Analiza i interpretacja wybranego liryku Cypriana Kamila Norwida.

CYPRIAN NORWID, VADE-MECUM

VI. W WERONIE

I
Nad Kapuletich i Montekich domem, a _ _ _ _ _ ` _ _ _ _ _ _ 11
Spłukane deszczem, poruszone gromem, a _ _ _ _ _ ` _ _ _ _ _ _ 11
Łagodne oko błękitu: b _ _ _ _ _ _ _ _ 8

II
Patrzy na grózy nieprzyjaznych grodów, c _ _ _ _ _` _ _ _ _ _ _ 11
Na rozwalone bramy do ogrodów c _ _ _ _ _` _ _ _ _ _ _ 11
I gwiazdę zrzuca ze szczytu- b _ _ _ _ _ _ _ _ 8

III
Cyprysy mówią, że to dla Julietty, d _ _ _ _ _` _ _ _ _ _ _ 11
Że dla Romea- ta łza znad planety d _ _ _ _ _` _ _ _ _ _ _ 11
Spada... i groby przecieka; e _ _ _ _ _ _ _ _ 8

IV
A ludzie mówią, i mówią uczenie, f _ _ _ _ _ ` _ _ _ _ _ _ 11
Że to nie łzy są, ale że kamienie, f _ _ _ _ _` _ _ _ _ _ _ 11
I- że nikt na nie... nie czeka! e _ _ _ _ _ _ _ _ 8



TEMAT: Analiza i interpretacja wybranego liryku Cypriana- Kamila Norwida.


REALIZACJA TEMATU:

„(...) Ufajcie memu oku i szkiełku,
Nic tu nie widzę dokoła.

Duchy karczemnej tworem gawiedzi,
W głupstwa wywarzone kuźni.
Dziewczyna duby smalone bredzi,
A gmin rozumowi bluźni(...)”- fragment ballady „Romantyczność” Adama Mickiewicza.

„(...) A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I- że nikt na nie... nie czeka!”- fragment liryku „W Weronie” Cypriana- Kamila Norwida.

„Być (epigonem) albo nie być (epigonem)”- „Krzyknie śród zgiełku Starzec i na lud zawoła”- „Oto jest pytanie”. Tylko... czy trzeba tak głowę mącić cytatów zestawianiem? Czy nie obrazą dla Szekspira w szranki stawać z Mickiewiczem? Po cóż się męczyć, skoro pytanie źle zadane i odpowiedzi nie znajdziesz?!
Norwid kwestionował otwarcie, iż epigonizm potępia i staje do walki o swą oryginalność, więc ku Jego chwale nie wrzucajmy Go do worka z tymi, co nic nie wnieśli, a dużo przenieśli, bo i tak jest już pełen...
Ach! Jeszcze jedno wiedzieć bym chciała: „Czy epigonem nazwać należy tego, co prastare problemy przypomina, uwzględniając oczywiście, że nadal pozostające bez rozwiązania? Mniemam, że nie.

Po co się rodzimy?
Dokąd dążymy?
Czym jest miłość?

Wystarczy stanąć przed lustrem, by takie pytanie zadźwięczało nam w uszach. Psychologowie twierdzą, że rzeczą naturalną wśród ludzi w podeszłym wieku jest stawianie sobie pytań o dotychczasowe osiągnięcia, satysfakcję, życiowe sukcesy...
I tak koło się zamyka, bo jeśli nic nie osiągnęliśmy to, po co się urodziliśmy, i na co nam miłość?

