Hejj , musze napisacc wypracowanie na dowolny temat , a wgl nie wiem o czym mam napisac i jak sie do tego zabrac ! .Pomozcie , prosze !

Hejj , musze napisacc wypracowanie na dowolny temat , a wgl nie wiem o czym mam napisac i jak sie do tego zabrac ! .Pomozcie , prosze !
Odpowiedź

Opis uczuć i przeżyć Prometeusza przykutego do skały:         Zwą mnie Prometeuszem. Według niektórych byłem stwórcą człowieka ulepionego z gliny i łez. Ofiarowałem mu też boski płomień, który narażając życie ukradłem z rydwanu Heliosa. Dzięki niemu mój człowiek zyskał duszę. Ludzie, których stworzyłem nie spodobali się Bogom. Byli dla nich niczym. Takie małe, niezręczne pełne słabości istoty. Jednak dałem im ogień, nauczyłem uprawiać ziemię, budować domy…Zeus widząc to wzburzył się. Skazał mnie na wieczne cierpienie. Przykuł do skał Kaukazu, gdzie codziennie miał przylatywać orzeł i wyjadać mi wątrobę.       Kiedy już Zeus przykuł mnie do skał przyleciał orzeł. Wiedziałem na co mnie skazał bóg Olimpu, więc oczekiwałem bólu. Ptak spokojnie przysiadł na moim brzuchu, przypatrzył mi się, spoglądając prosto w oczy, po czym nagle gwałtownym ruchem zaczął rozrywać dziobem moją  skórę i dobierać się do wątroby. Ból jaki poczułem był niewyobrażalny. Szarpał i wbijał się w moje wnętrze. Jednocześnie cierpienie to łączyło się z piekielnym zimnem. które ogarnęło całe me ciało. Starałem się myśleć o czymś innym. Ale ból przeszywał mnie na wskroś i stawał się coraz wyraźniejszy i mocniejszy. Byłem przerażony, jednak w głębi serca czułem dumę, że to właśnie ja stworzyłem człowieka i obdarowałem go tyloma umiejętnościami. W końcu ptaszysko odleciało. Poczułem taką ulgę jak nigdy w życiu. Jednak w tej samej chwili znów dopadł mnie ból, choć trwał bardzo krótko. Podniosłem głowę, aby popatrzeć na swój brzuch. zobaczyłem nietkniętą skórę. Niemożliwe, to jest niemożliwe – wrzeszczałem, prawie głuchnąc od swego krzyku. Widziałem przecież kawałki mojego ciała w dziobie orła! Wyczerpany tą iluzją odchyliłem głowę i zasnąłem. Kiedy rano otworzyłem oczy zobaczyłem słońce. Padało prosto na mnie. Jednak coś przyćmiło słońce. Było to wielkie ptaszysko. Próbowałem zerwać łańcuchy, zrobić wszystko aby się uwolnić. Jednak on, spokojnie się zbliżał. Krew zaczęła pulsować w moich żyłach, a serca trzepotało niczym wystraszony ptak. Moje oczy rozszerzyły się z przerażenia. Orzeł przysiadł na skale tuż obok mnie, po czym poderwał się i prostym, szybkim ruchem zanurzył dziób w moim ciele. Z trudem znosiłem ból, płakałem bezgłośnie. Kiedy odleciał spojrzałem, tak samo jak poprzedniego dnia na wątrobę. To co ujrzałem przeraziło mnie. Zobaczyłem jak wątroba zrasta się, a skóra staje się gładka jakby nic jej wcześniej nie naruszyło. Popadłem w czarną rozpacz. Byłem zupełnie bezbronny. Po chwili szloch targnął moim ciałem. Płakałem jak nigdy dotąd, bo pojąłem na czym polega ta okrutna kara. I tak dzień, w dzień orzeł przylatywał, wyjadał mi wątrobę, a ona odrastała. Więc tak wygląda wieczne cierpienie – myślałem…      Już nic nie mogło mnie uratować. Myślałem o tym, że mogłem nie dawać ludziom dostępu do ognia, tylko ich zostawić. Jeśli bym tak postąpił to teraz zapewnie ucztował bym u boku Zeusa. Jednak sytuacja była inna. Leżałem tutaj i z każdym dniem musiałem znosić ból. Nagle w oddali ujrzałem zbliżającą się postać. Wydawało mi się, że śnię, moje ciało ogarnęła gorączka oczekiwania.  Czyżby ktoś przyszedł aby skrócić me męki? Czy może sam Zeus zrozumiał swój błąd, i zaraz mnie wypuści? Nieustannie zadawałem sobie pytania. Ten ktoś zatrzymał się i zaczął mi się przyglądać. Nagła fala gorąca sprawiła, że poczułem żar na policzkach a gdy odwróciłem głowę w stronę słońca zobaczyłem siedzącego na mnie orła. Właśnie zabierał się do uczty. Już miał zadać pierwszy cios dziobem, gdy zobaczyłem przeszywającą przestworza strzałę. Trafiła prosto w szyję orła. Ten osunął się po moim ciele i spadł w otchłań. Poczułem wielką, niewyobrażalną ulgę. Po raz pierwszy od wielu dni na mojej twarzy zagościł uśmiech. Byłem tak bardzo zadowolony, tak  radosny. Tajemnicza sylwetka rosła w moich oczach, zbliżając się do skały. Z daleka już rozpoznałem mojego wybawcę. Nie był to kto inny jak Herakles. Dziecko Zeusa. Z uśmiechem rozerwał ciężkie łańcuchy. Rzuciłem mu się w ramiona. Poczułem pod powiekami łzy szczęścia. Niestety musiałem się szybko pożegnać, ponieważ heros przemierzał Kaukaz, a ja szedłem w zupełnie inną stronę. Podziękowałem mu z całego serca. Byłem szczęśliwy szczęściem człowieka ocalonego, moja męka właśnie się skończyła. 

Dodaj swoją odpowiedź