Jesteś Zenkiem. Opowiedz o swojej wakacyjnej przygodzie, jaka przeżyłeś poszukując wujka

Temat 1 – Jesteś Zenkiem. Opowiedz o swojej wakacyjnej przygodzie, jaka przeżyłeś poszukując wujka.

Akcja wakacji rozpoczęła się od tego, że uciekłem z domu. Mamy nie mam – zmarła, a tata… Tatę zapewne wciąż interesuje tylko picie alkoholu, a ja w jego oczach nie istniałem…
Gdy byłem mały wujek (brat mamy) przywiózł mi kompas, który jest dla mnie skarbem. Tylko on mógł się mną zainteresować na tym świecie. Chciałem go odnaleźć. Pracował on przy budowie mostów. Dlatego też podążałem do Strykowa, bo ponoć, miała się tam odbywać budowa mostu.
Włóczyłem się pieszo gdyż na autostop nie miałem pieniędzy. Z ich braku zdarzało mi się iż głodny kradłem – owoce z sadów, warzywa. Pewnego dnia na targu w Łętowi ukradłem przekupce 50 zł. Sypiałem w stodołach obcych ludzi, w lasach, często pod gołym niebem. Któregoś dnia skaleczyłem sobie dość poważnie nogę, bardzo bolało. Owinąłem ją szmatą, którą znalazłem w jakiejś stodole. Chciałem jak najszybciej znaleźć wuja, ale ból mi kazał się zatrzymać. Trafiłem na niewielką wysepkę, która znajdowała się niedaleko szosy na rzece Młynówce koło wsi Olszyny. Wyspa ta była połączona z brzegiem jedynie poprzez przewrócone drzewo. Wiedziałem, że ktoś na niej urzęduje. Gdy drzemałem pod olszyną zauważyłem dwie dziewczyny udałem, że śpię. Jedna znikła a druga wyglądała na bardzo przestraszoną. Obudziłem się (bo niby spałem) Dziewczę zaoferowało mi pomoc. Nie chciałem, byłoby to jednoznaczne z tym, iż musieliby o wszystkim dowiedzieć się dorośli np. rodzice. Ula bo tak ma na imię moja rozmówczyni była bardzo speszona, najwyraźniej wstydziła się przede mną. W niedługim czasie nadeszli dwaj chłopcy i tamta dziewczyna, która znikła. (Julek, Marian i Pestka) Byli moją obecnością bardzo zainteresowani. Mówili, że nikt nie wie oprócz nich o istnieniu wyspy.
W kolejnych dniach nie mówiłem im nic wielkiego o sobie. Wiedzieli, że mam na imię Zenek, prawie 16 lat, jestem z Wrocławia i szukam wuja, a podróżuję autostopem. Było to ryzykowne. Na moja prośbę przyrzekli, że nikomu o mnie nie powiedzą.
Marian moją osobą nie był bardzo zachwycony, Ula – skryta spokojna dziewczyna, bardzo trudno było wywnioskować co czuje, Pestka – energiczna, ładna, lubiła robić rzeczy, które mogły by zaimponować mi, chciała dorównać we wszystkim chłopcom, a Julek – młodszy od nich o dwa lata, dziesięciolatek jeszcze dość dziecinny był pełen zachwytu zrobiłby wszystko o co bym go poprosił, gdyby nie jego kuzyn Marian. Cała czwórka przynosiła mi codziennie pożywienie, (które wręcz przemycali przed rodziną) pomogli zbudować mi szałas Julek kupował mi chleb w spółdzielni.
Rana nogi krwawiła. Okazało się że ojciec Urszuli jest lekarzem. Początkowo odmawiałem pójścia do niego. Ale wiedziałem, że grozi to zakażeniem i po namowach jednak poszedłem. Po opatrzeniu rany przez doktora uciekłem. W niedługim czasie wróciłem . Wciąż o sobie mówiłem niewiele, czasem bywałem opryskliwy. Nie pasowałem do nich. Oni mają rodziców, dom i są szczęśliwe a ja…
Pewnego dnia Marian i jego młodszy kuzyn pojechali z moimi wskazówkami do Strykowa w poszukiwaniu wujka Janicy. Miałem wielką nadzieję. Ale okazało się, że budowa mostu nie była nawet rozpoczęta i nikt o nim nie słyszał.
Na wyspie bywał przybłąkany pies nazywany Dynaj. Oswajał się bardzo powoli musiał być bity. Karmiliśmy go i oswajaliśmy. Pewnego dnia dwaj tubylcy rzucali w niego kamieniami. Rzuciłem się na jednego z nich w obronie psa, rozpętała się bójka Ula, która widziała wszystko od początku chciała mi pomóc ale była bardzo delikatna i bezsilna. Na szczęście nadeszli chłopcy i mi pomogli. Tamci zwyrodnialcy poddali się, odchodząc odgrażali się.
Dni mijały. Wciąż mieszkałem na wyspie, załoga się mną opiekowała. Ale pieniędzy było coraz mniej. Wybrałem się do sadu przy szosie na jabłka. Strasznie było mi niezręcznie z tego powodu, że bez tych młodych ludzi nie miałbym już dawno co jeść, jednak nie dawałem po sobie tego znać. Gdy nie zastali mnie na wyspie poszli do sklepiku przy szosie. Myśleli, że poszedłem do niego po chleb. Ale niestety natknąłem się na nich wychodząc z sadu z pełnymi dłońmi jabłek. Było mi tak wstyd… Poszliśmy do sklepu na orenżade jak planowali. Wymienialiśmy marki przejeżdżających samochodów. Przy spółdzielni zatrzymała się kobieta wozem zaprzężonym końmi z dzieckiem. Zostawiła je i poszła po zakupy. W tym czasie zza górki wyjechał z głośnym warkotem ciągnik . Konie przestraszyły się, zaczęły pędzić. Ruszyłem za nimi, dogoniłem je, złapałem małego chłopca miedzy nogi i lejce w ręce gdy zauważyłem nadjeżdżający z na przeciwka kolejny samochód niebezpiecznie skręciłem na polanę. Dzięki temu zapobiegłem wypadkowi. Matka dziecka krzyczała ludzie patrzyli ze zdziwieniem. Po wszystkim dopytywali się z kąt jestem itp. Chcieli podać o tym do gazety. Szybko ich zmyłem i wraz z grupą ruszyliśmy w drogę powrotną.