Cyprian- Kamil Norwid w swym liryku „W Weronie”, zbudowanym na aluzji literackiej do tragedii Szekspira „Romeo i Julia”, a także ballady Mickiewicza „Romantyczność”, stawia twarzą w twarz siłę natury i wyuczoną cywilizację. Podmiot liryczny pozostaje tylko duchem i opowiada „oczyma” zdarzenia.
Powodem sporu jest jeden z tych okrutnie wymagających rzeczowników abstrakcyjnych- miłość.
Z jednej strony natura patrzy przyjaźnie- „Łagodne oko błękitu”- na gruzy dawnych domostw Kapuletich i Montekich i jako znak „gwiazdę, zrzuca ze szczytu”, która wedle cyprysów jest „łzą znad planety”, co „w groby przenika”. Z drugiej strony dla ludzi wykształconych to tylko kamienie, na które nikt „nie czeka”.
Trzeba przyznać, że obydwa ugrupowania (Matka Natura i jej dzieci oraz późni wnukowie Adama i Ewy) są przygotowane, a tym samym mają duże pole manewru. Czy na pewno? Poeta wyraźnie stanął po stronie przyrody. Widać to na podstawie budowy wiersza. Jest trzy do jednego (3:1) dla „Zielonych”. Możemy rzec, że Norwid spisuje gatunek homo sapiens na zagładę, gdyż jako ludzkość już od dawien dawna namiętnie zatracamy się w materii miast magii uczuć. Z innego punktu patrząc na ten wynik, nie ujdzie naszej uwadze fakt, że autor stanął po stronie silniejszego.
Zjawisko przemijania pięknie rozwinął w swej twórczości Adam Mickiewicz. W tym momencie stanąć nam winien w wyobraźni jeden z obrazów, rozświetlony „lampą Akermanu”. „Bakczysaraj” to spotęgowany dowód na to, że jesteśmy niczym wobec potęgi żywiołu.

VI
BAKCZYSARAJ
Jeszcze wielka, już pusta Girajów dziedzina!
Zmiatane czołem baszów ganki i przedsienia,
Sofy, trony potęgi, miłości schronienia
Przeskakuje sarańcza, obwija gadzina.

Skróś okien różnofarbnych powoju roślina,
Wdzierając się na głuche ściany i sklepienia,
Zajmuje dzieło ludzi w imię przyrodzenia
I pisze Balsazara głoskami <<RUINA>>.

W środku sali wycięte z marmuru naczynie;
To fontanna haremu, dotąd stoi cało
I perłowe łzy sącząc woła przez pustynie:

<<Gdzież jesteś, o miłości, potęgo i chwało!?
Wy macie trwać na wieki, źródło szybko płynie,
O hańbo! wyście przeszły, a źródło zostało>>.

