Działo się to w 1217 roku, podczas V wyprawy krzyżowej, w podobną do dzisiejszej noc. Artur był jedynym synem węgierskiego pana Marcina. Postanowił on odpokutować swoje grzechy, wyruszając do ziemi świętej bronić jej przed heretykami. Trudy podróży były wielkie, a o jednym z nich wam opowiem. Był to drugi tydzień podróży. Artur wraz z innymi towarzyszami znajdował się pod dowództwem króla Węgier Andrzeja II. Pewnego popołudnia, podczas dwudniowego postoju w mieście Kars, Artur postanowił upolować coś do zjedzenia dla siebie i swojego przyjaciela Maćka. Jako, że w pobliżu znajdował się duży las, Artur postanowił wybrać się właśnie do niego. W lesie zachowywał się niezwykle roztropnie i nasłuchiwał jak nietoperz. Nagle w zaroślach usłyszał dźwięk łamanej gałęzi. Szybko wdrapał się na najstabilniejsze drzewo i przebierał wzrokiem zarośla. Nagle, spośród ciemności wyłoniło się ogromne cielsko niedźwiedzia. Niedźwiedź spojrzał na Artura przenikliwym spojrzeniem, odwrócił się i chciał odejść. Takie zachowanie zdziwiło Artura. - Hmm. Pozwolę swojej kolacji odejść? - pomyślał. I w parę chwil, zwisając do góry nogami władował strzałę niedźwiedziowi w oko. Niedźwiedź poryczał, poskakał, pobiegał, aż wreszcie upadł. Po pewnym czasie oczekiwania Artur podszedł do niedźwiedzia. Nie żył. Artur odciął spory kawał mięsa i wrócił do swojego obozu. On i Maćko mieli na kolację prawdziwą ucztę.
Korzystając z wiadomości z podręcznika i innych źródeł napisz krótkie opowiadanie o rycerzu, który wyrusza na wyprawę do ziemi świętej. historia - str. 188/ 4 zad. jeśli będzie z sensem dam jan ! ( od tyłu )
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź