Opowiadanie ,,Spotkanie z Kosmita' Szlem na spacer z mojm psem,jak codzienie pod wieczor,ciapek byl cudownym psem obronym wiec miedzy innymi wychodzilismy z nim na spacer wieczorami aby nie zatokowla jakams starsza pania czy nie wystraszyl kota samsiadki,ktora ciapka nie cierpiala.Dzis byla przepiekna noc,wyszlismy jak co wieczor z ciapkiem na spacer. Ja wpatrywalem sie w gwiazdy a on szedl przodem prowadzac mnie, jak splepca przez droge.Nagle nie spodziewnie cos wyczul i pociagnol mnie tak mocno ze opuscilem smycz i lezac na trawie wpatrywalem sie jak pies biegnie przed siebie.. Gdy sie oczepalem pobieglem za psem w miejsce w ktore go widzialem ostatnio.. -Ciapek -zawolalem ale mnie i tak nie slyszal zajety byl czyms jak to ujaci do talerze czy do statku kosmicznego.Pies nagle mi uciekl a swojm marnym wzrokiem go nie zauwazylem.Wolem dalej przyblizajac sie do statku kosmicznego nagle uslyszalem placz,ktos plakal moze to male dziecko pomyslalem do czasu kiedy zauwazylem ze to cos sie smieje a moj pies probuje go posieszyc.Wyglodal na strasznego a jednak byl sympatyczny. -Czesc powiedzialem do nieznajomego.Glucha cisza.-hej powtorzylem.NIc pies zaczol merdac ogonem zadowolony ze ktos go glaszcze a ja wpatrywalem sie w tego nie znajomego.Kim moze byc? pomyslem ma jedna glowe ale 4 oczeta wpatrywujace sie w mojego psa,8 rak tulacych i jednakowo blaszczacych ciapka. -Hej -mi nie znajomy jakby mial opusiniony mozg czy cos innego..-Przepraszam cie rozmawialem z twojm psem. -z mojm psem?! no nie ma co jest nie normalny powiedzialem sobie w myslach -zasmial sie mam naimie Namian milo mi masz cudnego psa -Dzieki ja jestem ,,Maciek' mnie tez milo Podal mi dlon.I wlasnie wtedy zaczolem sie zastanawiac co on robi na Ziemi i dalczego bawi sie z mojm psem!? Gdyz on mi odpowiedzial jakby mi czytal w myslach. -przylecialem na Ziemie zeby troche odpoczac,no wiesz na mojej planecie jest ciagle robota zajecia i tak dalej a u ciebie jest taki spokoj. No i nie spodzilem ze spotkam tu ciebie i ciapka... -aha rozumiem a jak jest tam u ciebie? -no ja juz spominalem roboty wiele i nie ma jak i kiedy odpoczac. I zaczelismy rozmawiac trwalo by niewiadomo ile, mialem tyle pytac do niego,czy maja szkole?,jacy sa nauczyciele?,czy wszyscy wyglodaja tak jak on?,dlaczego jest niebieski? ale gdy spojrzalem na zegarek bylo naprwde pozino zdalem sobie sprawe ze za niedlugo beda mnie szukac rodzice gdyz obiecalem ze bede na spacerze nie wiecej niz 1h.Podziekowalem mu on mnie rowniez i umuwilismy sie na nastepne spotkanie.Idac do domu nie mogle sie doczekac do momentu az znow sie z nim spotkam:))
Kilka lat temu, dokładnie w 2008 roku, pojechałem z rodzicami na wakacje do Łeby. Zawsze latem jeździlismy nad polskie morze, a od jakiegoś czasu bardzo upodobalismy sobie właśnie Łebę. Nie mogłem doczekac sie tego wyjazdu i z niecierpliwościa oczekiwałem końca roku szkolnego. Wreszcie zabrzmiał ostatni dzwonek i rozpoczęły się wakacje. - Zdałeś kolejną klasę, więc możesz zacząć się pakować. - Zaśmiał się ojciec.- Jedziemy do Łeby młody! kilka dni później stałem już na plaży i patrzyłem na zachód słońca. Z wyjazdu cieszyłem jeszcze z jednego powodu. W Łebie miałem dobrych znajomych, Ankę i Marcina. Byli rodzeństwem. Anka bardzo mi się podobała, więc własciwie to odliczałem czas do naszego spotkania. Dobrze się razem bawiliśmy w trójkę. Jeździlismy na rowerach, pływaliśmy, robiliśmy ogniska, chodziliśmy do okolicznych miejscowości i wygłupialiśmy się. Było dużo smiechu. Pewnego wieczoru postanowiliśmy rozpalić na plaży ognisko. Zebralismy jeszcze kilku znajomych. Marcin grał na gitarze, więc była muzyka. Nawet coś tam pospiewaliśmy sobie. - Ej patrzcie! - zawołał ktoś. - Co to jest? - Gdzie? - zapytałem. - Tam na wydmach. - chłopak, którego nie znałem, wskazał ręką. - Co to za światło? - zapytała Anka z drżącym głosem i przysuneła się do mnie. Musiała być przestraszona, bo gdy Marcin zaproponował, żebysmy poszli to sprawdzić, zaczęła protestować. - Nie idźcie tam. To jest jakies dziwne. Chłopaki wyśmiali ja, a ja tylko wzrusdzyłem ramionami. Wziąłem ją za rękę i poszlismy za resztą. Byłem ciekawy tego nietypowego zjawiska. Światło bowiem było nieziemsko zielonkawe. jak z filmów o upiorach. Wspielismy się po wydme. Nikt nawet słowa nie powiedział. Byliśmy cicho jak myszy, ale wydawało mi się, że moje serce wali jak szalone i słysza je wszyscy w promieniu kilometra. Spojrzałem na Ankę. Była przejęta, ale twardo szła z nami. Co chwilę rozgladała się czujnie. Wreszcie dotarliśmy do źródła nietypowego światła. Nad wydmoą unosiło się kilka niewielkich kulek, które emitowały zielonkawą poświatę. Wydawały tańczyć się w powietrzu i bawić się ze sobą. Patrzylismy z otwartymi buziami na to nieziemskie przedstawienie. - Co to? - szepnął Marcin. - Nie wiem. Duszki? - odpowiedziałem, bo rzeczywiście światełka wygladały jak duszki. Kule światła chyba nas usłyszały, bo zatrzymały się nagle w powietrzu. Zaczęły wydawac dziwne piszczące odgłosy i wibrować. Podpłynęły do nas. Ania krzykneła przerażona i przytuliła się do mnie. Nie mogliśmy się ruszyć, jakby coś nas trzymało niewidzialną reką. Przyglądałem się, jak kule nergii krążą wokół nas i ćwierkaja wesoło. Tak to brzmiało. Wenątrz krążyły różnobarwne smugi i co chwilę zmieniały szybkość oraz kształt. Otoczyła nas zielonkawa poświata i nagle energetyczne kulki wystrzeliły w powietrze z zawrotną predkością, by wysoko na niebie połaczyć się z wiekszą kulą. obiekt, czy cokolwiek to było,zawirował i zniknał. Cała noc rozmawialismy o tym, co nas spotkało i nie wiedzieliśmy jak to wytłumaczyć Moim zdaniem były to istoty z kosmosu. nikomu o tym nie mówiliśmy. Była to nasza tajemnica No! Włala! Fajna zabawa. Lepsza niż PITy za 2011 program szkolny jest chya lepszy niz w czasach kiedy ja chodziłem do szkoły. ;P