Najbardziej nie samowity sen w moim życiu był o wolności. Byłam daleko od rzeczywistości sama z własnymi marzeniami. Latałam w przeztworzach z ptakami rozmawiałam z nim. Czułam się niesamowicie, byłam szcześliwa, podekscytowana, a zarazem pełna energii! Wywijałam koziołki pomiedzy chmurami. Na ciele czułam powiew chłodenego wiatru. Wszystko było takie prawidziwe i ekscytujące. Odczuwałam, że śpąc macham rękami, gdyż wydawało mi się, że lece coraz wyżej i wyżej, aż do gwiazd, do przestrzeni nie znanej. Kiedy się obudziłam wiedziałam, iż to był najpiękniejszy sen w moim życiu. Dzięki niemu czułam sie wspaniale, byłam zrelaksowana.
To takk ... Moim snem który do dzis mam w pamieci był sen w ktorym nie wiadomo gdzie i skad ani w jaki sposob znalem sie na Giewoncie;]. Byłem tam w samym środku zimy w pewnym momencie była zamiec i znalazłem sie na czubku krzyża. I niewiedziałem co tam robie. w oddali dostrzegłem Janosika i Maryncie biegli na siano mimo ze była zima. Gdy sie obudziłem lezałam na podłodze z koldrą i telapałem sie z zimna byłem drętwy jak nieboszczyk. ;] Pozdrawiam ;)