Jasełka - przedstawienie
SCENA
Na scenie swiatla zgaszone, Stewardessa staje miedzy scena a widownia.
Osoby - Stewardessa, Reporterzy (Paulina, Marcin, Patryk)
Stewardessa - Serdecznie witam wszystkich na pokladzie samolotu lecacego do Los Angeles. Lot bedzie trwal dlugo, na miejsce planujemy dotrzec za pietnascie piec po wpól. Temperatura w tej chwili w Los Angeles wynosi 260 C, a na pokladzie, w zaleznosci od panstwa nastrojów. Ufam, ze jest bardzo goraca. Jest dla mnie niezmiernie wielkim zaszczytem poinformowac Panstwa, ze leci z nami trójka reporterów: Paulina, Patryk i Marcin. Maja w los Angeles do spelnienia specjalne zadanie. Teraz prosze przygotowac sie do lotu...
(Wpada Paulina - biegnie w kierunku widowni za nia Patryk i Marcin)
Paulina (krzyczy) - Chcemy odnalezc film o dniu, w którym wszystko sie zmienilo..!
Patryk (krzyczy zdenerwowany) - Ty glupia kobieto, siadaj, to miala byc tajemnica!
(Reporterzy siadaja miedzy widzami)
Stewardessa (zaklopotana) - Ojej, przepraszam za usterki, tego nie bylo w planie. Jeszcze raz bardzo przepraszam i prosze przygotowac sie do lotu.
SCENA - REPORTERZY
Wszystkie swiatla zgaszone (na scenie i widowni). Muzyka. Z tylu widowni wpadaja z wielkim hukiem reporterzy (Paulina, Patryk i Marcin). Klóca sie. (Klótnia powinna byc spontaniczna, dobrze, jezeli aktorzy sami ja sobie uloza.) Podczas klótni szukaja wytwórni filmowej, odnajduja ja na srodku widowni (stary projektor filmowy przykryty materialem, obok stoja krzesla dla reporterów). Poszukuja filmów, wlaczaja pierwsza odnaleziona szpule.
SCENA
- LATA SZESCDZIESIATE
Osoby - Kasia, Marta, Mama
Na scenie posrodku stoi stól, trzy krzesla, w rogu choinka. Na scenie zapala sie swiatlo, z glosników plynie muzyka (np. Jest taki dzien "Czerwonych gitar"). Marta wchodzi na scene i podspiewujac zaczyna stroic choinke. Za chwile równiez podspiewujac wchodzi Kasia z zeszytem w reku. Staje obok Marty.
Kasia (podchodzi do Marty, która stroi choinke) - Przywies jeszcze tutaj (pokazuje).
Po chwili: Bedzie super, no nie? (Spiewajac, okreca sie na srodku sceny.) Ta piosenka mnie nastraja...
Marta (z usmiechem) - Zauwazylam, zajmij sie lepiej matma, bo jak mama wróci bedziesz martwa.
Kasia (momentalnie traci humor) - Tak matma! (siada na stole). Wiesz, nie moge rozumiec nauczycieli, co im odbija, ze zadaja nam lekcje na swieta?!
Marta - Któz to wie? Moze boja sie, ze wszystko zapomnimy, a moze chca sie odegrac za nasze wszystkie "grzeszki"... Ciesz sie, ze przynajmniej polonistka nas oszczedzila.
Kasia (z ironia) - Tak, oszczedzila...
(przez moment slychac tylko muzyke)
Kasia - Wiesz, czasem zastanawiam sie, czy On naprawde istnial?
Marta (z pewna nieufnoscia) - Kto znowu?
Kasia - No, Jezus Chrystus. Czy naprawde urodzil sie, glosil wiare w Boga, umarl na krzyzu i zmartwychwstal?
Marta - A ciebie, co wzielo?
Kasia - A... zastanawiam sie tylko, bo wlasciwie swieta, to teraz tylko takie przyzwyczajenie, takie... rozdawanie prezentów.
Marta - Rozdawanie prezentów? (zastanawia sie). Moze i tak, ale w koncu prezenty sa najlepsze, no nie? (ostatnie slowa wypowiada z usmiechem)
Kasia - Pewno! (wyraznie ozywia sie, wstaje ze stolu, podbiega do Marty). I wiem juz co dostane! I co ty dostaniesz! Dostaniesz ten szal, o którym tak marzylas!
