postacie i wydarzenia prawdopodobne i nieprawdopodobne w legendach o powstaniu Będzina i o Błękitnej Ludwice.

postacie i wydarzenia prawdopodobne i nieprawdopodobne w legendach o powstaniu Będzina i o Błękitnej Ludwice.
Odpowiedź

Przez cmentarz szły dwie dziewczyny. Jak wyglądały i czy były ładne- nie miało dla nich znaczenia. Przed nimi i za nimi szła reszta grupy. Szarzy ludzie. Ale one nie były szare. Nie chciały być. Nie kwalifikowały się do tej grupy. Ani do żadnej innej. Nie chciały się kwalifikować. Były wyjątkowe. Same dla siebie idealne.  Rozmawiały o wielkich rzeczach, takich, o jakich nikomu z ich grupy się nie śniło. Nie rozmawiały o modzie ani o romantycznym bluszczu na nagrobkach. Nie zastanawiały się, gdzie były. Tak samo rozmawiałyby w każdym innym miejscu. O rzeczach wielkich. Ważnych. Istotnych. A zwłaszcza tych istotnych tylko dla nich. Marzyły o szczegółach i części siebie nazywały w specyficzny sposób. Choć każda z nich mówiła o czym innym, rozumiały się i zgadzały się ze sobą. Mogły mówić o śmierci i starości albo bordowym fotelu, ale tak naprawdę chciały tylko jednego. Miłości.  Nie brakowało im jej. Nie czuły się opuszczone. Ale chciały mieć uczucie tylko dla siebie. Tworzyć z kimś jedność dusz.  Czasem złościły się na siebie. Lecz chyba nie trzymały w sercach uraz.  Mogły mówić, że nie można regulować sobie życia uczuciami. Ale już z tego wyrosły. Wiedziały, że ich świadomość mam władzę nad umysłem. Nie wmawiały sobie nic.  Chyba nie potrafiły się ze sobą cieszyć. Jakby nie przyjmowały szczęścia z zewnątrz. Radosne czuły się ze sobą nieswojo. A z resztą i tak ciągle w swoim towarzystwie robiły się smutne.  Od radości miały innych ludzi. Miały o czym rozmawiać. Żaliły się na innych. Na ich głupotę. Czuły się wyjątkowe.  Trzymały się za ręce, nie wiem czemu, chyba po to, żeby jeszcze lepiej się rozumieć.  Uprzedzały się nawzajem w odpowiedziach. Ścigały w trafnych stwierdzeniach.  Rozmawiały o wszystkim, ale chciały tylko miłości.  Jedyną wadą było to, że to bardzo banalnie brzmi.

Kiedy Smuga przedstawił plany “miłego” spędzenia czasu w Egipcie, Tomek tylko westchnął, a Nowicki zatarł ręce i znacząco mrugnął do Sally, która chłonęła słowa podróżnika z wypiekami na twarzy. Przy Dolinie Królów, zaklaskała, poderwała się z krzesła i ucałowała Smugę w oba policzki. . - Chyba tak, i to całkiem nieźle. Jest tam więcej opisów przyrody niż zazwyczaj u Szekspira, prawda? . - Co się stało? - spytał Briant. . - “Strzeżcie się ludy” - wołały bębny. - “Zły człowiek w puszczy. Pali. Morduje. Porywa”. . — Nie tak, a raczej nie całkiem tak — odparła z namysłem Goreli. — To klasyczne postępowanie zawodowca: nie będzie musiał jej wyzywać, bo to ona wyzwie jego — i biedak będzie musiał się bronić. Sądzę, że Summervale i jego zleceniodawca doszli do wniosku, że Honor będzie tak wściekła i rozżalona, że stanie się nieostrożna, co ułatwi im zadanie. Nie mówiąc o tym, że on jest zawodowcem, a kapitan Harrington, z tego co wiem, nie ma żadnego doświadczenia czy to w pojedynkowaniu się, czy też w posługiwaniu bronią palną, konkretnie pistoletem... To wszystko prawda, ale ja sądzę, kapitanie McKeon, że zleceniodawca chciał jeszcze czegoś: chciał, żeby cierpiała. Chciał ją zranić najbardziej