/Na scenę wchodzi czterech załamanych chłopaków/ Chłopak 1 -No i co teraz? Chłopak 2 -Nuda. Chłopak 3 -Nuda. Chłopak 4 -Nuda. 2 -Koniec roku szkolnego, kto to wymyślił? 3 I co będziemy teraz robić? 4 Nuda. 1 Nuda. 2 Wakacje to jedna wielka... Wszyscy -Nuda! Chłopak 3 -W szkole to się człowiek przynajmniej uczył.... czegoś..... Wszyscy -O tak, tak... Chłopak 4 -A teraz co? Chłopak 1 -Ja to się stale uczyłem- tego... no... no... no jak się ten przedmiot nazywał? Chłopak 2 -może matematyka? 1 Nie, nie... tak jakoś na... G 2 Może geografia? Chłopak 1 -Nie... O! Już wiem – plastyka. Wszyscy -Aha... Chłopak 1 -I jeszcze się uczyłem tego... no... no... w każdym razie dużo się uczyłem. Wszyscy No, no.... Chłopak 4 -Ja to się czuję taki mądry... Chłopak 3 -A ja wiem tyle rzeczy, że no... no... Chłopak 2 -No, ja też dużo wiem... Chłopak 1 -A ja - to wiem tyle, że, że, że tego to się opowiedzieć nie da! Chłopak 4 -Wiecie co? Mądrzy z nas ludzie!
Część I Piosenka „Tak jak w szkole”. Jeszcze teczka i mundurek, ale co dzień rośniesz w górę i świadectwa się zbierają - to się wie! Nieraz złe i dobre stopnie, czasem nudzisz się okropnie, ale lubisz, kiedy dzwonek wzywa cię. Refren: Tak jak w szkole nigdy potem ci nie będzie, choćbyś zjeździł za przygodą cały świat, jeśli nawet wszystko poznasz i zdobędziesz, nie zapomnisz nigdy smaku szkolnych lat. Coraz szersze okno świata, coraz wyżej myślą latasz, jak Kopernik chciałbyś ruszyć ziemski glob. Gdy ktoś z książką jest w przyjaźni, temu łatwiej, temu raźniej i na pewno szybko znajdzie własny świat. Refren: Tak jak w szkole... itd. Prowadzący 1: Już szmat drogi przebytej za nami, bardzo długi, więc żegnać się trzeba. Prowadzący 2: Skąd pójdziemy Każdy w swoja stronę, Gdzie wskazówek I drogowskazów już nie ma. Cały ciężar naszego życia Spocznie teraz na naszych ramionach. Prowadzący 1: Podziękujmy więc naszej szkole, bo to właśnie ona nauczyła nas dostrzegać piękno, czynić dobro, szanować pracę. Uczeń1: Szkoło! Szkoło! Gdy cię wspominam, tęsknota w serce się wgryza, Oczy mam pełne łez. Uczeń 2: Książko podarta! Niejedną tobie rzuciłem obelgę, a dzisiaj każda twa karta słodkim wspomnieniem rani. Uczeń 3: Nadszedł dzień, kiedy przyszło nam się pożegnać. Minęło siedem lat, odkąd wstąpiliśmy w mury tej szkoły. Siedem lat, podczas których stawaliśmy się dojrzalsi, starsi. Dziś nadeszła pora rozstania z nauczycielami, przyjaciółmi i beztroskimi latami dzieciństwa, które pozostaną na zawsze w tych murach. Każdy z nas pozostawi w tej szkole cząstkę siebie. Tu przezywaliśmy nasze pierwsze sukcesy i gorycz pierwszych porażek. Tu zawiązały się nasze pierwsze przyjaźnie, które teraz będą musiały przejść próbę rozłąki. Czas bezlitośnie rozrzuci nas po świecie i powoli wymaże z pamięci wspólnie spędzone chwile, jednak będziemy musieli starać się nie zapomnieć o sobie. Uczeń 4: Dziś serca nasze przepełnia nie tylko radość z otrzymania świadectwa ukończenia szkoły podstawowej, ale także smutek z powodu rozstania z tym, co stanowiło istotę naszego życia w ciągu siedmiu lat. I choć nieraz przysparzaliśmy wielu zmartwień naszym nauczycielom, chcielibyśmy, aby w ich pamięci pozostały tylko te lepsze chwile. Na zakończenie pragniemy powtórzyć za Gałczyńskim: „Ile razem dróg przebytych? Ile ścieżek przedeptanych? (...) Ile w trudzie nieustannym Wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń? (...) Chciałbym wszystkie takie chwile ocalić od zapomnienia.” Uczeń 5: Dziękujemy wszystkim nauczycielom, którzy przez długich siedem lat ofiarowywali nam dar nauki. Serdecznie i z rozrzewnieniem będziemy myśleć i pamiętać o naszych pierwszych nauczycielach, którzy pomagali nam stawiać pierwsze niezdarne litery, wprowadzili w czarodziejski świat książki, byli wspaniałymi przewodnikami w początkach naszej nauki. Uczeń 6: Dziękujemy także i tym nauczycielom, którzy poszerzyli naszą wiedzę w starszych klasach, czynili ją dostępna i zrozumiałą: polonistom, biologom, geografom, matematykom, fizykom, chemikom. Uczeń 7: Dla Pani od polskiego bukiecik maków polnych, biało-czerwone róże dla Pani od historii. Dwie palmy smukłe, niby w zeszycie kaligrafii litera – J - , dla Pana co uczy geografii. Trzy razy trzy stokrotki, stokrotnie na rysunku dodane, pomnożone – dla Pana od rachunków. Kalina znad potoku, z wiersza Lenartowicza dla Pana, co nas w nuty Zawiłe wtajemnicza. Uczeń 8: Pierwszego września przed ośmiu laty, kiedy jesienne kwitły jeszcze kwiaty, mama za rękę mnie prowadziła, abym tej szkoły próg przekroczyła. Szeptałam wówczas jej z niepokojem: mamusiu zostań, bo ja się boję. Do drugiej klasy szłam już wesoło, same znajome twarze wokoło; a najważniejsze, że była z nami najlepsza na świecie – nasza pani. Kłopoty później różne bywały, psoty czy waśnie, szkolne kawały; to już za nami, to wszystko wczoraj: dzisiaj rozstania nadeszła pora. W niejednym oku łza się zakręci – Zostaniesz, szkoło, W naszej pamięci. Uczeń 9: A kiedy minie czas i miną lata, I nie wiem ile lat upłynie nawet... Gdy przyjdzie rozwiązywać trudną sprawę – Wrócą do nas słowa spośród ławek. A jeśli sami staniemy w środku klasy, I kiedy pierwszy zrobimy ręką znak, Przypomnimy sobie tamte szkolne czasy I to, że właśnie tę literę trzeba pisać tak. A kiedy staniemy u rozstaju dróg I ciężko nam będzie w niejednej chwili, Zrozumiemy, że spłacić trzeba wielki dług, I wytrwamy – jak ci, co kiedyś nas uczyli... Uczeń 10: Skromnym wyrazem wdzięczności niech będą kwiaty. Dziękujemy za trud i poświecenie pani dyrektor, nauczycielom, którzy uczyli nas w klasach młodszych, wszystkim humanistom, nauczycielom przedmiotów ścisłych, wychowania fizycznego i przedmiotów artystycznych, pani katechetce, paniom z kuchni i ze świetlicy. Wdzięczni jesteśmy za każdy gest pomocy, rady i wyrozumiałości. Prosimy jednocześnie o wybaczenie nam tego wszystkiego, co było złe i niewłaściwe z naszej strony. (Wręczenie kwiatów nauczycielom i pracownikom szkoły) Uczeń 11: Nie zapomnieliśmy również o was, kochani rodzice, bo to wam zawdzięczamy najwięcej. Kiedyś całkiem niedawno Jak wspomina to mama Małe słonko przybyło do domu. Przyjechała rodzina, by obejrzeć niemowlę, Aby mamie gdy trzeba dopomóc. A niemowlę wciąż rosło jak grzyby po deszczu, Jak ziarenko zasiane w ogrodzie. A niemowlę wciąż rosło, więc cieszyła się mama Przyglądając się maleństwu co dzień. Uczeń 12: Chociaż jestem już duża, Prawie taka jak mama, Mama wciąż mnie traktuje jak dziecko. I tak troszczy się o mnie, I tak martwi się o mnie, Jakbym była malutką córeczką. A córeczka wciąż rośnie, jak grzyby po deszczu, Jak ziarenko zasiane w ogrodzie. A na razie rośniemy, więc się cieszą dorośli, Już nie dzieci jesteśmy, a młodzież. Uczeń 