Marta - Tak?! (krzyczy radosnie)
Kasia - No! I podobno przyjada jeszcze: Tomek z Mackiem i kuzyni, i Ewka obiecala, ze wpadnie!
Marta - Lal!!! Zapowiada sie ubaw na calego!
(muzyka, Marta i Kasia tancza na scenie, wtem wchodzi mama)
Mama - A co tu sie dzieje he?
(dziewczyny staja nagle i próbuja jakos ukryc swoje lenistwo i szalenstwa)
Marta - Eeee... tego... rozgrzewamy sie przed..., ze tak powiem... spiewaniem koled.
(Kasia potakuje)
Mama (z odrobina ironii i powatpiewaniem w glosie) - Rozgrzewacie sie?! A jak idzie matematyka? (próbuje zajrzec w rozlozony na stole zeszyt)
Kasia (podskakuje i zaslania soba zeszyt) - A... calkiem... tego... dobrze..
Mama - Dobrze. (bierze zeszyt) Ja wam dam rozgrzewac sie! Do lekcji, ale juz! Wróce tu za 10 minut i ma byc wszystko gotowe! (wychodzac, odwraca sie jeszcze) - Sprawdze!!!
Kasia i Marta (ironicznie) - Sprawdze!
Kasia (z westchnieniem siada nad zeszytem) - Dlaczego zamiast matematyki nie ma takiego przedmiotu jak "Historia Czerwonych gitar"? Wyobraz sobie: zamiast 2x-4y+5 byloby: 2 Krajewskich minus 4 Klenczonów dodac 5 Krajewskich.
Marta (przerywa z usmiechem) - czyli 7 Krajewskich odjac 4 Klenczonów, ach ty marzycielko!
Marta (bierze Pismo swiete, staje na srodku sceny i czyta: Lk 2,1-3)
W owym czasie wyszlo rozporzadzenie Cezara Augusta, zeby przeprowadzic spis ludnosci w calym panstwie. Pierwszy ten spis odbyl sie wówczas, gdy wielkorzadca Syrii byl Kwiryniusz. Wybierali sie wiec wszyscy, aby dac sie zapisac, kazdy do swego miasta.
Kasia (nie odrywajac oczu od zeszytu) - No?
Marta - Pomysl tylko: co by bylo, gdyby Jezus narodzil sie teraz, gdyby wlasnie teraz zszedl do ludzi... Jesli pewnego dnia zapukalby do twoich drzwi, taki gosciu z babka w ciazy, prosil o nocleg... Wpuscilabys go?
Kasia (podnosi oczy znad zeszytu, zastanawia sie, pierwsze slowa wypowiada powaznie, w nastepnych juz sie zgrywa) - To zalezy, wiesz? Gdyby wygladal przyzwoicie, a ja mialabym dobry humor i umialabym karate, a on na dodatek mial zlamane obie rece i obie nogi, to pewno tak.
Marta (smieje sie) - Masz racje. W dzisiejszych czasach nikogo, ani niczego nie mozna byc pewnym.
Kasia - Wiesz, nie dramatyzuj!
Marta - Um.
Kasia - Pomysl: Gdyby do twoich drzwi zapukal Józef, to na pewno jakos bys go poznala, no nie?
Marta (z powatpiewaniem) - Bo ja wiem? Wtedy go przeciez nie poznali i musial nocowac w stajence.
Kasia - Wtedy, to bylo wtedy, a teraz, to jest teraz!
Marta - No, ty to bys ani teraz, ani wtedy nikogo nie rozróznila! Spójrz prawdzie w oczy - przeciez ty poznajesz tylko Seweryna Krajewskiego!
(obie wybuchaja smiechem; nagle slychac glosne pukanie)
Kasia - Mama wraca!
(dziewczyny powracaja do swoich zajec)
SCENA - REPORTERZY
(obraz zatrzymuje sie, na scenie gasna swiatla, zapalaja sie na widowni)
Paulina (krzyczy) - Eee, to nie to! (Reporterzy zmieniaja kasety rozmawiajac):
Marcin - O patrz ! Dom przy Saskiej w Warszawie!
Partyk - Wlacz, moze bedzie cos ciekawego.
Paulina - Dawaj!
SCENA POKAZ AKROBATYCZNY-wyk.Agnieszka kl IIe
SCENA - REPORTERZY
(akcja przerwana, na scenie swiatla gasna, zapalaja sie na widowni)
Patryk - O klasycyzm, 1818.
Marcin - Ty to sie znasz!
Patryk - Toc ba! Do szkoly sie chodzilo. Co zes robil na polskim oprócz ciagania Asi za warkocz?
Marcin - Plulem ze spluwy i gralem w karty.
Paulina - Nie wyglupiaj sie, kto mnie wyciagnal z jedynki. Puszczaj ten film!
SCENA- ROK 1818
Osoby - Proboszcz, Dyrygentka, Gosposia, schola dzieci
(Aktorzy graja miedzy scena a widownia, na scenie swiatla pogaszone, odbywa sie próba scholi, dzieci gadaja, szturchaja sie. Dyrygentka próbuje prowadzic próbe z koleda "Wsród nocnej ciszy". Wreszcie wchodzi Proboszcz z Biblia i dobrotliwie zapytuje:)
Proboszcz - Jak tam mosci dobrodziejko, nasze mlode talenta?
Dyrygentka - Oj nie bardzo, nie bardzo - sluch to one moze posiadaja, ale glosiki jak u kura nieopierzonego!
Proboszcz (do dzieciaków) - Anioleczki kochane, pasterka dzisiaj! (otwiera Biblie i wolno czyta: Lk 2,7)
I porodzila syna swego pierworodnego, a uwinela go w pieluszki, i polozyla go w zlobie, bo nie bylo dla nich miejsca w gospodzie.
Nawet bydlatka przed nim klekaly, a wy Mu zaspiewac nie chcecie? Oj wstyd, wstyd... (wpada gruba Gospodyni)
Gospodyni - Przewielebny, tragedyja! Organiscina mi doniosla, co organy szlag trafil!
Proboszcz - Szo?
Gospodyni - No, myszy organy zezarly. Caly adwent organista nie gral i oto efekty!
Proboszcz - W imie Ojca i Syna! Cóz my teraz poczniemy!
Dyrygentka - No tak, "Wsród nocnej ciszy" bez organów nie sposób zaspiewac!
Dziecko I (ze scholi) - To moze cos inszego?
Proboszcz - A juzci! Tyle gosci sie zjedzie, co za wstyd!
Dyrygentka - Znam ladna melodyje spisana nauczycielem niemieckiego.
Gospodyni - Kiedy my nie zaspiewamy bez slów!
Dziecko II (ze scholi) - To, moze zamialkamy?! (miauczy)
(schola wykorzystuje okazje i miauczy)
Proboszcz - Cichajcie! Moze cosik najde u mnie w kufrze. Zalega tam jedyny mój wiersz. (po chwili) O ile go myszy nie zezarly!
Gospodyni (do Dyrygentki) - zagrajze, paniusiu, te melodyje, moze przypasi Proboszczowi. (do Proboszcza) - A Wielebny niech szuka!
(Proboszcz wychodzi, Dyrygentka gra na skrzypcach melodie koledy "Cicha noc", po chwili przybiega Proboszcz krzyczac:)
Proboszcz - Jest!! Mam!! Jadwisiu, ty jestes gramotna, czytaj!
(Podaje Jadwisi ze scholi tekst koledy. Jadwisia wolno czyta przy cichym akompaniamencie muzyki)
Cicha noc, swieta noc,
pokój niesie ludziom wszem.
A u zlóbka Matka swieta,
czuwa sama usmiechnieta,
nad Dzieciatka snem.
(puszczone z płyty, jedna zwrotka po andielsku, 2-flety, 3-po polsku)
SCENA: OPERA ŚPIEW
SCENA REPORTERZY
SCENA GIMNAZJUM
SCENA - REPORTERZY
SCENA TANIEC SZALENIEC
SCENA - REPORTERZY
SCENA FILHARMONIA-FLETY,ORGANKI,GITARA…..MOŻE SKRZYPCE
SCENA - REPORTERZY - FINAL
Osoby - Reporterzy, Aniol, Jezus, Maryja, Józef
(na scenie gasna swiatla, nagle slychac glosna muzyke: fragment pastoralki z "Metra" - wazny jest refren zaczynajacy sie od slów "Uciekali, uciekali..."; Reporterzy krzycza)
Paulina - Zamknij sie! Co to za muzyka? Zaklócenia?
