nie potrafię zrozumieć dowodzenia prymasa Glempa, że pewne ugrupowania "chcą ograniczyć Kościół do sfery prywatności", co jest sprzeczne z wolnością religijną. Odnosi się to, jak widzę, do rzeczywiście częstych, publikowanych stwierdzeń, że katolicy pojmowani jako grupa o ujednoliconych poglądach, ingerują w sprawy państwowe, administracyjne i gospodarcze w sposób sprzeczny z konstytucyjną niezależnością państwa i Kościoła. W tej sprawie nie potrafię dopatrzyć się przekonującej argumentacji ze strony reprezentowanej przez cytowanego prymasa: nie negują oni bowiem zasadności obowiązujących w Polsce formuł prawnych dotyczących tej sprawy, natomiast przy rozpatrywaniu konkretnych spraw (zawieszenie krzyża w sali obrad Sejmu, oficjalny udział wojska, urzędników państwowych itp. w imprezach kościelnych, omawianie spraw publicznych w homiliach itp.) odwołują się do (wynikającego z gwarantowanej konstytucyjnie swobody wyznania) mglistego prawa do publicznego wyznawania wiary, a w wielu sprawach (nadzór nad organizacyjnym, dydaktycznym i wychowawczym aspektami nauczania religii w szkołach państwowych, jawność finansów itp.) do jeszcze trudniej poddających się próbie objaśnienia wywodów. Liczę na naj.
Gdyż takie prawo, a raczej obowiązek nałożył na Kościół Jezus Chrystus.