Na Ppiątek napisz opowiadanie z dialogiem pt. Wzbiłam się w przestworza jak Ikar.

Na Ppiątek napisz opowiadanie z dialogiem pt. Wzbiłam się w przestworza jak Ikar.
Odpowiedź

Odkąd pamiętam, zawsze marzyłam o lataniu. Często śniło mi sie, jak moją twarz muska wiatr, gdy unoszę się, jak Ikar w przestworzach. Chciałam wcielić w życie to marzenie, dlatego też od dłuższego czasu pracowałam nad swoją fizjonomią. - Co Ty ciągle robisz w tym garażu? - słyszałam często od mamy. Odpowiadałam wówczas: - Nic, nic mamo. Staram się tylko panować nad swoim wyglądem. Cwiczę trochę. Mamę to uspokajało, a ja mogłam znów zająć się swoją pasją. Pewnego razu nadarzyła się okazja, więc wraz z przyjaciółmi wybrałam się do Aeroklubu i zapisałam na szkolenie szybowcowe. Jakaż była moja radość, gdy okazało się, że jestem zakwalifikowana. Do dziś dźwięczą mi w głowie słowa trenera: - Jesteś przyjęta, ale pamiętaj, tutaj wymagana jest samodyscyplina. Jeżeli nie będziesz przychodziła na czas, odpadasz! Kolejne miesiące były bardzo trudnym wyzwaniem. Przed lekcjami biegałam na szkolenie teoretyczne, po południu trening fizyczny i tak przez 3 miesiące, aż wreszcie przyszedł upragniony moment. Nazajutrz zapowiadali piekna pogodę i terener stwierdził: - Mała, masz ustalony pierwszy lot. Stawisz się o godz 9.00 w hangarze. Tam Będę na Ciebie czekał, ale prosze być dostarczyła do tego czasu zgodę rodziców. To było dla mnie kolejne wyzwanie. Ponieważ polecenie trenera brzmiało "zgoda rodziców", wolałam do tego pomysłu przekonać ojca, który zawsze mówił mi: - Dziecko trzeba dążyć do spełniania swoich marzeń. Wówczas zycie jest piękne i satysfakcjonujące. Postanowiłam wykorzystać tą maksyme ojca i rzeczywiście nie myliłam się, bez zbędnych pytań tato podpisał oświadczenie o wyrażeniu zgody na loty szybowcem. Ten dzień był najpiękniejszym w moim życiu. Nie macie pojęcia jak to cudownie oglądać świat z góry. Pogoda była piękna, niebo bezchmurne, więc mogłam podziwiać widoki, napawać się pięknem okolicy z loty ptaka. Wówczas przyszło mi do głowy: "Jestem Ikarem", wzbiłam się w powietrze i .... tu ograneło mnie przerażenie.... czy skończę, jak on????.    

Stałam za kulisami, czekając na swoją kolej. Byłam coraz bardziej spocona, z moich dłoni wręcz spływało i kapało (a przynajmniej takie miałam wrażenie). Po raz setny w ciągu pólgodziny zastanawiałam się "jak mogłam być taką idiotką?!". Gdy usłyszałam, że ktoś w ostatniej chwili zrezygnował i jest jedno wolne miejsce, przybiegłam tu wprost z podwórka, tak jak stałam, w wytartych, mających za sobą nie jedno jeansach i koszulce z napisem "Giń, Bieber!", a wokół przepływały dziewczyny w wymyślnych (i zapewne obrzydliwie drogich) sukniach. Nie zwracały na mnie uwagi, zapewne biorąc mnie za sprzątaczkę czy kogoś w tym rodzaju, Czułam się jak lump w Hollywood.Zastanawiałam się, jak dyrektorce udało się zrobić ze zwykłego konkursu śpiewu coś przypominającego rozdanie Oskarów, ale wymyśliłam żadnego przawdopodobnego rozwiązania tej zagadki (bo do "prawdopodobnych" nie zaliczałam tych zakładających udział kosmitów, Boga lub szurniętego milionera). Poczułam, że ktoś klepie mnie w ramię. -Halo, słyszysz mnie? Halo, tu Ziemia!- do moich uszu dobiegł znajomy głos, spojrzałam więc przytomniej w stronę rozmówcy, który kontynuował- Min powiedziała mi, że startujesz, więc postanowiłem przyjść i ci kibicować...- chyba spodziewał się, że coś powiem, więc otworzyłam usta i... zmartwiałam z przerażenia. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu! Zaczęłam szybciej oddychać, rozpaczliwie próbując się odezwać. W końcu udało mi się wyszeptać: -Dzięki...- nawet to kosztowało mnie wiele wysiłku, miałam wrażenie, jakbym musiała wyrywać z krtani każdą głoskę. Po raz kolejny rozważyłam możliwość ucieczki. Chłopak chyba zrozumiał, że nie czuję się najlepiej i próbował mnie pocieszyć: -Fajna koszulka.- i uśmiechnął się. A ja byłam o krok od całkowitej rozsypki. Mój przyjaciel znów zauważył, że coś jest nie tak, więc powiedział: -Daj spokój, tu przecież nie chodzi o wygląd, chodzi o głos. A oboje wiemy, jak śpiewają niektóre z tych dziewczyn.- demonstracyjnie się skrzywił- Dobrze, że ściany są dźwiększczelne.- roześmiał się, a ja z ulgą odkryłam, że mogę śmiać się razem z nim. Po kilku sekundach jednak spoważnieliśmy. -Słuchaj, gdy wyjdziesz na scenę, nie myśl o sali. Nie myśl o niczym. Po prostu śpiewaj.- urwał na sekundę i zapytał: -A właściwie to co nam dziś zaprezentujesz? -Ten tekst, wiesz, z letniego obozu. "Lot Ikara".- odpowiedziałam, z ulgą stwierdzając, że mój głos brzmi już normalnie. -Yyy... A czy mi się tylko wydaje, czy do tego nie ma podkładu? -Nie wydaje ci się. Zaśpiewam... a capella.- przy ostatnim słowie moje gardło znów się ścisnęło- gdy w tle nie ma muzyki jak na dłoni widać wszustkie pomyłki, drżenia i zawachania. Mój przyjaciel wyglądał, jakby chciał mi coś powiedzieć, ale w tym momencie mnie wywołano, więc rzucił tylko: -Trzymam kciuki!- i pobiegł na widownię. Wyszłam na scenę, na chwilę oślepił mnie reflektor. A potem zobaczyłam salę, zapełnioną po brzegi. Dyrektorka specjalnie dogadała się z zarządem obiektu, by konkurs mógł odbyć się właśnie tu... Do moich uszu dociera cisza. Nikt nie klaskał. Czułam się głupio, jakaś tchórzliwa część mnie podsuwała mi myśl "jeszcze możesz uciec"... Ale zebrałam się w sobie, wyrzuciłam z głowy obraz wpatrujących się we mnie tłumów i zaczęłam śpiewać. Mój głos rozchodził się po sali, odbijał od ścian... A mnie opuściła trema. Wzbijałam się na skrzydłach melodii, niczym Ikar z mojej piosenki. I tak jak on mogłam spaść. Lecz, tak jak dla niego, nie liczyły się dla mnie konsekwencje lotu. Ważny był tylko sam lot.  

Dodaj swoją odpowiedź