13: Kim będziemy w przyszłości, jeszcze dobrze nie wiemy, Jeszcze czas do namysłu wciąż mamy. Wyrośniemy na ludzi, tak jak mama i tata Obietnicę wam dzisiaj składamy. Wszyscy: A na razie rośniemy jak grzyby po deszczu, Jak ziarenko zasiane w ogrodzie. A na razie rośniemy, więc się cieszą dorośli, Już nie dzieci jesteśmy a młodzież. Dziękujemy wam kochani rodzice! (Wręczenie kwiatów rodzicom) Piosenka „Żegnajcie koleżanki i koledzy” Żegnajcie koleżanki, żegnajcie i koledzy. Idziemy w świat bogatsi o pewien zasób wiedzy. Tak długo czekaliśmy na szkolny dla nas finisz, Tak szybko czas oddali wspomnienia o tej chwili. Refren: Tych wspomnień nam wystarczy Na bardzo długie lata. W pamięci pozostaną, Choć zatrze się ich data. Część II (W klasie na przerwie) Uczeń 1: Gdy ze szkoły wracam z piątką, Cały dom koło mnie tańczy, Babcia woła: - Chodź, dzieciątko Mam tu soczek z pomarańczy. Mama mnie całuje w czoło, Tata bierze na barana, Siostra tańczy ze mną w koło, Ciocia prosi: - Zjedz banana. A ja tylko wzdycham. Czemu? Bo to wszystko, bądźmy szczerzy, Nie mnie, tylko Zielińskiemu Jak najbardziej się należy. Bowiem piątkę tylko wtedy Mam z rachunków czy z polskiego, Gdy klasówkę zdołam ściągnąć Od kolegi Zielińskiego. Uczeń 2: Nad trele słowika I nad śpiew skowronka Milszy memu sercu Ostatni głos dzwonka. Uczeń 3: Ledwie szkolny rok się zacznie, On już czeka na wakacje. Uczeń 4: Dobrym jest kolegą Adaś Znakomicie podpowiada. Siedzę razem z tym Adasiem Drugi rok w tej samej klasie. (Słychać dzwonek. Rozpoczyna się lekcja) Scenka I Narrator: Nauczyciel staje przed uczniami i mówi: Nauczyciel: Będziemy dziś mozolić się nad klasówką. Wyjmijcie wasze zeszyty i otwórzcie wasze głowy. Narrator: W klasie zapachniało sianem i zazieleniło się, choć to jesień była. Ze zgnębionych dusz biednych uczniów wydarł się jęk. (klasa jęczy i wzdycha) Uczeń: Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną Na klombach mych myśli sadzone za młodu. Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną I które mi świeci bez trosk i zachodu. Narrator: Potem rozległy się gorączkowe szepty uczniów. Uczeń: O, kochane ściągi i posłańcy nieba, Oświećcie nas proszę, co nam czynić trzeba. Bo my nic nie pojmujemy, ze strachu ledwie żyjemy. Narrator: Niestety, na razie nikt się nie pojawia. Siedzą uczniowie zasępieni jak sępy i marzą. Uczeń: Żeby mieć szyję jak żyrafy. Albo chociaż jak łabędzie. Narrator: A czas nieubłaganie posuwa się naprzód. Nagle... (słychać dzwonek). Teraz słychać westchnienia uczniów (uczniowie wzdychają z ulgą). Siedzi teraz nauczyciel nad zeszytami swych uczniów i biedzi się. Chcecie posłuchać niektórych zdań z wypracowań? Oto one: Nauczyciel: (Czyta zabawne zdania z wypracowań uczniów). (Rozmowy uczniów na przerwie). Uczeń 5: Z pomocy szkolnych lenia zdaniem Najlepsze jest podpowiadanie. Uczeń 6: Czemu w szkole nauczyciel mnie jednego wciąż strofuje? Wszak i trójkę mam w zeszycie Obok tych dziesięciu dwójek. Uczeń 7: Lubię szkołę, lecz ten problem Zawsze działa mi na nerwy. Wszystkie lekcje są za długie, A za krótkie wszystkie przerwy. Scenka II (Rozmawia koleżanka z kolegą) - Janku wychodzisz? Nie przepisałeś z tablicy! - Robota nie zając, nie ucieknie. - Weź się do pracy, dostaniesz jabłko. - Milsza chuda wolność, niż tłusta niewola. - Znowu nie dostaniesz ani jednej czwórki