Dziedzina polityki mikroekonomicznej określająca zespół środków regulacji i działań państwa mających na celu kształtowanie romiarów produkcji rolnej i utrzymanie jej opłacalności...
To jest polityka sterująca rolnictwem. Ma taką UE, dotując je, bo w naszym klimacie i wielkości gospodarstw europejski gospodarz nie ma szans z południowoamerykańskim peonem, jankeskim farmerem czy dyrektorem kołchozu, mającym tysiące hektarów uprawianych ekstensywnie, a więc po minimalnych kosztach. Taki peon czy farmer śpia, a im samo rośnie. Nie ma też mowy o konkurencji z rolnictwem tropikalnym, gdzie chłop śpi, a jemu samo rośnie, i to kilka razy w roku. Bez dotacji rozlnictwo europejskie lezy i kwiczy. Mieliśmy tego przykład pare lat temu, gdy WTO na wniosek Brazylii, USA i paru innych krajów zmusiło UE do drastyucznego ograniczenia wspierania cukrownictwa. U nas to jeszcze nic, ale ew Irlandii i bodajże Grecji zamknięto wszstkie cukrownie. Bo żadna nie miała szans na utrzymanie się. Ma polityke rolną USA, nie dopuszczając na amerykański rynek niczego, co jest produkowane w wystarczającej ilości w kraju. Stany potrzebuja przykładowo 200 000 000 000 ton pszenicy, a produkują 199 999 999 999 ton, to zezwolą na import jednej tony pszenicy i ani kilograma wiecej. mają polityke rolną Chiny, zalewając świat swoimi tanimi plonami, tym samym wykańczając innych, by - po wykończeniu - gwałtownie podnieść ceny i zdominować świat także rolny. natomiast o polityce polskiej mogę się wypowiedzieć używając wyłącznie słów uznawanych za obraźliwe