jak mógł. Chciał by zanim jego najmita ją zabije, wiedziała, że wyrządził jej największą krzywdę, jaką mógł. . Poczuł się trochę nagi bez towarzyszącego mu Corda, szaman jednak nie miał nanitów, jak jego ludzcy towarzysze, i wciąż leczył straszliwe rany, jakie odniósł w Voitan. Cokolwiek miało się stać, Mardukanin musiał brać w tym udział, leżąc na poduszkach w kwaterach gościnnych. . . Po południu wszyscy wyszli na promenadę wiodącą wzdłuż Nilu. Błękitne, czyste wody rzeki, spokojnie tu płynącej, odbijały słoneczny blask. Przy brzegach rosła jasnozielona trawa coraz częściej przeplatana łatami piasku pagórkowato odchodzącego w pustynię. Sally szła obok Wilmowskiego zatopiona w myślach. Patryk dokazywał z tyłu z Nowickim. Abeer i Smuga rozmawiali o czekającej ich wyprawie, która zapowiadała się na bardzo niebezpieczną. Zastanawiali się, czy zabierać ze sobą Sally i Patryka. Sally oczywiście zdecyduje sama, ale czy mieli prawo narażać chłopca bez zgody jego rodziców? . Uliczka była cicha i pusta, nikt dziewczyny nie gonił, więc zwolniła kroku. Lubiła takie miejsca ze względu na panującą tu ciszę, o którą w ogromnym, tłocznym i ruchliwym mieście było tak trudno. Spokój panował tylko na Byrsie, na zadrzewionych obszarach między świątynią Eszmuna i pałacem suffetów, tylko w pięknych ogrodach bogini Astarte, otwierających się raz do roku dla wszystkich w świętą noc miłości... Keriza na wspomnienie to zaczerwieniła się i przyśpieszyła kroku. . - Rzeczywiście - odpowiedział - każdy sposób, w jaki moglibyśmy uwolnić się od tych złoczyńców, należy uznać za dobry. Lepiej oczywiście byłoby umożliwić im naprawienie szalupy niż rozpoczynać walkę, której rezultat jest wątpliwy. Ale czy można zaufać Walstonowi? Jeśli nawiążecie z nimi stosunki, czy nie skorzysta z tego, aby zaskoczyć was, zawładnąć grotą i całym waszym dobytkiem? Czy nie pomyśli na przykład, że zdołaliście ocalić z katastrofy również i pieniądze? Te łotry, wierzcie mi, zapłacą wam za wasze usługi tylko złem! W ich sercach nie ma miejsca na wdzięczność. Porozumieć się z nimi, znaczyłoby wydać się... . W dzieciństwie, będąc chłopcem pilnym i lubiącym porządek, Clyde uwielbiał rysunki przedstawiające architekturę - takie, na których widać było dokładnie każdy gzyms, każde nadproże i każdy występ w ścianie i na których zbiegającymi się w trójkąty liniami zaznaczona była perspektywa. Posługując się linijką i niebieskim ołówkiem przedłużał linie na obrazkach w czasopismach i komiksach i doprowadzał je do znikającego punktu, nawet wtedy, gdy punkt ten leżał poza kartką, na której był rysunek. To, ze taki punkt istnieje, sprawiało mu przyjemność, a to, że dorośli oszukują, odkrył po raz pierwszy przekonując się, że na wielu efektownych obrazkach takiego punktu nic było. Teraz sam znalazł się w takim punkcie, w punkcie, w którym zbiegały się linie. Był w takim punkcie i wszystko wokół niego było idealnie jasne i klarowne. Ogromne problemy, które przed nim stały: środowe wydanie Słowa, konieczność zorganizowania następnej schadzki u Sukie, ciągła walka kochanków o to, żeby zapewnić sobie prywatność i łóżko, które nie będzie się wydawało tandetne, ciągle powtarzające się cierpienie związane z ubieraniem się i rozstawaniem, konieczność omówienia z Joem Marino sprawy starego pieca, rur i kaloryferów, których zgrzybiałości nie można było dłużej nie zauważać, analogiczny do stanu tych urządzeń domowych stan jego wątroby i żołądka, okresowe badania krwi i konsultacje u doktora Pata i wszystkie nieszczere postanowienia wynikające z opłakanego stanu jego zdrowia, a teraz jeszcze nie kończące się komplikacje z policją i sądami - wszystko to zostało unicestwione, pozostawiając jedynie kontury tego pokoju, linie jego stolarki, czyste jak promienie lasera. . Manibhadra lekko pochylił głowę. Dał znak ręką, aby zaklinacz wężów popisał się swoimi umiejętnościami. . - Mam zamiar poinformować władze Republiki o waszym losie, ale bezpieczeństwo zadania, które wykonuję, wymaga pewnej zwłoki. Chwilowo pan i pańscy oficerowie pozostaniecie tu, na pokładzie mojego okrętu, i zapewniam, że będziecie traktowani z szacunkiem należnym waszej postawie i oficerskim stopniom. Nie będziecie także zmuszani do ujawniania żadnych informacji, nazwijmy to, delikatnej natury. Naturalnie jeżeli komuś z was coś się wymsknie, to już inna sprawa, ale uważam, że przesłuchiwanie więźniów jest sprawą wywiadu, nie moją, i w istniejących warunkach nie zamierzam go wyręczać. . — To dość trudno wyjaśnić — odezwała się w końcu Honor. — Wydaje mi się, że ma to wiele wspólnego z faktem, że tylko na Beowulfie nie zarzucono prowadzenia programów genetycznych. Był to jakby gest mający uspokoić resztę galaktyki, że nie będą majstrować przy ludzkim genotypie. I dotrzymali słowa: prace koncentrują się na wykorzystaniu do maksimum materiału genetycznego, ale nie wychodzą nawet o pół kroku dalej. Owszem, można by twierdzić, że prolong to przekroczenie tej granicy, ale w rzeczywistości proces ten nie polega na zmianie czegokolwiek w ludzkim organizmie, lecz na spowodowaniu, by pewne grupy genów działały wolniej, co daje w efekcie wydłużenie życia. Oficjalnym powodem, dla którego na Beowulfie nie stosuje się metody in vitro poza wyjątkowymi przypadkami, jest „chęć uniknięcia uzależnienia od technicznych metod reprodukcyjnych”. Ale matka, ilekroć o tym mówiła, zawsze się dziwnie uśmiechała i parę razy dodała, że chodzi o coś więcej. . Rzeczywiście, można było tylko iść za nim - towarzyszyć mu byłoby niemożliwością. Długi, wąski, mroczny korytarz prowadził do wnętrza tego domostwa zbudowanego z ledwo ociosanych bali oraz do poszczególnych pokoi. Było ich aż cztery: kuchnia, izba, gdzie stał warsztat tkacki, „badstofa”, czyli sypialnia całej rodziny, oraz - najlepszy ze wszystkich - pokój gościnny. Wuj, którego wzrostu nie wzięto pod uwagę przy budowie domu, nie omieszkał uderzyć trzy lub cztery razy głową o belkowanie sufitu. . W tym ostatnim akurat się mylił — była w pełni świadoma tych obowiązków i po paru mechanicznych zgoła krokach znalazła gdzieś siły, by wyprostować ramiona i unieść głowę. Kiedy dotarli na pokład hangarowy, wyglądała już zupełnie normalnie — zdradzały ją tylko oczy, ale ich wyraz mogło z bliska zobaczyć niewielu. . - Nieźle - mruknęła, nadal nie mogąc wyjść z podziwu, że ktoś tak stuknięty może przemawiać tak przekonywująco: Warnecke zrobiłby karierę, handlując używanymi frachtowcami. . Nie dość, że jego upór był zadziwiający, to jeszcze wściekł się, że nie chce postąpić