nazwa? Otóż. Każdy mieszkaniec ma prawo do jakby to ująć wszystkiego. Oczywiście są granice, ale jak narazie nikt ich nie przekracza, więc nie mam tu za dużo do pracy. Nasz świat powstał miliardy lat świetlnych przed waszym. Mamy tu najnowszą technologię, o której wy ludzie nawet nie snicie. Teraz tego nie widzisz, ponieważ znajdujemy sie w jednym z wielu wolnościków. Na wasz język lasów. Zaraz zobaczysz to co warto zobaczyć. Nasz przywódca będzie bardzo szczęśliwy, że Cię widzi. O jesteśmy. Oto nasza kraina. - Wyszliśmy z lasu i moim oczom ujżał się świat... Przepiękny. Ogromne budowle pokryte kolorowymi roślinami. Jakieś latające maszyny w barwach tęczy. Aksamitnie zielone niebo, z czerwonymi chmurkami. Po purpurowej trawie poruszały się stworzenia tak nadzwyczaj niesamowite, że aż chciało się płakać. Nie wierzyłem w to co widzę. -Jak tu pięknie-Powiedziałem sam do siebie. Nie wiem czemu. Po prostu musiałem. Moska uśmiechnął się i powiedział: -Chodź, nasz pan już na Ciebie czeka. - I ruszyliśmy. Mój nowy przyjaciel cos o mnie mówił, ale nie słyszałem co. Aż w końcu odleciałem. Obódziłem się rano w bazie wojskowej. Z przykrościa stwierdziłem, że jestem na Ziemi...
opowiadanie fantastyczne na cztery strony prosze o bardzo wymyślne.
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź