Następnego dnia,1 września 1651 roku,popłynąłem statkiem ojca Jakuba zmierzającym do Londynu.Gdybym mógł poznać przyszłość,na pewno nie wstąpiłbym na ten statek.Płynęliśmy szybko.Zaledwie jednak łódź opuściła zatokę,zerwał się gwałtowny wiatr i dotychczas spokojne morze wezbrało ogromną falą.Burza zerwała się tak nagle,że nie zdążyłem nawet schronić się pod pokładem.Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej.Ryk wód głuszył gwizdki i słowa komendy.Od kołysania dostałem choroby morskiej.Ogromne fale co chwila zwalały mnie z nóg.Czułem,że mdleją mi z wyczerpania ręce na żelaznych uchwytach.Zdawało mi się,że lada chwila przepaść bez dna pochłonie statek i ludzi. Nazajutrz wiatr się uciszył i słońce wyjrzało zza chmur.Jakub zaprosił mnie na szklaneczkę grogu.Nigdy tego nie piłem,ale żeby nie narażać się na kpiny,spróbowałem.Myślałem,że wlewam przez gardł Sory,że tylko jeden dzień,ale mam nadzieje że pomogłam ; )
opisz 4 dni Robinsona Cruzoe na statku w formir pamiętnika
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź