Muszę napisać baśń o dobrej księżniczce i nie wiem jak . napiszcie jakąś to ja ją przerobie jakoś, proszę.!!!!                                                          Z góry dziękuję.!:)

Muszę napisać baśń o dobrej księżniczce i nie wiem jak . napiszcie jakąś to ja ją przerobie jakoś, proszę.!!!!                                                          Z góry dziękuję.!:)
Odpowiedź

Księżniczka, nim stała się księżniczką była zwykłą, skromną Dziewoją. Mieszkała sobie spokojnie w chatce na kurzej nóżce w leśnych ostępach. Żywiła się jagódkami, poziomkami i zbłąkanymi dziećmi. Czas mijał jej spokojnie na pleceniu wianków i nuceniu do wtóru ptasim trelom. Pewnego dnia jednak jej spokojne życie odmieniło się niemal z dnia na dzień. Tak się bowiem złożyło, iż przybył po nią Książę w swej karecie w kolorze metalic, której marka do dziś pozostaje dla Dziewoi tajemnicą, acz niewartą zgłębiania, jako że ona i tak się na tym nie zna. (Sporo czasu później znajoma z pobliskiej Blacharlandii poinformowała ją jednak życzliwie, że karoca taka, to naprawdę nie byle co). Sam Książę, jak to Książę, taplał się w przepychu i dobrobycie, jednocześnie traktując życie lekko i bawiąc się na koszt swych książęcych rodzicieli. Nieszczęsna Dziewoja o tym wszystkim wiedzieć nie mogła, wszak dopiero co go ujrzała, jednak jego pewność siebie, inteligencja i poczucie humoru sprawiły, iż od razu zapłonęła do niego gorącym uczuciem. Jakież było jej zdziwienie, gdy raczył okazać jej zainteresowanie i spędzić z nią więcej czasu. Choć nie wstąpili w święty związek małżeński, mogła odtąd nazywać się Księżniczką. A taka nobilitacja społeczna, to ho ho i jeszcze trochę! Widywali się rzadko, bo z zabraniem jej do zamku Książę się nie kwapił, a w chatce na kurzej nóżce mieszkać przecież nie będzie. O ożenku nie myślał, ustatkować się nie chciał. W dodatku zwyczajem iście książęcym unikał kiej ognia piekielnego wszelakich produktywnych zajęć, a gdy Księżniczki nie było w pobliżu - czyli zazwyczaj - oddawał się niewyszukanym rozrywkom z damami dworu. Ona oczywiście zdawała sobie z tego wszystkiego sprawę, nic jednak nie mówiła. Kochała go niezmiernie i nie chciała go zmieniać na siłę, bo toż to gwałt jest i na wolność bliźniego nastawanie. Zaakceptowała zatem stan rzeczy i żyła tymi nielicznymi chwilami, gdy mogli być razem. Książę wychodził z założenia, że jest na tyle olśniewający, że nie musi zjednywać sobie kobiety prezentami, czy komplementami, a ona się z nim zgadzała, zatem fakt, że przez półtora roku usłyszała od niego ledwie kilka miłych słów wcale jej nie przeszkadzał. Wystarczyły normalne rozmowy, a także pogłębione relacje niewerbalne, gdy była ku temu okazja. I tak wszystko powoli toczyło się do przodu i choć Księżniczka widziała, że jest coraz gorzej, nie potrafiła przestać kochać Księcia. Sprawianie mu przyjemności niezmiernie ją cieszyło, choć nie rewanżował się tym samym, a wręcz wymyślił sobie w swej książęcej głowie, iż należy to do jej obowiązków, niezależnie od wszystkiego. Dnia pewnego Książę i Księżniczka postanowili wypocząć sobie na łonie natury. Książę, nieprzywykły do uroków leśnej głuszy, pozostawił Księżniczce zaszczyt obsługiwania go w warunkach polowych. Kiedy zatem zażyczył sobie herbaty, nie wyraziła sprzeciwu, wszak korona jej z głowy nie spadnie (na czas leśnej eskapady przytwierdziła ją do włosów klejem szybkoschnącym). Skonstatowała jednakowoż iż bańki na wodę są puste. Jako, że były dość ciężkie, poprosiła Księcia, by towarzyszył jej do źródełka i pomógł donieść wodę. Razem lżej, raźniej i bezpieczniej, wilcy po drodze nie zjedzą i można pośpiewać harcerskie piosenki. Mimo dobrodziejstw wspólnej wycieczki, Książę odmówił, gdyż niebotyczne znużenie odpoczywaniem nie pozwoliło mu podnieść z leżaka książęcego siedzenia. Poproszony ponownie za chwilę, również się nie zgodził, tłumacząc, że skoro raz coś powiedział, to ma zamiar być konsekwentny i nie zmieni zdania tylko dlatego, że ona tak chce. Królewna w tym momencie uświadomiła sobie, że potraktował zwykłą prośbę, jako próbę manipulacji i doznała tęgiego szoku, gdy dotarło do niej, że stało się tak nie po raz pierwszy. Choć kochała na tyle, że mogła zaakceptować go ze wszystkimi jego wadami, nie mogła jednak dłużej być z kimś, kto traktował ją, jak wyrachowaną manipulantkę, którą trzeba "wychowywać". Zerwała z głowy koronę wraz z połową skalpu (pamiętamy bowiem, że korona została przytwierdzona do włosów klejem szybkoschnącym) i z krwawiącym sercem odeszła, jak Lucky Luck w stronę zachodzącego słońca. Baśnie mają to do siebie, że posiadają morał. Ta też posiada.

Dodaj swoją odpowiedź