"Pianista" Romana Polańskiego - film historyczny czy artystyczny?

Najnowsze dzieło Romana Polańskiego przysporzyło już wielu problemów krytykom - początkowo chłodno przez nich przyjęte, zaskoczyło zdobyciem Złotej Palmy i rosnącą popularnością. Wiąże się to nie tylko z jego niezwykle silnym przesłaniem, ale także umiejscowieniem na pograniczu kilku gatunków. "Pianistę" łatwo jest obejrzeć, trudniej sklasyfikować.

W dzisiejszych czasach tyle jest definicji filmu artystycznego, ile osób je piszących: dyskusje o tym, czym jest sztuka, toczą się już od wieków. W najwęższym ujęciu jest to po prostu produkcja nieprzeznaczona dla szerokiej publiczności, odbiorców powszedniego kinowego filmu akcji, lecz dla osób wyrafinowanych - kino elitarne. Tego rodzaju obrazy muszą być obficie dotowane przez sponsorów czy państwo lub tworzone półamatorsko za niewielkie kwoty, ponieważ ich odbiorców jest niewielu. Z całą pewnością "Pianista" nie mieści się w tej kategorii - jest bowiem wielkim sukcesem kasowym, a do jego zrozumienia i docenienia nie potrzebny jest żaden doktorat (choć nie jest również przeszkodą, jak to czasami bywa w przypadku filmów "młodzieżowych"). Także obsadą i poziomem technicznym co najmniej dorównuje produkcjom Hollywoodzkim.

Czy jednak sukces finansowy (a raczej jego brak) to jedyny sposób osądzania wartości artystycznych jakiegoś dzieła? Niektórzy rozumieją film artystyczny jako sztukę wysoką, kino mierzące się z najpoważniejszymi problemami filozoficznymi, religijnymi i egzystencjalnymi. Tego rodzaju twórcami byli między innymi Orson Welles i Ingmar Bergman. Roman Polański tworzy wiele okazji do takich przemyśleń, jednak nie są one narzucane widzowi: nawet osoba idąca do kina, żeby oderwać się od codzienności, nie będzie znudzona czy zdezorientowana przez "Pianistę". Przesłanie nie jest jednak przytłoczone efektami graficznymi - cały obraz jest spokojny i stonowany, tak więc ktoś, kto czasami zadaje sobie pytania takie jak "dlaczego?", znajdzie w nim coś dla siebie. Nie oznacza to jednak oszczędności w środkach wyrazu - gdy trzeba, Polański pokazuje na przykład cyfrowo przygotowany, przytłaczający obraz zrównanej z ziemią Warszawy.

Dyskusja na temat definicji sztuki jest o tyle ciekawa, że "Pianista" jest również opinią w tej kwestii: pokazuje wpływ sztuki na człowieka, sposób, w jaki daje mu ona siłę do życia i motywację do pokonywania problemów. W takim razie film artystyczny powinien wywierać wpływ na widza - wywoływać w nim uczucia. Dzieło Polańskiego doskonale wpasowuje się w tę kategorię, bezpośrednio oddziałując na widza. Dzięki pokazaniu wojny z perspektywy zwykłego człowieka (choć Szpilman jest wybitnym pianistą, niewiele to znaczy wobec brutalności hitlerowskiej) film pozwala widzowi silniej utożsamić się z bohaterem, wraz z nim odczuć przerażenie i bezradność w obliczu niezrozumiałego okrucieństwa, a może także zastanowić się, jak by się samemu zachowało w takiej sytuacji.

"Pianista" jest jednak bez wątpienia filmem historycznym: nie zawiera żadnych przeinaczeń i jest dość ściśle oparty na wspomnieniach Władysława Szpilmana. Reżyser musiał nawet dokonywać "urealnień" niektórych fragmentów - w rzeczywistości bohater więcej razy był ratowany od śmierci w ostatniej chwili. Świat otaczający bohatera jest dokładnym do najmniejszego szczegółu odzwierciedleniem Warszawy z czasów wojny, z jej mieszkańcami, ulicami i zgliszczami. Polański nie musiał się uciekać do fabularyzacji, by zaciekawić lub poruszyć odbiorców - druga wojna światowa była tak przerażająca, że takie wybiegi nie są konieczne. Sama świadomość, że to co widzimy na ekranie, nie jest wydarzeniem tylko potencjalnym (takim, które mogło, lecz nie musiało się wydarzyć), a prawdziwym, historycznym, sprawia, że obraz traktowany jest o wiele poważniej, a jego oddziaływanie jest znacznie większe.

Realizm nie dotyczy tylko świata przedstawionego w filmie - postaci pojawiające się nim również są takie, jakimi byli ludzie w czasach wojny. Nie ma jednoznacznych podziałów na "dobrych" i "złych", jaki występuje w filmach akcji. "Pianista", tak jak dobry film historyczny (to znaczy inny niż "Patriota" czy "U-571"), nie ocenia nikogo bezpośrednio ani nie nagina faktów do swojej tezy, pozostawiając osądy widzom.

Tego rodzaju produkcje są obecnie bardzo potrzebne: filmy stricte historyczne nie są lubiane przez przeciętnego widza, a próby ich uatrakcyjnienia dokonywane przez Hollywood (jak choćby "Szeregowiec Ryan" albo "Byliśmy żołnierzami") zawierają nieścisłości dorównujące ich popularności. "Pianista" równocześnie wciągający i prawdziwy jest filmem w pewnym sensie popularnonaukowym - zachęca ludzi do poznawania historii, ale bez odstraszania ich ciągami dat i nazwisk.

Niektóre, a zwłaszcza te wybitne, filmy nie dają się łatwo zaklasyfikować, często ich wartość polega właśnie na skutecznym zmieszaniu elementów kilku różnych gatunków. Można więc śmiało stwierdzić, że "Pianista" jest filmem nie tylko historycznym, ale i artystycznym, pozytywnie wyróżniającym się na tle tworzonych rzemieślniczo (jeśli nie taśmowo) "Przedwiośń" i "Panów Tadeuszy".

Dodaj swoją odpowiedź