zbliżało się południe. przejeżdżałem właśnie moim terenowym samochodem przez saharę, gdy zobaczyłem bardzo ciekawy widok. na drzewie zawieszony był plakat, informujący że jutro odbędzie się ustawka. Wyznaczonym miejscem miały być obrzeża miasta. pomyślałem - drogi czytelniku - przyjadę tu następnego dnia. przez całą noc nie zmrużyłem oka. myślałem tylko o jutrzejszej walce. na miejscu byłem około 40 min przed rozpoczęciem. obie walączące strony stanęły naprzeciw siebie szykując się do walki. całą sytuację oglądał także półpijany mieszkaniec pustyni, siedzący przy ponadtysiącletnim cisem, pamiętający jeszcze czasy chrysutsa. po pół godzinie stania w pełnym słońcu rozpoczęło się starcie dwóch potęrznych armii. nasamprzód spomiędzy niskich drzew figowych wysuneli się chuligani tratujący wszystkich na swej drodze. druga strona nie pozostała w miejscu. pierwsze oddziały tworzyło towarzystwo złożone z samych strzelców wyborowych. po chwili rozległo się pif-paf. ZOBACZYŁEM tylko upadających twarzą do ziemi chuliganów. wkrótce także przybyła policja, która nie mogła dać przez pierwszy moment rady całej zgrai, jednak później wszyscy uczestnicy walki zostali obezwładnieni. od żołnierzy czuć było poncz. tak właśnie wyglądała jedna z moich przygód w wycieczcie po pustyni. jestem przekonany, ze zapamiętam ją po wsze czasy...