tak, jak jej radził, a próba wyjaśnienia spełzła na niczym — przerwał jej w połowie, powtarzając idiotyczny i niezgodny z prawem rozkaz, i przerwał połączenie. . Kilkanaście z nich, detonując w odpowiedniej kolejności, powinno wystarczyć. A kilkadziesiąt wystarczyłoby na pewno do utorowania okrętowi drogi. Co więcej, nawet nowoczesne systemy ekranujące nie były w stanie zapobiec choćby czasowym skutkom EMP przy takiej koncentracji wybuchów nuklearnych, a to oznaczało unieszkodliwienie platform ogniowych, które nie zostały zniszczone. I to na czas potrzebny na dotarcie na orbitę. Stanowiska ogniowe na powierzchni przynajmniej częściowo przetrwałyby bombardowanie, ale kiedy zaczną strzelać, staną się nieruchomym celem. Okręt może zostać trafiony podczas tej wymiany ognia, ale w końcu i tak wygra. Każdy taktyk wiedział, że ostatecznie żadne fortyfikacje orbitalne nie sprostają atakowi mobilnych sił. . Był to drobny gest, ledwie zauważalny, ale był to równocześnie gest kapitana, tak pełen siły, że nikomu nawet by przez myśl nie przeszło go zakwestionować. I gdy Rafe to zrozumiał, dotarło do niego coś jeszcze. Coś, co od dawna wiedział, tylko sobie tego nie uświadamiał. Że autorytet kapitan Harrington nie wynikał z jej stopnia, ale z tego kim była i jaka była. Oraz że była to zasługa Royal Manticoran Navy. Albo raczej że Królewska Marynarka pomogła jej stać się tym, kim się stała, ale Honor Harrington dawno temu stała się kimś więcej niż suma rozmaitych czynników i zalet. . Wówczas wuj stał się wielkim człowiekiem, ja zaś siostrzeńcem wielkiego człowieka, co również niemało znaczy. Hamburg urządził szereg uroczystości na naszą cześć. W Johanneum było się publiczne posiedzenie, na którym profesor złożył sprawozdanie ze swojej ekspedycji, przemilczając jedynie fakty tyczące busoli. Tego samego dnia ofiarował archiwum miejskiemu rękopis Saknussemma, wyrażając szczery żal, iż musiał ustąpić wobec nie sprzyjających okoliczności i nie dotarł po śladach islandzkiego podróżnika do środka globu. Mimo zdobytej sławy profesor zachowywał się skromnie, czym zyskał jeszcze większą popularność. . - Tfu, tylko bydlę może się tak spić - mruknął bosman, obrzucając małpy pogardliwym wzrokiem. . Dzięki swej doskonałej znajomości angielskiego, miłej i poważnej twarzy, obeznaniu we wszystkich morskich sprawach, był wszędzie dobrze przyjmowany. Wskazano mu kolejno kilku dawnych oficerów, marynarzy lub urzędników Kanadyjskiej Spółki Transportowej. Niektórych zdołał odszukać, po innych ślad zaginął. Ale żaden z nich nie potrafił udzielić mu istotnych informacji o ostatnim rejsie ,,Cynthii”. Dopiero po dwóch tygodniach nieprzerwanych poszukiwań, chodzenia tu i tam, dotarł do informacji, która swoją precyzją odcinała się od bezładnej masy często sprzecznych wiadomości, jakie udało mu się dotąd zebrać. Informacja ta doprawdy wydawała się na wagę złota. . . „Co do mieszkania u nas, nie wywieram żadnego nacisku. Niech Pani to swoją intuicją osądzi. Może byłby za wielki Mutter - Complex i to utrudniłoby swobodę poruszania się. Matka jest dla pani bardzo życzliwie usposobiona, ale wie Pani, jak to w codziennym dniu się zmienia.” . - No bo - powiedziała Sukie, patrząc w górę na sufit, który brzęczał i dudnił, bo dobiegały zza