Marcin - Uciekali? Przed kim? To zakrawa na dobry kryminal!
(slychac z glosników 3 gongi)
Patryk - Ci...
(muzyka urywa sie, pojawia sie Aniol, który od poczatku przedstawienia jest obecny na widowni, reporterzy poczatkowo go ignoruja)
Aniol - Witajcie! (Reporterzy bez reakcji) Witajcie! Czy moglibyscie mnie posluchac? Mam wam cos waznego do powiedzenia! Dzis wszystko jest mozliwe! Zapraszam Was do uczestnictwa w wydarzeniu, które zmienilo oblicze swiata, ale ostrzegam was, macie tylko 3 minuty. Co wy na to? Zgadzacie sie?
Reporterzy - Jasne, ze sie zgadzamy!
(muzyka, Aniol poprzez widownie prowadzi Reporterów do sceny, gdzie siedzi sw. Józef)
Paulina - O, kto tam stoi?
Marcin - Jakis facet.
Aniol - To jest Józef, idzcie do Niego. (Reporterzy podchodza)
Patryk (do widowni) - Józio siedzi i duma.
Marcin (do Józefa) - Przepraszam, czy cos sie stalo?
(Józef wyrwany z zamyslenia)
Józef - Witajcie wedrowcy! Spocznijcie w te chlodna noc przy mnie. Nie prosze do ogniska, bo tam w grocie Miriam rodzi.
Paulina - Toc powinien sie cieszyc!
Patryk - Wolalbys syna, czy córke?
Józef (zadumany) - Zdaje sobie sprawe, ze dzieje sie teraz rzecz niezwykla, niepojeta. Póki bede zyl, bede powracal pamiecia do tej chwili. Bede o niej opowiadal - moze wlasnie Jemu?
Marcin - Komu?
Patryk (zdenerwowany, do Marcina) - Temu, który ma sie narodzic. (spokojnie juz do Józefa) - Kim On bedzie?
Paulina - Jak to kim? DZIECKIEM!!!
Marcin - Twoim potomkiem. Masz juz imiona?
Józef - To nie jest mój syn. To Ktos, koga zsyla Najwyzszy. Przychodzi, by wypelnic Jego wole.
Paulina - Czy to Mesjasz, na którego od wieków czekano?
Józef - Tak.
(nagle rozlega sie "Chwala na wysokosci Bogu", Józef zrywa sie)
Józef - To juz!
(Marcin chce za nim biec, powstrzymuje go Paulina)
Paulina - Poczekaj, swiadkowie teraz niepotrzebni.
Marcin - Jestesmy tak blisko wykonania zadania. Zobaczmy, co sie tam dzieje.
(koleda - odslania sie 2 czesc sceny, Maryja z Józefem i Dzieciatkiem witaja Reporterów)
Józef - Witajcie!
Maryja - Zobaczcie! Tak Bóg umilowal swiat, ze Syna swego Jednorodzonego dal, aby kazdy, kto w Niego wierzy, nie zginal, ale mial. zycie wieczne.
(slychac 3 gongi)
Aniol (do Reporterów) - Czas minal, musicie wracac!
Paulina - Dobrze, ze On zawsze bedzie z nami.
Marcin - Kto znowu?
Paulina - No, jak to kto? JEZUS!
Aniol - Tak, bo On jest Miloscia, która zmienila caly swiat, ale... samolot czeka na was.
Maryja - Przekazcie to przeslanie wszystkim ludziom.
Marcin - Jakie?
Patryk - (zdenerwowany) - No, jak to jakie? (spokojnie, z radoscia do widowni) ZE BÓG JEST MILOSCIA!
(Reporterzy wychodza, Maryja z Józefem kiwaja im, gasna swiatla na scenie, miedzy widownie a scene wchodzi Stewardessa)
Stewardessa - Serdecznie witam Panstwa na pokladzie samolotu lecacego z Los Angeles do Poznania. Lot bedzie trwal dlugo...
(wpadaja Reporterzy w trakcie powitania)
Patryk - Zdazylismy!
Marcin - Udalo sie!
Paulina (krzyczy z radoscia) - Ludzie! Jezus, który sie narodzil jest Bogiem i kocha kazdego z nas!
Patryk i Marcin - Cicho! To miala byc sensacja, na pierwsza strone gazet!