Dzień dobry. Przedstawiam państwu czołową producentkę ziemniaka w naszej gminie. Czy może się pani przedstawić? - Nazywam się Pyra Kartoflińska. - Rzadkie nazwisko, czy pani wie skąd ono się wzięło? -Nazwisko to nie wim, ale ja z kartofliska, no to może stąd. - Jak to z kartofliska? Pani chyba nie uczyła tego nowego przedmiotu- wychowanie seksualne. - Panie na seksie to ja się chyba znam. Stary my zmajstrował siedem dzieci. A Kartoflińska..., bo moja matka i ojciec przypodobali się sobie na wozie z kartoflamy. - Okazuje się, że teoria o bocianach nie jest jedyną. Powie pani jaki w tym roku urodzaj na ziemniaki? - O taki widać (pokazuje 3 małe ziemniaki). Słaby w tym roku, a na dodatek zabrakło nawozu. Panie jak się ludzie dowiedzieli o tym nawozie to zara polecieli do apteki po te "niebieskie nawozy w tabletkach". Ja sie nie dopchałam, bo w kolejce były same chłopy. - No tak, kiedyś się kupowało nawozy w geesie, a teraz nawet w aptece. Widzę, że w koszu ma pani jakieś urządzenie. - To jest (wyciąga krapę) przedwojenny kombajn ziemniaczany. Panie lepszy od dzisiejszych. Nie brak paliwa, które znowu podrożało, no i ekologiczny. Nie zatruwa mi nerwów - bo się nie psuje. - No, a jaka jest pani wydajność? - No chyba niezła jak mam siedem dzieci. - Ale ja pytam o wydajność z hektara. - Toto ... to zależy od urodzaju. To co mam w koszyku to zebrałam...z hektara. - To niezbyt dużo. -Może i niezbyt dużo, ale lepi od mojego sąsiada, bo on nic nie wykopał. Zapomniał wsypać kartofle do sadzarki. - Jak widać wydajność w naszej gminie jest różna w zależności od zawartości alkoholu we krwi. - Co pan się uczepił ty wydajności . Tera to wydajność musi być wysoka w szkołach, bo forse im dajo na dzieciaka, a w rolnictwie...to najlepi jak chłopu się nie urodzi. - A kto to pani powiedział? - Gadał w telewizorze tyn co się tak stale uśmiecha. On gadał, że jak byndzie u nas dużo ziemniaków, to nas nie przyjmo do Unii. A może te chłopy z Unii nie lubio kartofli i chco je do nas sprzedać? - Pani Pyro, widzę w koszyku również jakąś tabliczkę. - To jest (wyjmuje tabliczkę PPZ) nazwa partii, którą założyłam, tylko nie wim esce jak jo nazwać. No bo może być: "Polska Partia Ziemniaczana" albo... "Po co Polsce Zachód" ....... - A ile liczy ta partia członków? - Na razie to będzie...(drapie się po głowie) ja jedna, no ...,ale może po tym Święcie Pieczonego Ziemniaka byndzie wincy. - Jeszcze coś widzę w tym koszyku. - To je (wyjmuje z koszyka liczydła drewniane) poniemniecki komputer. Ja tera musze być księgowo. Tera byndzie taki podatek, że chłop byndzie mógł wrócić sobie 3%,ale nie byndzie wiedział jak to zrobić. - Powie pani nam na koniec, czego można życzyć pani w dniu tego święta. - Ja to bym se życzyła tak: Po pierwsze: żeby polskie chłopy nie musiały wchodzić do ty Europy, bo po co, jak my w Europie jestymy już 1000 lat. Po drugie: żeby tyn pan w telewizorze tak się mocno nie uśmiechał i tyle nie obiecywał. I po trzecie; żeby z powrotem zabrali ten podatek, bo ja nie umie go liczyć, a wtedy mój chłop zatrudni sobie sekretarkę.
Przychodzi wariat do lekarz i pyta: -Ma doktor coś na bul głowy? -Tak mam. A co ? Doktor wyjmuje wielką strzykawkę a na to wariat: Pan oszalał już ja nawet nie jestem taki głupi.