były sobie dwa kotki bardzo się lubiały . postanowiły że pójdą na lody . w lodziarni spotkały miłą panią która dała im jedną gałkę więcej za darmo kotki podziękowały ładnie aż jeden odparł - -hej może pomożemy mojej cioci w podlewaniu kwiatów ma ich tak dużo że sama nie da sobie rady-drugi kotek na to- -świetny pomysł -poszli do ciotki aby jej pomóc - -ciociu chciałybyśmy ci pomóc w podlewaniu kwiatków.- -ciocia była dumna z kotków i razem dwa kotki pomagały ciotce podlewać . nazajutrz wyrosły piękne kwiatki . KONIEC MYŚLE ŻE FAJNE
To działo się pare tygodni temu. Pojechałem na stypę mojej prababci z okazji zaproszenia, dla niektórych był to dzień głębokiej żałoby, aczkolwiek mnie to nie ruszało nie znałem jej dobrze i nie obchodziła mnie jej śmierć, bądź co bądź przecież wszyscy umrzemy i do tego prowadzi życie. Prababcia mieszkała z ciocią na wiosce, a jak to na wiosce przeważnie bywa są różnorakie farmerskie zwierzęta. Od kur przez krowy do koni. Ja będąc człowiekiem z miasta, takie rzeczy, widzę jedynie, przejeżdżając samochodem i wyglądając przez okno. Więc gdy żałobnicy popijali kawkę w domu zmarłej prabaci ja wyszedłem do "ogródka", choć tak nie można nazwać 6 hektarowego podwórka. Kury kroczyły wokół mnie, za każdym moim krokiem się oddalając. Wszedłem do "stajni", chciałem zobaczyć konie, lecz to co zobaczyłem, w zasadzie poczułem to był zapach końskiego łajna i przestrzeń. Po wyjściu z "gównianej" stajni w oddali zobaczyłem pasiące się krowy. TO są zwierzęta nic, ale to zupełnie nic nie robią oprócz obserwowania i wcinania zielonej trawy. Podszedłem skakałem, machałem, krzyczałem, a krowy nic, patrzą się mietoląc w gębie trawę, stoickie zwierzęta. Gdy obróciłem się rozglądając po 6 hektarowej łące zobaczyłem w oddali zamknięte za drewnianym masywnym płotkiem konie. Te zwierzęta pokazywały trochę większy entuzjazm do życia. Biegały, skakały prawie jak ja przed minutą sprawdzając krowy. Chcąc zobaczyc je z bliska przeskoczyłem płotek i zacząłem się troszeczke przybliżać. Widziałem jak to na filmach czynią więc poklepałem po szyji, poczułem jego włosy, przesuwałem się spokojnie, aż on nagle zaryczał pokroczył przed siebie w taki sposób, że jego zad znalazł się przede mną i dostałem z kopniaka w brzuch. Zemdlałem. Obudziłem się dopiero na kanapie przykryty kocem w domu mojej prababci, co prawda nic mi się powąnego nie stało, oprócz wspomnienia z przygodą ze zwierzętami.