Jestem wykończony - dzisiaj w domu Harpagona wydarzyło sie naprawde wiele. Ta praca zaczyna powoli przyprawiac mnie o zwątpienie. Gdy tylko przekroczyłem próg domu Harpagona powitała mnie jego córka, Eliza. Jest to doprawdy czarująca osóbka... Przekazała mi, że Skąpiec, bo tak nazywam mego pracodawcę, chce mnie widzieć w swoim gabinecie. Zacząłem zastanawiać się dlaczego, czyżbym czymś zawinił? Oj, nie chciałbym nadepnać na odcisk takiej osobie jak Harpagon: jest on bezwględny, a w gniewie podobno zdolny zabić! No cóż, mimo wszystko, trzeba iść do gabinetu - im szybciej, tym lepiej. Gdy wszedłem Harpagon przeliczał monety i wrzucał je do jakiejś szkatułki. Gdy tylko mnie zobaczył, pośpiesznie chciał schować ją do szuflady biurka, ale zaczepił rękawem o wystający gwoźdź... i szkatułka wylądowała na ziemii, a jej zawartość się rozsypała. Bóg mi świadkiem, że w życiu nie widziałem tylu złotych monet na raz! Moje zarobki były nędzne, więc pierwsza myśl, która mi się nasunęła dotyczyła podwyżki. Już chciałem pomóc i zacząć zbierać monety, już się schylałem, gdy krzyk Harpagona przebił powietrze. "Zostaw moje złoto, draniu! Zarządca-złodziej, doprawdy! Moje złoto!". Po chwili zamilkł speszony i zaczął wyjaśniać , że "złoto dał mu sąsiad na przechowanie i on sobie sam pozbiera, nie potrzebuje pomocy". Wkrótce zaczął mówić, po co zostałem wezwany - wieczorem miało odbyć się huczne przyjęcie. Pracodawca zaczął wymieniać, co należy kupić na targu. Zdziwiłem się - huczne przyjęcie? Najdroższe wino? Cytrusy? To całkowicie nie w stylu tego starego kutwy. No i nie zawiodłem się! Harpaggon polował nie tyle na okazje, ile na sposobność do oszczędności. Miałem polecić służbie, by wino rozcienczali wodą, zbytek cytrusów odesłali do sklepu, a kuchcie Jakubowi, by przygotował "zapychajace" potrawy. Skąpiec przeszedł sam siebie każąc mi przekazać pani Claude by delikatnie ścierała kurze, aby nie uszkodziła mebli! Doprawdy, oszczędzanie stało się dla tego człowieka obsesją, jest wprost śmieszny w swoich działaniach! Ale żal mi go, nie potrafi się cieszyć tym, co ma; tylko ciągle chce więcej i więcej... Zwołałem służbę. Jej obecnośc w domu dalej stanowiła dla mnie zagadkę z dwóch powodów - po pierwsze, kto chciał pracować za tak małe wynagrodzenia, a po drugie.. skoro Harpagon lubi oszczędzać, to po co mu tak liczna służba? Wydałem stosowne rozkazy. Jej Skromność Eliza chciała udać się na targ karetą, ledwo odwiodlem ją od tego pomysłu. Konie od wielu dni nie jadły, są słabe i wychudzone... Postępowanie Harpagona zaczyna mnie denerwować. Lokaje mają podarte liberie, ale cóż ja moge poradzić? Ten dusigrosz nie zakupi przecież nowych ubrań, ani materiału by zaszyć dziure... Wykorzystałem jedyny sposób na ukrycie dziur- zasłonięcie ich. Ciekaw jestem, co o mnie myśla słudzy skąpca. Przez te rozkazy mam wrażenie, że zdaję im się żałosny, tak samo jaki i mi zdaje się Harpagon. Jakub jest dla mnie złośliwy, a reszta chyba nie żywi do mnie głębszych uczuć. Zdaje mi się jednak, że panienka Eliza coś do mnei czuje. Muszę zacząć schlebiać skąpcowi, może da mi przynajmniej swoja córke. Napewno rozpatrzy wszelkie możliwości za i przeciw, a małżeństwo potraktuje jako kombinacje majątkową. Niech się tylko wyda kim naprawde jestem! Gdy przygotowania dobiegly końca musiałem sprawdzić, czy wszystko jest odpowiednie oraz powtórzyć rozkazy Harpagona. Nadszedł czas przywitać gości. Biedni Ździebełko i Szczygiełek starali się jak mogli, by zasłonić dziury w liberii, potrawy anprawde zapychały, a wjeśli chodzi o wino, to nawet nikt się nie krzywił. Nadobna Eliza jak zwykle musiała pilnować, czy wszystko zostało sprzątnięte ze stołu i czy nic nie zginęło. Wszystko przebiegało zgodnie z planem. W pewnym momencie Skąpiec poklepał się po kieszeni spodni... i zbladł tak strasznei, że wyglądał jak ściana. Zaniepokojony podbiegłem do niego, by spytac co się stało, ale on sam zaczął wyrzucac z siebie słowa. Trudno bylo zrozumieć, o co chodzi, w końcu wspólnymi siłami doszliśmy do wniosku, że ktoś ukradł mu pieniądze. Biedny Skąpiec dostałs tarsznego ataku histerii. W tym momencie panicz Kleant powrócił do domu. Na szczęście syn przypomniał Harpagonowi, że przed obiad jeszcze prebierał się, a pieniadze zapewne zostały w innych spodniach. Starszy człowiek natychmiast się uspokoił i spokojnie pożegnał odchodzących już gości i sam udał się na spoczynek. Jakże cieszyłem się wracając do domu! Ten dzień mnie wykończył. Mam nadzieje, że już niedługo będzie trwał mój pobyt u Harpagona, bo z przerażeniem zauważam, że też zaczynam szukać możliwości do oszczędzania...
z punktu widzenia kucharza i woźnicy zarazem opowiedź co wydarzyło się w domu Harpagona Lektura skąpiec 1 gimnazjum P O M O C Y
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź