Pewnego dnia przez przypadek gdy płynąłem statkiem morze śię wzburzyło i w ten oto sposób po paru minutach znalazłem sie na wyspie. Po obejściu ja w zdłuż i w szesz uznałem że jest to bezludna wyspa. Byłem bardzo głodny więc pozrywałem troche egzotycznych owoców z dzrzew. Po posiłku pomyślałem wkońcu że może ktoś mnie szuka albo bedzie przepływał obok wyspy.Więc z połamanej łodzi wziołem swój ekwipunek w tym piłę oraz łopatę i z drzew postawiłem napis POMOCY!. Zrobiło się już późno wię wybudowałem szałas. Po odpoczynku nastepnego dnia poszukiwał mnie helikopter właśnie przeleciał nad wyspa na której się znajdowałem ale jednak mnie nie zauważył. Nie zauważył także wielkiego napisu POMOCY ponieważ został on przewrucony.Więc pomyślałem ,że może mnie nikt nie znajdie. Już miałem łzy w oczach ale jednak postanowiłem sie powstrzymać od łez.Zbudowałem tratwe i wróciłem do domu jednak droga nie była taka prosta ponieważ niewielkie fale kołysały mną i tratwą i prawie wypadłem z niej. Po dotarciu do domu opowiadałem wszystkim co mi sie przytrafiło Mam nadzieje że takie wypracowanie wystarczy :)
8 marca 2003r. Już 3 dzień jestem na tej wyspie, na której znalazłem się przez rozbicie na morzu mojej łodzi. Jestem bardzo głodny.Jutro z samego rana muszę wstać i poszukać czegoś do jedzenia. Na szczęście znalazłem małe źródełko z którego mogę czerpać wodę. Niedługo idę nazbierać drewna na ognisko, bo w nocy znowu będą do mojego szałasu podchodzić jakieś zwierzęta. Muszę zrobić jakiś nóż którym będę mógł polować tutejsze stworzenia. Mam nadzieję, że się tu na tej wyspie jakoś ustatkuję dopóki mnie nikt nie znajdzie.