„Ile można się odradzać”- zapytałby prosty śmiertelnik, a roślina zrobiłaby, oczywiście w ramach możliwości, wielkie, zdziwione ślepia. Na dobrą sprawę to w człowieku nic się tak doskonale nie rozmnaża, a tym samym rozwija, jak komórka rakowa...Czasami prawda o nas samych jest bardzo trudna do pojęcia.
Wróćmy do naszej marności w oparciu o liryk „W Weronie”. Uważam, że najlepiej traktuje o niej cząstka druga, gdzie aż roi się od gruzów, zgliszczy i zniszczenia. „Łagodne oko błękitu”, które także wiele przebolało- „Spłukane deszczem, poruszone gromem”- patrzy na nasze ludzkie, małostkowe problemy. Po zwadach Kapuletich i Montekich nie zostało nic, prócz gruzów „nieprzyjaznych domów”, więc czy było warto?
Niszczymy to, co jest nam dane, na rzecz tego, co niepewne. Jesteśmy buntownikami bez celu... Miast ludzi mówią cyprysy; rośliny nagrobne... Siła przyrody nas nie „wyparła”. My sami jesteśmy kowalami własnego losu.
Niejeden już naukowiec stwierdził, że ludzie to zwierzęta stadne, sobie równe. Jeśli tak jest, to skąd wzięła się nietolerancja, skąd władza, carowie, monarchowie, prezydenci? Dlaczego ktoś zawsze musi być leaderem? Co jest powodem podziałów klasowych, feudalizmu, stawiania granic między państwami? Czy my nie kroczymy ku samozagładzie, rezygnując z miłości i jej romantycznych przymiotów?
Co z tego, że spadająca gwiazda jest kamieniem? Czy nie cudowniej jest mniemać, że to zwiastun lepszego jutra? Skoro tak bardzo chcemy, by nasz świat był ciasno określony grubymi, czarnymi konturami i wypełniony szarością dnia, którą sami sobie gotujemy, to, w jakim celu wmawiamy dzieciom istnienie Mikołaja?
Jest jednak fakt, przywracający ludziom nadzieję na zwycięstwo w tej grze. Pan Szekspir zrodził tragedię „Romeo i Julia” narzędziem swej pracy. Bohaterami są kochankowie rodem z wyobraźni. Nie chcemy „gdybania”, ale faktów!
I znów zwykły Czytelnik udaje się na stronę śmiertelników, jako tych wygrywających. O! Nieliczni stanęli na granicy, bo wiedzą także, że płodem każdego z artystów było dzieło, na które w danym momencie odczuwano zapotrzebowanie. Nie oszukujemy się, że można tworzyć samemu sobie i móc wyżyć. Dowodów
w naszej polskiej literaturze na indywidualistów umierających „nago” na ulicach wielkich miast, znaleźć nietrudno - -
Utwór jeden, a interpretacji wiele i co druga zaprzecza swej sąsiadce.
Wierszyk smukły, lapidarny. Z pewnością żaden z tych, co występować powinny pod pseudonimem „przerost formy nad treścią”. Niby taki prosty liryczek o rymach żeńskich aab ccb, średniówce po piątej zgłosce (5+6), złożony z czterech cząstek i na dodatek bez żadnych przemilczeń, co spowodowane przypuszczam tym, że pochodzi z wczesnych dzieł Norwidowych, a jak wiadomo; młodzi mają dużo do powiedzenia.
Cyprian niewzruszenie stoi po stronie błękitnego oka, prozy walczącej o swoje jutro
z wyuczoną inteligencją. Odczuć można, że Norwid zauważa tylko prozaiczność świata idei przedstawicieli bytu pod Słońcem, mimo to nie komentuje tego otwarcie, jak zwykł czynić Adam Mickiewicz.
Wiersz wywołuje wiele skojarzeń natury etycznej i filozoficznej. Chociażby sugerując się słowami Juliana Krzyżanowskiego o Norwidzie: „Niespełna czterdziestolatek, ale spoglądający na swoje życie z ruin samego siebie, a jednak pełen wiary, iż zwycięży, ale, ... za grobem”, dochodzimy do wniosku, że „Łagodne, oko błękitu” to nie tylko rodzic cyprysów, czy drzew, ale i tych ohydnych sceptyków, ludzi trzeźwych, rozsądnych, uczonych, to Ojciec Stworzenia- Bóg.
Wyjść jest wiele, ale, za którym stoi prawda Cypriana?
Jakkolwiek spojrzeć „W Weronie” jest jednym z najpopularniejszych wierszy swego Pana i zyskał z czasem wersję śpiewaną, w wykonaniu Wandy Warskiej do muzyki Jerzego Kurylewicza.
Nic poradzić nie można, że sami w tym zdarzeniu nie jesteśmy obiektywni. W końcu reprezentujemy gatunek homo- sapiens, cokolwiek miałoby to znaczyć. Dlatego na zakończenie pragnę się przychylić do mądrych, wyuczonych słów Anieli Kowalskiej i jej systemu postrzegania Cypriana- Kamila Norwida w VI liryku zbiorku VADE-MECUM:
„W Weronie to nie tylko hołd złożony potędze i prawdzie wielkich uczuć, pozostawiających po sobie ślad nieprzebrzmiałej harmonii, jest tu także filozoficzna zaduma -poetycko wyrażona jako zaduma nieba- nad ziemskimi dziejami ludzkości, triumfującej nad rodową nienawiścią i nad niszczącym działaniem czasu, nieubłaganym wobec wszystkiego, co kłamane pozorną ważnością”.

Dodaj swoją odpowiedź