W dawnych czasach św. Jadwiga, księżna śląska, wybrała się z pielgrzymką na odpust do Pępowa. Trasa jej wędrówki wiodła przez Baszków, który nazywano jeszcze wtedy Włodyką. Dziedzicem wsi był wówczas pan bogaty, ale samolubny i nieżyczliwy ludziom. Jego zamek znajdował się tuż za wsią, po prawej stronie drogi wiodącej do Kobylina i dalej do Pępowa. Kawałek za dworem drogę przeci- nała niewielka rzeczka Orla, która właśnie po obfitych deszczach wylała. Wstąpiła więc święta Jadwiga do zamku, prosząc, aby przewieziono ją przez rzekę. Dziedzic widząc starą, ubogo ubraną kobietę, odmówił, lecz po chwili, tknięty przeczuciem, wysłał za św. Jadwigą powózkę. Woźnica jednak nie dogonił już św. Jadwigi, z daleka tylko widział idącą po wodzie kobietę, która przeszła na drugi brzeg i nie utonęła. Przerażony zawrócił do zamku, chcąc powiadomić pana o dziwnym zjawisku. Zamku jednak już nie było - zapadł się pod ziemię, a w miejscu gdzie stał, pojawił się niewielki pagórek, z głębi którego dochodziły jęki i zawodzenia potępionego dziedzica. Św. Jadwiga zaś podążyła dalej w kierunku Pępowa. W tym czasie budowano tam wieżę kościoła. Jeden z murarzy zadrwił z przechodzącej obok starej kobiety. Zanim jednak skończył wypowiadać bluźniercze słowa, spadł z rusztowania i zabił się. Wieży w Pępowie nigdy nie zdołano ukończyć. Cegły, które próbowano układać, spadały. Do dziś stoi więc kościół w Pępowie z wieżą podobną do czworokątnego komina.
potrzebuje legendy o Łukaszu i jadwidze
Odpowiedź
Dodaj swoją odpowiedź