Nazajutrz dzień wstał mglisty i chłodny.Nastroje w obozowisku bardzo się pogorszyły.Giermek Lecha zadął więc w róg i po chwili starszyzna zaczęła schodzić się na naradę. -Pozwól,Lechu,oto ja,twój wierny towarzysz Przemysław.Chciałem cię prosić o zgodę na zorganizowanie wypadu w kierunku zachodzącego słońca. -Dlaczegóż to chcesz szukać akurat w tej świata stronie? -Otóż obserwujemy od kilku dni stada zwierząt.Wszystko wskazuje na to,iż właśnie w stronie zachodniej znajdować się muszą jakoweś rzeki czy jeziora,gdyż właśnie tam spieszy zwierzyna. -Jakem Ziemowit - bzdura to wierutna akurat w tej stronie szukać wód czy pól urodzajnych.To raczej w stronę południową udać nam się należy! -Ależ nie,wszystko wskazuje na to,że nie masz racji,zacny Ziemowicie. -Wiesz jak cię cenię,Przemysławie,ale zbyt długo słuchaliśmy twoich rad.Spójrz na rezultaty - ludzie znużeni i gniewni.Sarkać poczynają. -Posłuchajmy zatem zdania naszego zacnego kuma Bolka,skoro i Ziemowit i Przemysław mają tak różne zdania,A więc Bolko - teraz radź ty! -Cóż,jedno jest pewne - dłużej czasu trawić na kłótniach nie możemy.Trzeba działać.Niechaj więc ludzie Przemysława ruszą w swoją a ludzie Ziemowita w swoją stronę.Wieczorem zaś spotkamy się ponownie i podejmiemy dalsze decyzje. -Mądrze mówisz,tedy tak zrobimy.Tymczasem właśnie tobie,Bolko,pozostawiam zadanie najtrudniejsze.Otóż jak najszybciej trzeba doprowadzić do porządku i ładu w obozie.Takoż natychmiast trzeba stłumić swary i kłótnie. Jak Lech kazał,tak się i stało.Natychmiast do wymarszu przygotowały się drużyny Przemysława i Ziemowita,obficie zaopatrzone w żywność i wodę i dobrze uzbrojone.W międzyczasie Bolko ostro wziął się do roboty,kazał uprzątać i szkody naprawiać w uzbrojeniu i odzieży,zwierzętom strawę szykować i na dalszą wędrówkę je sposobić.Co zaś najważniejsze,potrafił Bolko błyskawicznie zaprowadzić ład w rozleniwionych szeregach a głowy zbytnio gorące i do zwady skore mocno ostudzić.W obozie zapanował ład i dyscyplina. Zatrzymał się na chwilę czas Nad starodawną knieją. Zatrzymał się ostatni raz I kusi nas nadzieją. Puszczyka głos Rozdziera lasu czerń, Choć świt już jest o krok - - Co niesie z sobą los? Co niesie nowy dzień? Zatrzymał się na chwilę czas Nad starodawną knieją. Zatrzymał się ostatni raz I kusi nas nadzieją. Lech tymczasem oparł głowę na dłoniach i myślał.Oto zwidziało mu się,iż wysoko w niebiesiech załopotały potężne skrzydła i wiatr szalony rozhulał się nad przepastnym borem.Na owych zaś skrzydłach jakaś dziwna siła uniosła Lecha w przestworza i szybował tak,nie wiedzieć gdzie.Długo to trwało,aż gdzieś na horyzoncie ukazały się żyzne i rozległe doliny,rozlane na nich wody błękitne i ryb pełne.Tak,to była owa upragniona kraina!... -Pobudka!!! -Pooobuuudkaaa!!!! Wojowie pełniący nocną straż za moment zbudzili cały obóz.Książę Lech przetarł zmęczone snem oczy i nagle przypomniał sobie,co mu się śniło.Ten wielki ptak,te ogromne skrzydła...Zaraz,zaraz...Nagle nad drzewami ujrzał potężnego orła,który bijąc skrzydłami wyraźnie jakby dawał Lechowi do zrozumienia,żeby ten za nim podążył!Tak! To ptak ze snu!!!To orzeł królewski,orzeł biały daje znak! - Do mnie,druhowie!Do mnie Bolko,do mnie Przemko,do mnie Ziemku! -Jesteśmy przy tobie i lud twój gotów takoz na twe rozkazy! -Natychmiast wyruszamy!Wyznaczyć trzech wojów,którzy będą wypatrywać drogi,którą wskazuje nam ten królewski orzeł!Tam pospieszymy! I już za chwilę cała ludzka kawalkada ruszyła przez bór gęsty a nieprzyjazny.Cały czas krążył nad nimi w górze ów orzeł biały,cały czas prowadził ich kroki w jedną stronę.Trzej wojowie wyznaczeni do śledzenia ptaka co rusz informowali,iż najwyraźniej zmienia się las,którym podążają.Minęło godzin mało-wiele a lechowa grupa znalazła się na brzegu przepieknego,niebieskookiego jeziora.Woda była kryształowo czysta a zielone brzegi obiecywały urodzajność ziemi.Za moment obóz został rozbity.Lech usiadł pod prastarym dębem,który rósł nad brzegiem wody i znużony acz szczęśliwy począł wypatrywać orła.Nagle Bolko zawołał: -Spójrzcie!Orzeł siadł na dębie! -Zaraz,zaraz.on tam ma przecie gniazdo! -W gnieździe są małe orlęta królewskie... -Dzięki ci,orle,żeś doprowadził mój lud do tego miejsca.Tak jako i ty,ja też założę tutaj nasze gniazdo.W pobliżu jeziora stanie niebawem miasto,któremu na pamiątkę królewskiego orła dam nazwę GNIEZNO,aby pamiatką gniazda było.Gniazda orła i orlego,królewskiego szczepu Lechitów!A wizerunek tego wspaniałego ptaka odtąd zdobić będzie moje sztandary i proporce.I ma piersi mojej znajdzie sie takoż! -Wiwat Lech! -Wiwat książę! -Wiwat orzeł biały,nasz znak i symbol na wieki! -Wiwat plemię Lechitów! I czasu nie minęłó wiele a wojowie zamienili łuki na siekiery i ruszyli czynić sobie poddaną ziemię,która okazała się być żyzną i płodną.Niebawem niezbyt daleko od jeziora założono miasto Gnieznem zwane,które stoi do dziś,by przypominać dumnego księcia Lecha i królewskiego ptaka - orła. Lechowe plemię oto ma Na ziemi tej swe gniazda, Tu,gdzie wśród jezior miękkich fal Odbija się nadziei gwiazda. Tu,gdzie złociste łany zbóż, Gdzie chlebem pachnie noc sierpniowa, Gdzie na wędrowca czeka stół I przyjacielskie słowa. Gdzie pośród malw bielony dom I rzędy wierzb nad każdą miedzą, Gdzie świeża zieleń kwietnych łąk I gdzie na płotach garnki siedzą. To właśnie tutaj jest ten kraj, Kraj księcia Lecha wymarzony, To nad nim orzeł pełni straż, To właśnie twe ojczyste strony.
Napisz opowiadanie na podstawie legendy pt. ,,O Lechu i Białym Orle' Prosze szybko plis xDD
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź