napisz wypracowanie na temat "mój świat" to co dla mnie najważniejsze

napisz wypracowanie na temat "mój świat" to co dla mnie najważniejsze
Odpowiedź

Ku przestrodze, aby innych młodych ludzi nie spotkał podobny los, opowiedz, proszę, o tym, co się wydarzyło dwa lata temu. J.M. - Pod koniec wakacji niedaleko mojego domu z kolegami graliśmy w tenisa stołowego. Nagle zaczął padać gwałtowny deszcz. Prawie wszyscy pouciekali do domu, zostałem tylko z klasowym kolegą, który mieszkał dość daleko. Nie chciałem zostawić go samego. Ponieważ pogoda była coraz gorsza, postanowiliśmy wejść do otwartego budynku stacji transformatorowej, by w nim przeczekać ulewę. Ponieważ miałem ze sobą rower, weszliśmy tam razem z nim, ale zostaliśmy tuż przy drzwiach, aby nie mieć styczności z żadnymi urządzeniami elektrycznymi. Po chwili straciłem przytomność, na jak długi czas, niestety nie wiem. Gdy się ocknąłem, zauważyłem, że jestem sam, chciałem wstać, ale nie czułem jednej nogi, a jedną z rąk miałem nienaturalnie wykręconą i też była bez czucia. Po dwóch miesiącach leczenia okazało się, że wywiązały się komplikacje i części mojej prawej ręki oraz lewej nogi nie uda się uratować przed amputacją. W tym momencie zawalił się cały mój świat. Kto pomógł Tobie wyjść z tego kryzysu? Jak w tej trudnej dla wszystkich sytuacji zachowali się Twoi przyjaciele? J.M. - Najgorszy kryzys pomogli mi przezwyciężyć rodzice, którzy, pomimo znacznej odległości szpitala od domu, każdego dnia odwiedzali mnie. W szpitalu czułem się niezwykle samotny, dlatego ich obecność i wsparcie były dla mnie najważniejsze i nieocenione. Nie zapomnieli o mnie również moi przyjaciele, było to dla mnie bardzo ważne, że większość z osób, na które liczyłem, nie zawiodło mnie. Powiedz, kiedy i w jakich okolicznościach poznałeś Marka Kamińskiego? J.M. - Mama i Marek mają wspólnych znajomych, w tym Wojtka Ostrowskiego, który także był z nami na wyprawie. Mama chciała prosić Marka Kamińskiego tylko o to, żeby przyszedł do mnie do szpitala i poopowiadał o swoich podróżach i ich ciężkich początkach. Miała to być dla mnie ważna lekcja życia, że nie warto tracić wiary w siebie. Niestety, do tego spotkania nie doszło. Dwa miesiące po moim wyjściu ze szpitala rodzice powiedzieli mi, że mamy spotkać się z Markiem, który czeka na nas w swojej fundacji. Pojechałem na to spotkanie z wielką radością, nie spodziewałem się jednak, że prócz spotkania usłyszę tak niezwykłą wiadomość, że razem z nim mogę udać się na biegun! W pierwszej chwili myślałem, że Marek stroi sobie ze mnie żarty. Jednak on mówił to bardzo poważnie, a ponadto Wojtek Ostrowski naszą pierwszą rozmowę nagrywał do powstającego filmu dokumentalnego. Uwierzyłem więc, że to nie bajka ani sen, tylko realna rzeczywistość! Jak na ten pomysł zareagowali rodzice? J.M. - Okazało się, że rodzice wiedzieli już przed naszym spotkaniem, że Marek chce mi złożyć taką propozycję. Ale nie chcieli popsuć niespodzianki, więc milczeli. Tak więc, rozmowy moich rodziców z Markiem odbyły się pod moją nieobecność dużo wcześniej. Oczywiście oboje wyrazili zgodę na mój udział w tej niezwykłej wyprawie, za co jestem im ogromnie wdzięczny. Słyszałam, że nie od razu entuzjastycznie krzyknąłeś - "tak, idę" - tylko poprosiłeś Marka Kamińskiego o czas do namysłu. J.M. - To prawda. Przygoda zapowiadała się wspaniale, ale ja miałem wówczas trzynaście lat i nie byłem pełnosprawny, więc trochę się przeraziłem, czy dam radę udźwignąć taki ciężar odpowiedzialności. Nie chciałem nikogo zawieść, przede wszystkim samego siebie. Ale w końcu stwierdziłem, a czemu by nie spróbować?! Przygotowania do tej wyprawy były bardzo długie i wyczerpujące. Co sprawiało Tobie największe problemy? J.M. - Przygotowania trwały półtora roku. Najtrudniejsze było wytrwanie w systematycznych treningach, które całe moje dotychczasowe życie przewróciły do góry nogami. Wpierw ćwiczyłem brzuszki, przysiady, długie spacery oraz jazdę na rowerze i pływanie. Potem doszła także jazda na nartach, było to dla mnie wyzwanie, bowiem przedtem nigdy na nogach nie miałem nart. Pływać i jeździć na rowerze umiałem, ale po wypadku obie te dyscypliny wymagały ode mnie większego wysiłku

Dodaj swoją odpowiedź