Ewa jak zwykle przyszła do szkoły w wyzywającym stroju. Każdy ją znów krytykował. Nauczyciele mówią, że jeżeli będzie się tak dalej ubierać to wyslą ją do szkoły specjalnej. Jednak Łukasz sądzi inaczej. Dla niego Ewa to świetość. Jest na jej każde zawołanie. Nie potrafiłby jej negatywnie skrytykować. jednak tego dnia oczy bolały go gdy na nią patrzał. niegdyś była centrum jego uwielbienia, dziś wydawało mu się, że to nie ta sama osoba. Na lekcji matematyki nauczyciel znów się do niej przyczepił, a Łukasz stanał w jej obronie lecz musiał zamilknąć, bo profesorowi nie podobało się jego podejście do Ewy. Na jednej z przerw dziewczyna podeszła do chłopaka. - Cześć Łuki, może pomożesz mi w matmie bo jakoś mi to nie wychodzi? - spytała. Nie mówiła tego tak jak zawsze, mówiła to z głębi serca. - Teraz potrafisz mnie zauważyć, gdy mnie potrzebujesz? - odezwał się Łukasz- Od początku klasy starałem sie ciebie poderwać, a ty zrobiłaś się w tym czasie samolubną księżniczką wielbiącą samą siebie. Dzieuje, ale ja sie w to pakować nie bede - powiedzial z oburzeniem. W oczach Ewy pojawiły się łzy, po czy odwróciła się i odeszła. Dopiero wtedy Łukasz zrozumiał, że śle zrobił.
Dawno temu,ale nie aż tak bardzo dawno, żyła sobie dziewczynka o tycjanowskich włosach. Dzieci nie lubiły jej,trochę z powodu jej rudych włosów, ale głównie dlatego, że była ochła i niemiła. Nie była zła, była w żeczywistości nieśmiała i smutna. Aby ukryć jak bardzo cierpi przybierała maskę pewnej siebie i zadufanej w sobie osoby. Była taka z powodu swej chronicznej nieśmiałości, chciała aby ludzie jej nie krzywdzili, dlatego ona pierwsza krzywdziła ich, ale także dlatego, że nigdy nie czuła się potrzebna i kochana, rodzice byli zbyt zajęci swoimi sprawami, aby ją zauważyć. Inne dzieci natomiast miały kochających rodziców, prawdziwy dom. Zazdrościła im tego w głębi duszy, podczas gdy inne dzieci zazdrościły jej pewności siebie, odwagi, pieknych strojów i bogatych rodziców. Minęło wiele lat, a mała dziewczynka oraz jej przyjaciele dorośli, ale w jej zachowaniu nic się nie zmieniło. Aaż do dnia gdy do królestwa jej ojca przyjechał przystojny książę, o kruczo czarnych włosach i lazurowych oczach... Dziewczynka, a raczej już panna, zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Ona też spodobała się księciu. Po kilku miesiącach książe poprosił jej ojca o rękę księzniczki. Ten jednak odżekł, iż młodzieniec musi się wykazać heroicznym czynem. Atrur, bo tak miał na imie książe, od razu się zgodził, ponieważ znany był ze swego sprytu, sprawności fizycznych i niesamowitego hartu ducha. Jego zadaniem było zabić smoka, który od dawna dręczył mieszkańców oraz przynieść magiczny kamień znajdujący się w jego grocie. Wziął ze sobą tylko swój magiczny, obosieczny miecz,oraz najszybszego ze swych koni.Wędrował przez las, aż w końcu napotkał olbżymiego smoka. Ukrył się w krzakach, aby smok go nie dojrzał i zaczął obmyślać plan. Po krótkim czsie zabił zająca,którego upolował, zdjął z niego skórę, następnie wypchał ją kamieniami, smołą i siarką. Kiedy nastąpiła dogodna chwila, podłozył zająca smokowi. Smok, który był okropnym żarłokiem, od razu zjadł zająca. Nagle poczuł straszliwe pragnienie.Pobiegł do najbliższej rzeki, pił, pił i pił, aż w końcu wybuchł. Uradowany młodzieniec zabrał kamień z groty i pojechał do pałcu. Gdy księżniczka dowiedziała sie, że Artur zabił smoka, uradowała się niezmiernie, a król cieszył się, bo odzyskał swój magiczny kamień. Wkrótce odbyło się dostojne wesele rudowłosej Anny i księcia Artura. Były tam przerózne atrakcje oraz doskonałe jedzenie i wino. I jak to zwykle w baśniach bywa żyli długo i szczęśliwie,a Anna już nikomu nie ubliżała, była miła i wreszcie czuła się kochana, a po roku urodzila piękne bliżniaki, które nazwała Izabella i Piotr. sorka jak coś za błedy interpunkcyje, bo to nie jest moja mocna strona xD