Odkryłeś nową wyspę. Opisz panujące na niej stosunki. (Utopia)

Oto moja historia… To może być ostatnia szansa, aby ją usłyszeć…

Nazywam się Tidus, a miejsce, w którym mieszkam, zwie się Zanarkand. Jestem przedstawicielem zespołu grającego w Blidzball. Gra ta przypomina trochę grę w piłkę nożną, jednak z tą różnicą, że odbywa się pod wodą. Dziś jest wielki mecz. Wszyscy mieszkańcy przybyli, aby kibicować mojej drużynie. Jestem bardzo podekscytowany. Sędzia bierze gwizdek i… wtem staje się coś nieoczekiwanego. Wielka fala zalewa całe boisko. Widzę to wszystko jakby w zwolnionym tempie. Zostaję ogłuszony i przed oczyma pojawia się pustka, otchłań… Po chwili budzę się w…

Niesamowitym miejscu. Wygląda jak arkadia. Pływam w ciepłej, krystalicznie mieniącej się wodzie. Uspokaja mnie to, sprawia mi przyjemność. Rozglądam się nieco dalej i widzę grupkę ludzi grających w Blidzball. Podpływam i pytam się, co to za miejsce. Postać odpowiada, że znajduje się w krainie zwanej Spajra. Przedstawia się jako Wakka. Ubrany jest on w letni strój, na głowie ma opaskę, a w ręku piłkę. Obok niego stoi jeszcze parę osób, z którymi wcześniej grał. Również się przedstawiam i mówię, że też gram w Blidzball, z czego Wakka jest bardzo zadowolony, bowiem szukali jeszcze jednego zawodnika. Po rozmowie zaprowadził mnie do miasta Besid Island.

W centrum miasta stoi świątynia, która jest wyjątkowo monumentalna i piorunująca. Uderza swą niezwykłością i idealizmem. Wyprofilowana jest na kształt storzka. Zauważyć można również piękne kamienie, rubiny, diamenty i inne cudne dary natury, które tworzą z tego dzieła architektury, zapierający dech w piersiach obraz perfekcji. Ludzie modlą się w świątyni na swój własny sposób. Otóż układają ręce na wysokości klatki piersiowej, układając dłonie wewnętrzną stroną do siebie, po czym wykonują ukłon. Mój towarzysz był bardzo zdziwiony, kiedy dowiedział się, że nie potrafię tego zrobić. Wyjaśniłem mu, że miałem wypadek i nic nie pamiętam. Wewnątrz świątyni znajdują się wielkie posągi Summonerów, czyli osób potrafiących wzywać wielkie stwory zwane Aonami które pomagają ludziom w pracy. Właśnie dzięki Aonom na terenach tych panuje dostatek i wszechobecne dobra materialne. Wakka polecił mi abym się przespał, ze względu na wypadek, a jutro przedstawi mnie swoim przyjaciołom…

Wstałem około godziny dziesiątej obudzony przez niesamowicie intrygujący śpiew kobiety. Jak się okazało w ten właśnie sposób ludzie są budzeni w tej krainie. Poczułem się bardzo miło, u siebie nie miałem takich luksusów. Po wyjściu na zewnątrz zobaczyłem ogromny, bardzo obficie zastawiony stół, ustawiony między domami. W tłumie szybko poszukałem Wakki. Stał wraz z jakimiś osobami. Podszedłem, po czym zostałem przedstawiony Lulu, która jest czarodziejką władającą siłami natury. Potrafi tworzyć ogień, pioruny i zamiecie śnieżne. Bardzo interesujące. Chciałbym zobaczyć to wszystko na własne oczy. Obok Lulu stał również pół człowiek, półlew Kimarhi, który jest przedstawicielem grupy ludzi zwanych ronso. Jak się później okazało Wakka, Lulu i Kimarhi są Guardianami, czyli osobami dbającymi o dobro Summonera. Tylko, że tego ostatniego nigdzie go nie widziałem… Po tym jak zostałem przedstawiony całej grupie, zaproszono mnie do stołu. Już brałem soczystego kurczaka, gdy nagle Wakka mocno mnie kopnął… Nie wiedziałem, o co mu chodzi. A chodziło o to, iż panuje tu zwyczaj, że pierwszy kęs połyka najstarsza osoba w mieście. Potem już można jeść do woli. Tak, więc wszyscy zaczęli się delektować jedzeniem. Po posiłku każdy musi iść do świątyni i modlić się przez około piętnaście minut, więc i ja tak uczyniłem. Podczas modlitwy Wakka poinformował mnie, że Summoner, którego są Guardianami właśnie zakończył modlitwy do Aona, dzięki czemu będzie mógł go wzywać. Nagle Wakka szybko wybiegł na zewnątrz ciągnąc mnie za rękę. Zobaczyłem tłum ludzi wokół… Niej…? Summoner jest kobietą? Na to wyglądało. Jednak nie byle jaką. Moim zdaniem jest to ideał kobiety. Czarno-brązowe długie włosy, idealna figura, jedno oko koloru niebieskiego drugie zaś zielonego. Ubrana była w niebieski płaszcz z białym szalem, a w ręku trzymała kij, którym posługiwała się wzywając Aony. Była w trakcie rytualnego tańca, a włosy jej delikatnie sunęły w powietrzu niczym delikatne chmury na niebie. Wyglądała naprawdę olśniewająco. Na imię miała Yuna… Nagle na niebie pojawiły się błyski, chmury się rozstąpiły i zobaczyłem małą kropkę zbliżającą się do nas. Kropka stawała się coraz większa, po czym zmieniła się w ogromnego ptaka z pięknymi złocistymi skrzydłami. Wszyscy zostali zaszokowani, zaś Yuna była bardzo z siebie dumna.

