Od zawsze nie byłem dobry na lekcjach wf-u. Bałem się piłki, miałem problemy z kolegami i jeszcze ta nadwaga. Normalnie byłem dosć lubiany, miałem weilu przyjaciół. Razem z nimi często gdzieś razem wychodziliśmy, spędzaliśmy weekendy i tak naprawdę każdy swój czas: byliśmy zgraną paczką. Pewnego razu na wfie graliśmy w hokeja (jedyny sport, który mi w miarę wychodzi). Już miałem strzelić do bramki i nagle bum.. upadłem całym swoim grubym ciałem na trawe, łamiąc przy tym kij hokejowy i rozdzierając koszulkę Maćka -mojego najlepszego kolegi. Nagle poczułem straszny ból! Mogłem sie już spokojnie domyślać że to skręcenie kostki. Nikt do mnie nie przyszedł oprócz nauczyciela. Żaden z moich ,,najlepszych przyjaciół" nie pofadygował się żeby podejść do mnie. -Karol nic Ci nie jest! - nagle usłyszałem głos zza moich pleców. Był to Stasiu (najbiedniejszy, naj mniej lubiany uczeń mojej klasy). -Stachu? Nie no nic mi nie jest.... tylko boli strasznie. Stasiu nagle podał mi rękę i usiłował mi pomagać wstać, niestety kiepsko mu to wychodziło bo był ode mnie jakieś 2 razy chudszy i mniejszy. - Ale masz przyjaciół... nikt do Ciebie nie podszedł. Wszyscy tylko rozczulają się nad koszulką Marcina, która była bardzo droga i orginalna z Lecha Poznań. - Wiem, ale cóż mam poradzić. Ale ważne że ty do mnie podszedłeś, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie co nie Stachu? Podałem mu rękę, a on odprowadził mnie pod same drzwi pielęgniarki.
Bardzo proszę by ktoś zrobił mi to zadanie z góry dziękuje Napisz opowiadanie z dialogami ilustrujące przysłowie: ,, Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie"
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź