Był to sad niedaleko mojego osiedla. W jednej części sadu była jabłoń. Jak się nam wtedy wydawało, wyjątkowa jabłoń. Zawsze w tym miejscu wpadało najwięcej światła. Jabłka, jak zawsze najsłodsze. To było miejsce gdzie razem ze znajomymi siedzieliśmy całymi dniami. Byliśm tylko my. Zawsze tam wiało mniej niż w innych miejscach. Było to dla nas nie pojętne. Bylismy tylko dziećmi. Teraz dostrzegamy że to wszystko jest normalne. Jednakże najbardziej zadziwiała nas obecność psa. Tak wiem banalne. Jakaś przybłęda się przypałętała. Chodzi o to że pojawiał się tylko wtedy gdy coś się działo. Ktoś rzucał kamieniem, ktoś się potknął, skaleczył. Był tylko wtedy. Może zbieg okoliczności, może coś innego. Wiem że to było magiczne i miło mi się to wspomina.