Po tym spektakularnym widowisku podeszliśmy razem z Wakką, Lulu i Kimarhim do Yuny. Była bardzo miłą osobą, jej głos wydawał się niczym jedwab, delikatnie wibrując w powietrzu. Jest osobą wyjątkową. Kiedy się poznałem już bliżej z Yuną, Wakka wytłumaczył mi, że jutro rano wybierają się w podróż po wyspie w celu odwiedzenia kolejnych świątyni, co ostatecznie zakończy się możliwością wzywania nowych Aonów. Byłem bardzo zadowolony z tego faktu, ponieważ miałem szanse w ten sposób poznać nowych ludzi, tradycje i obyczaje tego malowniczego miejsca…

Rano jak zwykle zostałem przebudzony śpiewem. Wybiegłem na zewnątrz i zobaczyłem obok świątyni cztery krzesła. Na jednym krześle siedział mężczyzna, a nad nim widniał napis: „Jeśli szczęście osobiste staje się jedynym celem życia, życie niebawem traci swój sens”. Z wielkim zainteresowaniem podchodzę do tego człowieka i zapytałem się, co robi. Odpowiada mi, że siedzi, co nie jest trudne do spostrzeżenia. Tak, więc dopytuję się dalej. Człowiek informuje mnie, że zgrzeszył i w ten sposób został ukarany. Siedzi bezczynnie i nie może przebywać z ludźmi. Zauważyłem, że nie jest przywiązany. Spytałem się go, dlaczego po prostu nie zejdzie z krzesła. Odparł mi, że zhańbiłby się i nie mógłby już mieszkać tutaj. Usatysfakcjonowany informacją żegnam się i odchodzę.

Wracając do domku, (który zresztą przypomina namiot albo szałas) spotkałem już prawie gotową drużynę, tylko Yuny jeszcze nie było. Szybko pobiegłem po swoje rzeczy i dołączyłem. Chwilę jeszcze poczekaliśmy, po czym wyruszyliśmy w świat…

Po drodze zainteresowało mnie, kto może rządzić tą całą wyspą, tak, więc czym prędzej podbiegłem do Wakki i zadałem mu stosowne pytanie. Odpowiedź była bardzo zaskakująca, okazało się, bowiem, że nie ma żadnego władcy. Nie było po prostu takiej potrzeby. Ludzie byli tak dobrze zorganizowani i pracowici, że nie potrzebowali kogoś wyższego nad nimi. Wakka powiedział mi również, że zachwiana zostałaby równowaga prawa, mówiącego o tym, że każdy obywatel Spajry musi być sobie równy. Zainteresowany tym prawem spytałem czy są również inne prawa. Wakka odparł, że są. Spisał je pewien mnich w księdze zwanej „True”. Pierwsze prawo nakazuje obywatelowi, Spajry pracować sześć dni w tygodniu, pięć godzin w dniu. Drugie zabrania zabijać istot żywych, chyba, że są wykorzystywane jako pożywienie. Trzecie nakazuje modlitwę każdego dnia, rano i wieczorem. O czwartym wspomniałem wcześniej. Piąte ostatnie nakazuje, aby każdy człowiek pomagał drugiemu człowiekowi i wspierał go duchowo. Tak oto prezentuje się cała lista praw. Po tym jak Wakka skończył tłumaczyć mi prawa doszliśmy do kolejnej świątyni w mieście Lutia…

Jak zauważyłem miasta są bardzo blisko siebie położone, tak, więc i wyspa nie jest za duża. Dowiedziałem się również, że na całej wyspie obowiązują takie same zwyczaje oraz prawa. Świątynia w tym miejscu była równie piękna, co w poprzednim. Yuna weszła do środka, a ja miałem trochę czasu dla siebie. Podszedłem do pierwszego mężczyzny, jakiego zauważyłem i spytałem się go czy jest żonaty. Odpowiedział, że ma żonę, z którą jest już 10 lat. Powiedzał również, że ożenić można się tylko raz, jeżeli komuś nie się nie uda i poprosi o rozwód, ponownie ożenić się nie może. To samo dotyczy kobiet.