Głupią gadką namówiłem ich na kradzież jabłek. Poszli … tylko Ula została i za tą ja podziwiałem.
Kilka dni później Marian po powrocie z targu w Łętowie, na którym był z babką osądził mnie na wyspie za kradzież pieniędzy. Dowiedział się tego przez przypadek… Kobieta, którą okradłem mówiła o tym głośno, zdradziła mnie tym, że miałem zielona kurtkę i nogę zawiniętą szmatą. Byłem skończony. Odeszłam z bazy.
Tego dnia wieczorem poszedłem pod dom p. Zalewskiego. Rzuciłem Ulce siedzącej na werandzie liścik. „wyjdź na drogę” Na przestrzeni czasu poznałem ją… Nie była śliczna ale bardzo dziewczęca. Imponowała mi jej powaga, porządność… wyszła do mnie wtedy wyznałem jej czemu ukradłem pieniądze, czemu uciekłem z domu, i że ide do Warszwy bo niedługo jesień i zima a w mieście zawsze lepiej w tym czasie. Na koniec rozmowy oznajmiłem, że dla mnie liczy się tyko ona !
Nazajutrz rano wyruszyłem.
Załoga dowiedziała się od mojej sympatii wszystkiego najwidoczniej. Niedaleko Bielic spotkałem idącego naprzeciw mnie Mariana. Przepraszał mnie i prosił bym wrócił. Postanowiłem, że nie ma to sensu.
Trafiłem na targ w Strzemielnicach. Zobaczył mnie tam mój młody przyjaciel. Był z dziadkiem. Powiedział mi o tym, że Ula zapracowała i oddała pieniądze przekupce. Postanowiłem wrócić by pomagać przy żniwach a zarobione dzięki temu pieniądze oddać dziewczynie 50 zł.
Wyspy już nie odwiedzali. Była zaniedbana. Dopiero po kilku dniach mojego pobytu na niej, dwaj Bracia cioteczni odwiedzili ją. Dziewczęta nic nie wiedziały o moim powrocie ani jego celu.
Gdyby nie mój wcześniejszy konflikt z Wiktorem i Władkiem, mieszkańcami wsi wszystko byłoby inaczej.
Gdy wracałem z pracy ujrzałem przy topoli, która prowadziła na wyspę, zdziwioną Ulkę, Mariana i Juliana oraz idącego naprzeciw nim tatę Uli. Zląkłem się strasznie, byłem zdezorientowany, nie wiedziałem, co się dzieje… Mężczyzna zaprowadził mnie do swojego domu. Za nami szła reszta załogi bez Pestki Ubyszówny. Doktor dopytywał się mnie o wszystko, (wtedy już wiedziałem, że Julek usłyszał rozmowę chłopców i powiedział o tym reszcie załogi. Znaleźli jedno rozwiązanie: powiedzieć o tym mamie Pestki. Tak też się stało dziewczyna opowiedziała o całej sytuacji. Jej matka również zdezorientowana i zawiedziona przez córkę przyszła po rade do p. Zalewkiego.) Siedziałem w kuchni wraz z Ulą. Przyszedł milicjant. Nie miałem pojęcia o czym rozmawia z nim doktor.
Musiałem zamieszkać w jego domie. Ula spała u Pestki w wynajętym przez nią i jej mamę mieszkaniu.
Nie wiedziałem wcześniej nic o stosunkach między nią a jej tatą. Na szczęście dzięki sytuacji ze mną wszystko sobie wyjaśnili.
Jej ojciec pojechał do Tczewa na dwa dni. Nie pytałem po co dokładnie myślałem ze w sprawach służbowych. Po powrocie zaskoczył mnie. Z milicjantem rozmawiał właśnie o mnie i do Tczewa pojechał na spotkanie z moim wujem Antonim, któremu opowiedział moją historię.
Za trzy dni kończyłem pracę przy żniwach w tym też czasie wuj przygotowywał się na mój przyjazd.
Napisałem do uli list i wreszcie wiedziała, ż nigdy jej nie zapomnę i że liczy się tylko ona. List ten miała spalić.
Te trzy dni minęły w mgnieniu oka. Julek Miler i Marian Pietrzyk, powiedzieli dziadkom o nowym koledze i jego wyjeździe. Dostali oni dla mnie konfitury na drogę. Mama Pestki i ona sama pomagały wraz z p. Cydzikową (gospodynią domową w domu p.Zalewskiego) i całą resztą załogi przy przygotowaniach do odjazdu .
Nadeszła chwila pełna smutku na myśl o rozstaniu z Ulcią i szczęścia na myśl spotkania wuja. Po wejściu do pociągu widziałem jak po policzku mojej kochanej spływały łzy. Wszyscy mi machali na pożegnanie. Zaraz po Przyjeździe do Wuja wysłałem do nich listy na adresy, które mi zapisali.
Wakacje te były niezwykłe jak zresztą całe moje życie 

Dodaj swoją odpowiedź