niego stłumione dźwięki płynące z telewizora - odkąd zerwałam z Tobym, odwiedzam ich czasami, żeby się zrelaksować. Hallybreadowie są dość zabawni. Wtedy oczywiście, kiedy ona nic ma jednego ze swoich napadów złego humoru. . - W takim razie wiedzą także, iż nasze dziewczyny ocalały - wtrącił Nowicki. - Dlaczego wobec tego nie zemścili się na nas? . Oczywiście owego latawca nikt nie utrzymałby w ręku. Miotany wiatrem, pociągnąłby za sobą wszystkich naszych kolonistów, i to znacznie szybciej, niżby sobie tego życzyli. Toteż lina miała być nawinięta na kołowrót ze szkunera. Tę małą windę kotwiczną ustawiono pośrodku Boiska Sportowego i przytwierdzono mocno do ziemi, aby mogła stawić opór sile, z jaką będzie się wyrywał „Powietrzny Gigant” - nazwa, na którą malcy zgodzili się bez wahania. . Urwała. Elissar patrzyła badawczo, ale z opanowanej i spokojnej twarzy kapłanki nie można było wyczytać niczego. Tylko to opuszczenie wzroku... . Złączył ręce na plecach i kołysząc się na piętach, klął w duchu samego siebie. Nie pierwszy zresztą raz. Gdyby był lepszym włazidupą, nie miałby przed sobą tak krótkiej przyszłości. Wystarczyło trochę wazeliniarstwa pod adresem Komitetu i nie dostałby samobójczego przydziału. Od paru lat zdawał sobie sprawę, że czeka go podobny koniec, ale nie mógł się zmusić do zachowań, które mogły to zmienić. Nie dlatego, że był lojalny wobec starego porządku. Wcale nie był, bo ów porządek nie dał mu ku temu żadnego powodu. Nie był też nielojalny wobec Ludowej Republiki, gdyż niezależnie od swych wad była jego ojczyzną, której mundur zdecydował się przywdziać dobrowolnie i której przysiągł bronić. . Miranda przyglądała jej się przez chwilę, po czym zapadła się wygodniej w fotel, założyła nogę na nogę i wzięła Farraguta na ręce. . Miała nadzieję że nie, bo wtedy mogłyby ich dotknąć nieprzyjemności, które dla niej przygotowano, a o tym, że czekają coś złego, teraz już wiedziała na pewno. Emocje strażników świadczyły o tym dobitnie i zgodnie i to one właśnie były powodem spięcia Nimitza. Honor dodatkowo dobijała niepewność pozostałych jeńców, którzy nadal żywili cień nadziei, nie znając uczuć bandziorów z UB. . Teraz dopiero usłyszał donośny głos bosmana. . — Uważam, że poruszył pan ważną kwestię, admirale Jurgens. Pragnę dodać, że wysoce niepokojące jest to, kogo rząd wybrał na swego bohatera, a raczej bohaterkę. Wysoce niepokojące. Przebieg służby kapitan Harrington wyraźnie świadczy, że jest w gorącej wodzie kąpana i mściwa, i to nie tylko w stosunku do lorda Younga. Nie trzeba chyba przypominać, że fizycznie zaatakowała przedstawiciela Korony na Graysonie, ale próbowała też zamordować jeńca wojennego w systemie Yeltsin! Jest to zachowanie niedopuszczalne u oficera. Na dodatek udowodniła, że jest arogancka i niesubordynowana. Przypomnijcie sobie jej wystąpienie przed Komisją Rozwoju Uzbrojenia — to był bezpośredni atak na admirał Hemphill, która w tym czasie przewodniczyła tejże komisji...! . Obawiał się, że towarzysz porucznik doniesie o pierwszym jego pojawieniu się i wynikną z tego reperkusje, ale albo tego nie zrobił, albo też jego przełożeni (czyli de facto Ransom) uznali, że pozwolą mu pogrążyć się własnym postępowaniem. Blok więzienny był monitorowany

Dodaj swoją odpowiedź