na okres. - Nie dla psa kiełbasa. - A wychowawca mówi, że stać cię na więcej. - Nie wszystko złoto, co się świeci. - Tak skarbie? Więc jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz (zamyka mu książkę). - Nie rządź się jak szara gęś! Dlaczego zamkłaś mi książkę? - Ach ty nieuku, mówi się zamknęłaś - Ojej, koń ma cztery nogi i też się potknie. - Doskonale, nauczyciel wraca (uczeń siada i otwiera książkę). - Nic nie mów. Mowa jest srebrem, lecz milczenie złotem. - Niedoczekanie twoje, powiem. - Pogódźmy się. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Uczeń 8: Paluszek i główka, to szkolna wymówka. Zwłaszcza kiedy główce zagraża klasówka. Uczeń 9: Kiedy spóźniam się do szkoły Karzą mi się wstydzić, A że pierwszy wciąż wychodzę, Tego nikt nie widzi. Uczeń 10: Pokaż chłopcze swój dzienniczek – - rzekł ojciec do syna. A syn na to: - Dziś nie mogę, Błaha to przyczyna. Pożyczyłem go Jankowi Temu z naszej klasy Dla zabawy, Aby mógł nim rodziców przestraszyć. (Rozlega się dzwonek na lekcję). Scenka III (Występują profesor i uczeń) U: Jestem właśnie, panie profesorze. P: Tak. Jesteś? Nareszcie. A gdzieś był cały tydzień. Chciałem bardzo się tego dowiedzieć. U: Chciałem się właśnie, panie profesorze, usprawiedliwić. P: Dlaczego nie byłeś w szkole w poniedziałek? U: W poniedziałek... w poniedziałek..., aha! Mama kupowała wałek, panie profesorze... i musiałem patrzeć, czy prosty, czy nie ma sęków... bo mama niedowidzi, panie profesorze... P: To żadne usprawiedliwienie! A coś robił we wtorek? U: We wtorek... we wtorek... Już wiem! Mama szyła worek, panie profesorze, i musiałem igłę nawlekać, bo mama przecież niedowidzi... P: Już ja się twojej mamy zapytam, czy rzeczywiście niedowidzi. W środę również cię nie było. Dlaczego? U: W środę... w środę... W środę? Panie profesorze, tatuś golił brodę i musiałem... brzytwę ostrzyć na pasku... P: Już ja się postaram, że tatuś wyostrzy pasek o twoje spodnie, urwisie. A więc w środę tatuś cały dzień się golił... Hm... A w czwartek? U: W czwartek... w czwartek! W czwartek przyjechał wujo Bartek i musiałem cały dzień go bawić, oprowadzać i robić miłe wrażenie. P: Jak widzę, cała rodzina przeszkadza ci w nauce! A cos robił w piątek. Zapewne ciocia przyjechała! U: Nie, nie przyjechała... Bo ja nie mam żadnych cioć, ciociów... panie profesorze. W piątek... Aha, jakie to straszne, panie profesorze. W piątek byli u nas w nocy złodzieje i ukradli... ukradli... fajerkę z kuchni! I... musiałem cały dzień siedzieć na kuchni, żeby się nie dymiło, panie profesorze... P: Tak, tak. No, ładnie. Siedzenie masz uwędzone. Postaram się, żeby tatuś dobrał się do twojej skóry. W sobotę również nie byłeś! U: W sobotę... w sobotę... W sobotę wybrałem się do szkoły... idę, idę, idę... Patrzę, a tu pogrzeb... Dzwony, dzwony dzwonią. I nagle przyszła mi do głowy straszna myśl: co to by było, gdyby pan profesor umarł?... Kto by nas wtedy uczył tak mądrze... i zacząłem płakać, panie profesorze, bo mi się tak przykro zrobiło... (zaczyna płakać). Pan profesor jest przecież taki dobry... uuuu.... P: (Profesor zaczyna mrugać oczyma i obcierać je ze wzruszenia). Cicho, Krzysiu... Nie płacz. Jak to wygląda? U: Jak mam nie płakać, kiedy pan profesor taki dobry. P: No dobrze, dobrze. Idź do domu i od poniedziałku zacznij naukę... ale tak solidnie i na serio...