Kiedy skończyłem rozmowę zobaczyłem jak Kimarhi wyprowadza Yune ze świątyni, była bardzo wyczerpana. Lulu poinformowała mnie, że modlitwy zostały wysłuchane i Yuna posiada w swoim władaniu kolejnego Aona. Nie mogłem się doczekać, aby go zobaczyć. Musiałem czekać do wieczora aż Yuna nabierze sił. Kiedy już słońce chowało się za drzewami a świerszcze odgrywały swój koncert wyszła z domu, podeszła bliżej świątyni i zaczęła swój niesamowity taniec. Wtem pojawiła się ognista kula, która powędrowała do ziemi, po czym roztrzaskała grunt pod nogami Yuny. Minęły ułamki sekund i naszym oczom ukazał się wielki tygrys z ognistą grzywą, nazwany przez ludzi Ifrit. Wszyscy wiwatowali i radowali się, zaś Yuna ponownie była bardzo dumna ze swoich dokonań. Po tym spektakularnym przedstawieniu zjadłem coś wspólnie z towarzyszami i położyłem się spać w oczekiwaniu na następny dzień.

Obudziłem się jak zwykle o tej samej porze i wraz z drużyną wyruszyliśmy na spotkanie trzeciego Aona w mieście zwanym Squere. Po drodze spotkaliśmy inną Summonerkę, która powiedziała, że właśnie zakończyła modlitwy w ostatnim mieście Squere i wybiera się, aby sfinalizować swoją podróż w wielkiej świątyni Triangle. Która położona jest pośrodku wyspy otoczona mocą trzech świątyń w każdym mieście. Tak, więc moja podróż dobiegała już końca. W niedługim czasie znaleźliśmy się w Squere. Yuna czym prędzej pobiegła do świątyni, a ja z niecierpliwością czekałem na kolejnego Aona. Nastał już wieczór, wszyscy się zebrali oczekując Yuny. Ona zaś leżała jeszcze w łóżku. Po niedługim czasie przebudziła się i wyszła naprzeciw świątyni, rozpoczynając taniec, który niesamowicie mnie intryguje. Nagle obok Yuny pojawiły się wrota oblegane przez liczne pioruny, machnęła w nie rękoma i zaczęła wydobywać niebiesko białego konia z dużym rogiem. Aon ten zwany jest przez ludzi jako Thunder. Wszyscy oniemieli z zachwytu. Zmęczony dzisiejszym dniem wybrałem się do łoża na spoczynek. Czekała nas ostatnia świątynia…

Rano wyruszyliśmy bardzo wcześnie, aby zdążyć przed godziną szesnastą, bowiem świątynia do tej godziny przyjmuje Summonerów. Reszta czasu przeznaczona jest na modlitwy mnichów. Pogoda była naprawdę wyjątkowa, zresztą cały czas taka była odkąd przybyłem do tej krainy. Zapewne położona jest w jakimś specjalnym miejscu. Droga nie była aż taka długa jak mi się wydawało, jednak Yuna potrzebowała czasu na modlitwy. Do celu doszliśmy około godziny trzynastej. Yuna od razu weszła do środka, a my czekaliśmy.

Wtem stało się coś nieoczekiwanego. Z niewiadomego miejsca pojawiła się ogromna fala… Coś mi przypominała. Tak, to ta sama, przez którą znalazłem się w tej krainie. Grzmoty, huki, czarno przed oczami i…

…budzę się u siebie w domu. Jest poranek, mama woła mnie na śniadanie. Hmm… Tak więc ten cały świat to był tylko sen? Wszystkie postacie, obyczaje, cały świat był tylko moim wyobrażeniem? Na to wygląda. Trudno. Tamta kraina wydawała się naprawdę szczęśliwym miejscem, jednak niestety nierealnym… Nie jest realne, ponieważ sposób życia ludzi nie pozwala na to…

„Żyjemy nie tak, jak byśmy chcieli, lecz tak, jak możemy”

Dodaj swoją odpowiedź