Opisz miłość Adama Mickiewicza i Maryli Wereszczakówny

Opisz miłość Adama Mickiewicza i Maryli Wereszczakówny
Odpowiedź

O tej miłości chyba każdy w życiu coś słyszał. W końcu o Mickiewiczu uczą nas od podstawówki. A nazwisku polskiego wieszcza towarzyszy nierozłącznie Maryla, muza, natchnienie, miłość jego życia. Dowiadujemy się więc na lekcjach, jak to Mickiewicz kochał Marylę i jak cierpiał, gdy wyszła za mąż za bogatego hrabiego, i jakie to wiersze dla niej pisał, i zresztą nie tylko wiersze, bo przecież IV część "Dziadów" też została stworzona dla Maryli. Trudno zresztą zaprzeczyć, że wszyscy lubimy takie nieszczęśliwe miłości. W końcu to Romeo i Julia są kochankami wszech czasów, a nie jakieś tam szczęśliwe małżeństwa. Z czasem dowiadujemy się o dziejach Mickiewicza nieco więcej. No, że wprawdzie kochał Marylę, i to bardzo, ale kochał też Karolinę Sobańską, Joannę Zalewską, Karolinę Jenisch, Ewę Henriettę Ankwiczównę... długo by tu wymieniać. Nawet ożenił się, miał sześcioro dzieci. Cóż... dla zwolenników wielkiej, romantycznej miłości jest to spore rozczarowanie. Zawsze jednak mogą pocieszać się, że bez względu na wszystko, to Maryla była największą miłością poety. Czy dla którejś z pozostałych pań Mickiewicz stworzył tyle utworów?! Pozostawmy narodowe mity, utrwalone przez kulturę i literaturę, odłóżmy na bok piękne legendy o romantycznej miłości i zwróćmy się do biografów Mickiewicza. Co oni mówią na temat Maryli? O, mówią dużo i rozmaicie. Weźmy Jastruna. Dla niego Maryla bynajmniej nie była jakąś niezwykłą muzą, lecz panienką z głową nabitą romansami, stylizującą się na heroinę i nie do końca szczerą w uczuciach. Dlaczego Mickiewicz, a za nim cała polska literatura, postawił ją na piedestale - trudno dociec. Jastrun zresztą powątpiewa, czy uczucie Mickiewicza do Maryli było tak wielkie, jak sam poeta starał się je przedstawić. Ot, po prostu w romantyzmie wypadało pisać o nieszczęśliwych uczuciach... Więc jak to było w końcu z tą miłością? Są tacy, którzy wytrwale wierzą w idealne uczucie do Maryli. Inni starają się pomniejszyć rolę tej miłości. Mickiewicz jest naszym dobrem narodowym, więc rościmy sobie prawo nie tylko do jego twórczości, lecz i do jego serca. A co na ten temat mówi Wawrzykowska-Wierciochowa? Dla niej prawda leży gdzieś pośrodku: między wyidealizowanym wizerunkiem tej miłości a jej zupełnym zaprzeczeniem. Autorka podeszła do swojej pracy bardzo poważnie. Przede wszystkim, pisząc o dziejach Mickiewicza i Maryli, nie patrzyła na nich wyłącznie przez pryzmat tego, co sam poeta napisał w "Dziadach" czy balladach, zgromadziła też obszerną korespondencję, nie tylko prowadzoną przez kochanków, lecz także listy ich przyjaciół. Szczególnie dzięki listom Tomasza Zana i Maryli dowiadujemy się o spotkaniach zakochanej pary, i to już po ślubie Wereszczakówny. Możemy w nich doszukać się różnych smaczków, takich jak plany wspólnej ucieczki kochanków za granicę czy też o zamierzonym pojedynku Mickiewicza z mężem Maryli. Warto przy tym dodać, że hrabia Puttkamer był postacią niezwykłą, jego cierpliwość i zrozumienie wobec żony są godne podziwu. Zapewne literatura wolałaby w nim widzieć męża-tyrana, który niczym fatum zawisł nad losem kochanków. Niestety, należy pogodzić się z jego dobrocią i szlachetnym charakterem. A jak wg autorki wypada postać tej jedynej, tej doskonałej, tej niebiańskiej istoty? Wawrzykowska- Wierciochowa tworzy naprawdę rzetelny portret Maryli - żony, matki, pani domu, a nawet łączniczki w sieci konspiracyjnej. Jest i oczywiście jej wizerunek jako muzy Mickiewicza, ale autorka zauważa tę smutną prawdę, że większość życia Maryli upłynęła spokojnie na Litwie, z dala od ukochanego. To jednak nie przeszkadzało w narodzinach legendy - legendy o romantycznej miłości, która szerzyła się jeszcze za życia Maryli. Gdy pani Puttkamerowa przyjechała do Kijowa odwiedzić swego syna-studenta, jego przyjaciele dosłownie walili do jej domu drzwiami i oknami, żeby zobaczyć, żeby poznać "tę" Marylę. I wcale nie odstraszało ich, że dobiegała już pięćdziesiątki. To była ona, Maryla, nic nie mogło tego zmienić. Nie łudźmy się. Większość z nas, czasem nawet wbrew faktom, będzie patrzeć na Marylę tak jak ci studenci, bo niezależnie od jej wad czy zalet, od tego, czy była w swych uczuciach szczera, czy trochę się stylizowała, to właśnie ją umieścił Mickiewicz na szczycie literackiego Parnasu, z którego nikt i nigdy jej nie wyrzuci. Tak jak i z serca Mickiewicza, który w 1932 roku pisał do jednego z przyjaciół: "Powiedz jej, że ona zawsze ma w sercu moim miejsce, z którego nikt jej nigdy nie usunął i gdzie jej nikt nie zastąpi"*.

Dodaj swoją odpowiedź