Andrzej Wajda to jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów filmowych i teatralnych. Urodził się 6 marca 1926 roku w Suwałkach, ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, a także Wyższą Szkołę Filmową w Łodzi. Andrzej Wajda zdobył wiele międzynarodowych nagród m. in. Złotą Palmę w Cannes i Oskara. Film pt. "Kanał" to pierwszy poważny sukces polskiego reżysera. Opowiada o ponurej powstańczej rzeczywistości i zniszczeniach poczynionych przez Niemców podczas II wojny światowej, ale nie to jest głównym tematem tej opowieści. Na wojennym tle możemy obserwować ludzkie dramaty. Warszawa, 1944 rok. Powstanie zbliża się do końca. Po nieudanej próbie przebicia się przez stanowiska niemieckie, kompania porucznika "Zadry" wchodzi do kanału na rogu Bałuckiego i Szustra na Mokotowie. Kierują się w stronę Śródmieścia, ale z ponad czterdziestu powstańców nie ocaleje nikt. Oddział zostaje niebawem rozbity na trzy mniejsze grupki ludzi błąkających się po omacku w cuchnących czeluściach stolicy. Łączniczkę "Stokrotkę" i rannego "Koraba" zatrzymała krata u wylotu kanału; "Halinka" popełniła samobójstwo; kompozytor Michał dostał pomieszania zmysłów. "Mądry" wyszedł przy Dworkowej wprost na niemiecki patrol. Film swoją wielkość zawdzięcza doskonałemu scenariuszowi Jerzego Stefana Stawińskiego, nieskupiającym się wyłącznie na wojnie, ale na jej emocjonalnym odbiciu wśród ludzi. W "Kanale" bardzo ważni są aktorzy, którzy podołali zadaniu, mimo wysoko zawieszonej poprzeczki. Aktorzy mieli okazywać skrajne emocje, co wymagało sporych umiejętności. Odtwórcy ról są bardzo wiarygodni, ale jest to na pewno wynikiem dużej bliskości czasowej powstańczych wydarzeń. Dopracowana i ponura scenografia wiernie ukazuje rzeczywistość II wojny światowej. Film Andrzeja Wajdy nie jest jednak tylko historią kilkunastu powstańców, oprócz znaczenia dosłownego możemy zaobserwować również wymowę metaforyczną, dzięki której sytuację tej małej grupy możemy odczytać jako położenie całego polskiego narodu. "Kanał" jest arcydziełem kina wojennego, które ukazuje prawdę, tak często ubarwianą w amerykańskich superprodukcjach z tamtych lat. Andrzej Wajda jako pierwszy pokazał światu, jak naprawdę wyglądała wojna wraz z jej największymi okropnościami. "Kanał", choć może wydawać się archaiczny, to tak naprawdę jest ponadczasowy, ukazuje uczucia powstańców i ostatnie chwile ich życia. Śmierć ze świadomością klęski staje się tak przytłaczająca, że aż nie do zniesienia. Nikt wcześniej nie potrafił tak sugestywnie oddać porażki, gdyż wówczas każdy koncentrował się na przedstawieniu zwycięstw i wywyższaniu ich ponad granice dobrego smaku, wszystko było sztuczne i propagandowe. "Kanał" złamał stereotyp i z niechcianego początkowo filmu antybohaterskiego zmienił się w kultowy obraz wywyższający to, co prawdziwe - heroizm i poświęcenie nawet dla sprawy teoretycznie przegranej. Te wszystkie plusy składają się na wybitne dzieło Andrzeja Wajdy, które po obejrzeniu na długo zapada w naszej pamięci.
Na Kanał patrzeć można dwojako: bądź jako na artystyczną, udramatyzowaną relację fragmentu wydarzeń, bądź jako na próbę uogólnienia dramatu ludzi. Tak w jednym, jak w drugim przypadku pewna część widzów nie będzie mogła wyzwolić się od nacisku osobistych wspomnień. Należę do tej grupy. Przeszedłem tę samą podziemną drogę z Mokotowa do Śródmieścia, co Jerzy Stawiński i, tak jak on, przebywałem w kanałach siedemnaście godzin. Widziałem i przeżyłem dość, aby móc twierdzić, iż film Wajdy mówi prawdę. Zgodny z prawdą jest zarówno ogólny ton i nastrój tej części filmu, jak i poszczególne epizody. Mógłbym - jak zresztą wielu z tych, którzy ową drogę przeszli - przytoczyć przykłady potwierdzające losami konkretnych osób każdą niemal minutę tej części filmu. (...) Tragizm losów ludzi, którzy do ostatniej chwili ufali i wierzyli w słuszność podjętej walki, znalazł w fiłmie Wajdy wyraz przejmujący. Dramat nabrał kształtu metafory tym wymowniejszej, iż jego szeregowi bohaterowie na długie lata zostali zepchnięci w mrok, w milczenie, w błoto niesłusznych oskarżeń i oszczerstw.